Kolejny tie break dla ZAKSY, Resovia pod ścianą
W drugim meczu play off o finał PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów przegrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3 (18:25, 25:18, 20:25, 25:23, 11:15). MVP został wybrany Łukasz Wiśniewski. W rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzi ZAKSA 2:0.
W pierwszym spotkaniu półfinałowym kontuzji kolana (najprawdopodobniej zerwane więzadła) doznał Olieg Achrem, który nie zagra już do końca sezonu. Brak tego zawodnika jest sporym osłabieniem w szeregach mistrzów Polski, nie tylko ofensywnym, ale także mentalnym, bo jak powiedział w jednym z wywiadów trener Kowal, Achrem to serce Resovii.
Mimo to rzeszowianie, którzy drugi pojedynek rozpoczęli z Fabianem Drzyzgą na rozegraniu oraz z Veresem i Lotmanem na przyjęciu robili co mogli, by dotrzymać kroku rywalom. Ci rozpoczęli mecz z dużym spokojem i pewnością własnych działań, a także ze sporą skutecznością w pierwszej akcji - 8:13. Gospodarzom brakowało przede wszystkim odrzucającej zagrywki, którą straszyli ZAKSĘ w pierwszym pojedynku. Mieli też kłopoty z kończeniem własnych akcji w ataku - 10:18. W końcowej fazie pierwszej odsłony rzeszowianie poprawili jakość swojej gry, ale nie zdołali już odrobić strat - 18:25.
Doskonale rozpoczęli za to kolejną część meczu - od prowadzenia 5:0, ze sporym udziałem kąśliwej zagrywki Łukasza Perłowskiego. Dobrą passę gospodarzy przerwało niefortunne dogranie Nowakowskiego na drugą stronę, po którym ZAKSA zdobyła pierwsze oczko. Tym razem to rzeszowianie byli stroną dominującą - świetnie spisywali się na siatce, odrodzili się także w ataku. Po kędzierzyńskiej stronie boiska kryzys dopadł Dicka Kooy’a, którego przy stanie 12:7 zastąpił Wojciech Ferens. Gdy przewaga Resovii urosła do ośmiu punktów (16:8) trener Świderski dał odpocząć także Pawłowi Zagumnemu, który pojawił się w polu gry dopiero w kolejnej odsłonie.
W trzeciej partii żadnej z drużyn nie udało się zbudować większego dystansu punktowego, od początku toczyła się wyrównana i emocjonująca walka - 9:9, 15:15. U rzeszowian świetnie spisywał się Peter Veres, który przejął po Achremie rolę lidera drużyny. Ciężar zdobywania punktów w ZAKSIE dźwigali na zmianę Witczak i Kooy. Twarda i zacięta batalia trwała aż do stanu po 20. Potem wprowadzony za mało widocznego Schoepsa Konarski dwa razy pomylił się w ataku, a przysłowiową kropkę nad „i” postawił Michał Ruciak, który popisał się asem serwisowym.
Prawdziwy horror rozpoczął się w 4. secie, w którym po wyrównanym początku ZAKSA sukcesywnie zaczęła budować przewagę - 12:14, 15:19. Gdy już się wydawało, że spokojnie dowiezie korzystny wynik do końca, rzeszowianie rzucili się do odrabiania strat. Dawid Konarski, który długo wchodził w mecz, w końcówce grał koncertowo i to w sporej mierze za jago przyczyną Resovia zdobyła 5 oczek w serii i zdołała doprowadzić do tie breaka. W „secie prawdy” powtórzyła się sytuacja z pierwszego spotkania - kędzierzynianie najpierw odskoczyli na 5 punktów, a potem pozwolili Resovii odrobić część strat. Ale tym razem końcówkę rozegrali znacznie spokojniej i wygrali pewnie do 11.