Konrad Piechocki: turniej w Berlinie kluczowy dla całej polskiej siatkówki
Prezes PGE Skry Bełchatów Konrad Piechocki był delegatem PZPS na XXXVI Kongres Europejskiej Konfederacji Siatkówki w Sofii. W kuluarach obrad rozmawiano m.in. o zmianach w Lidze Mistrzów i problemach z systemem challenge.
PLUSLIGA.PL: Spotykamy się w Sofii, tuż po zakończeniu Kongresu CEV. Rozmowę zacznijmy jednak od podsumowania mistrzostw Europy w wykonaniu polskiej kadry. Jest pan rozczarowany rezultatem?
KONRAD PIECHOCKI: Nie nazwałbym tego rozczarowaniem, na pewno jest mi przykro, bo przegraliśmy. Jest to gdzieś w głowach, bo myślami wszyscy byliśmy już w półfinale, niemniej oceny należy dokonać merytorycznie i od podstaw, rozłożyć ten sezon na czynniki pierwsze. To było sześć miesięcy ciężkiej pracy, przebywania ze sobą non stop i w końcu dużego rozczarowania po Pucharze Świata, gdzie po dziesięciu wygranych i bardzo dobrej postawie, jedna przegrana nie dała nam kwalifikacji olimpijskiej. Do tego dochodzi zdefraudowana wartość mistrzostw Europy, które dają wprawdzie złoty medal, ale nie dają kwalifikacji olimpijskiej. Myślę, że siatkarzom było bardzo ciężko zmobilizować się w tak krótkim czasie i wyzwolić w sobie to „coś”.
Podobnie jak Włochom, którzy przegrali półfinał, także ze Słowenią.
KONRAD PIECHOCKI: To chyba jest odpowiedź. Wydawało się, że Włosi szli tą samą ścieżką co my, a byli w zupełnie innym miejscu. Okazało się jednak, że nie do końca. Dlatego jestem zdziwiony i jednocześnie przeraża mnie krytyka i próba podważania kompetencji sztabu szkoleniowego, na czele ze Stephanem Antigą. To jest trochę niesprawiedliwe. Mamy w Polsce taką skłonność, że często narzekamy na brak autorytetów, a z drugiej strony bardzo łatwo przychodzi nam krytykowanie. Pamiętajmy, że rok temu Antiga poprowadził reprezentację na najwyższy stopień podium mistrzostw świata i postarajmy się być wyważeni w swoich opiniach, ocenić sezon rzeczowo. Był to na pewno bardzo trudny czas dla tej grupy, ale z drugiej strony, porażkę także trzeba umieć wkalkulować w sport.
Jakieś wnioski trzeba jednak wyciągnąć. Pana zdaniem, są potrzebne zmiany w składzie na turniej kwalifikacyjny?
KONRAD PIECHOCKI: Pewnie są potrzebne jakieś zmiany, można szerzej dyskutować o jednym czy drugim nazwisku, ale to jest tylko gdybanie. To selekcjoner musi mieć swoją koncepcję na zespół, bo to on jest rozliczany z wyników. Mówiąc ogólnie o tym, co poza nami, być może trener popełnił błąd, że trzymał się sztywno jednej szóstki w przekroju tak trudnego, fizycznie i psychicznie, turnieju jak Puchar Świata. Nie chcę jednak oceniać tego dzisiaj, bo post factum łatwo się mądrzyć, a decyzje trener musiał podejmować przed.
Wspomniał pan, że padają różne nazwiska, głównie dwa: Wlazły i Zagumny. Pan jest blisko Mariusza Wlazłego, wróci na styczniowe kwalifikacje?
KONRAD PIECHOCKI: Na tę chwilę nie chciałbym się wypowiadać, ale myślę, że po raz kolejny musimy uruchomić hasło „wszystkie ręce na pokład” i zrobić wszystko, by Polska uzyskała kwalifikację olimpijską. Pomóc tej drużynie w jak najlepszym przygotowaniu do styczniowego turnieju, który będzie jeszcze trudniejszy niż mistrzostwa Europy, by w Berlinie Polska wystąpiła w jak najlepszym składzie.
Pojawił się pomysł, by zmienić kalendarz ligowy, dać więcej czasu kadrze przed turniejem w Berlinie. Jakie jest pana zdanie?
KONRAD PIECHOCKI: Podpiszę się obiema rękami pod każdą decyzją, która w mniejszym czy większym stopniu może pomóc w uzyskaniu kwalifikacji olimpijskiej, bo dla całej polskiej siatkówki jest to rzeczą priorytetową, z całym szacunkiem do rozgrywek ligowych. Zrobimy wszystko by wesprzeć reprezentację, bo styczniowy turniej może okazać się grą o życie dla całej dyscypliny.
Spotykamy się tuż po zakończeniu Kongresu CEV. Mamy nowego prezesa i swojego przedstawiciela w zarządzie. Co oznacza to dla polskiej siatkówki?
KONRAD PIECHOCKI: Bardzo dużo. Sprawy międzynarodowe są niezwykle istotne, bo dotyczą kwestii wszystkich organizowanych imprez, a jak mówi znana maksyma, nieobecni nie mają racji. Cieszymy się tym bardziej, że do zarządu trafił człowiek nowy w środowisku, znany jako siatkarz, ale nieznany jako działacz, w osobie Pawła Papke. Oznacza to, że my jako grupa jesteśmy znaczącym i ważnym związkiem, co na każdym kroku podkreślał nowy prezydent CEV, który uważa, że jesteśmy lokomotywą europejskiej i światowej siatkówki.
A propos nowego szefa CEV. Polska wspierała jego kandydaturę, czym przekonał do siebie naszych działaczy?
KONRAD PIECHOCKI: Byliśmy za zmianami, za tym, żeby był jakiś impuls, bo jest wiele rzeczy do naprawienia. Myślę, że z prezydentem Boričiciem mówimy jednym językiem. On ma swoją wizję zmian w europejskiej siatkówce i mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku pod tytułem rozwój.
Od kilku lat jest pan jednym z orędowników zmian w Lidze Mistrzów. Będą zmiany?
KONRAD PIECHOCKI: Dużo rozmawiałem na ten temat z Aleksandarem Boričiciem i myślę, że te zmiany nastąpią, bo po prostu są konieczne. Trudnoo powiedzieć kiedy. To nie jest sprawa na raz, trzeba przygotować całą strukturę i formułę nowej Ligi Mistrzów, bo ta będzie zmieniona z korzyścią dla całej Europy i możliwością rozwoju klubów, tak jak dzieje się to w piłce nożnej. Proszę jednak nie pytać mnie o szczegóły, bo o tym na bieżąco będzie informować CEV.
Boli nas też, że polscy arbitrzy, którzy na tle swoich kolegów z innych krajów są naprawdę dobrymi fachowcami, tak rzadko sędziują na europejskich i światowych imprezach.
KONRAD PIECHOCKI: Od dwóch, trzech lat powtarzam, że napiętnowani w kraju polscy sędziowie na każdym kroku udowadniają, że są przygotowani merytorycznie, że są bardzo dobrymi arbitrami. Tu jest również duża przestrzeń, w której należy wykonać kawał pracy, by tę wartość pokazać na arenie europejskiej. Mam nadzieję, że już niebawem większa grupa polskich sędziów będzie sędziowała zawody rangi mistrzostw Europy i świata, igrzyska i wszystkie rozgrywki pucharowe.
Uda nam się przekonać europejskich działaczy do polskiej wersji systemu challenge? Bo ten obowiązujący podczas ostatnich mistrzostw Europy niewiele pomagał...
KONRAD PIECHOCKI: Na ten temat także dużo rozmawialiśmy. Challenge sam w sobie miał ułatwić pracę sędziom, a został zdefraudowany i obnażony. Chyba nie ta intencja i nie ta droga. Sędziowie będą o tym rozmawiać na Komisji. Trzeba pokazać i rzeczowo udowodnić, że wideo weryfikacja ma pomagać sędziom, a nie jeszcze bardziej utrudniać im pracę. Polska wersja musi wrócić, bo ona jest „the best”.