Kopia pierwszego meczu
Bliźniaczo podobny przebieg miał drugi mecz pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a Asseco Resovią Rzeszów. Wygrali gospodarze 3:1 (18:25, 25:20, 25:20, 25:19). W rywalizacji play-off prowadzi mistrz Polski 2-0. MVP meczu został Mariusz Wlazły.
Goście zagrali bez Białorusina Oleha Achrema, który co prawda się rozgrzewał, ale na parkiecie się nie pojawił. Jego miejsce zajął Mateusz Mika i zagrał naprawdę dobry mecz. To właśnie Mika dał sygnał do ataku w pierwszym secie wyprowadzając swój zespół po kontrze na 3:1. Od tego momentu Resovia nie oddała już prowadzenia. Na drugiej przerwie technicznej wygrywała czterema punktami. Kontratak Mariusza Wlazłego zmniejszył tę różnicę do dwóch oczek (8:10), ale później goście zagrali bardzo skutecznie. Gdy Grzegorz Kosok uderzył z przechodzącej piłki było już 18:11 dla rzeszowian. Takiej okazji Resovia nie wypuściła z rąk i po ataku Daniela Plińskiego w siatkę wygrała.
W drugiej partii od początku ton grze nadawali bełchatowianie. W ataku szalał Mariusz Wlazły, którego dodatkowo udanymi blokami wspierali koledzy. Szampon asem serwisowym wyprowadził Skrę na 15:11. Gospodarze powiększyli przewagę po bloku Marcina Możdżonka i asie Miguela Falaski (20:14). Resovia jeszcze spróbowała dojść rywala. Po ataku Miko Oivanena było już 22:19 dla Skry, ale obrońcy trofeum nie pozwolili przeciwnikowi na udaną końcówkę. Bartosz Kurek kontratakiem postawił kropkę nad i.
Podobny przebieg miał trzeci set. Bełchatowianie odjeżdżali rywalom wykorzystując okazję do kontrataków. Przewaga Skry rosła z minuty na minutę. Mocnym elementem była też zagrywka. To właśnie as Michała Winiarskiego dał prowadzenie 14:10. Po raz kolejny "Winiar" przypomniał sobie na zagrywce w końcówce seta i gospodarze wyszli na 22:17. I to ten zawodnik mocnym atakiem zakończył partię trzecią.
Resovia miała już nóż na gardle. Aby pozostać w meczu musiała wygrać. Tyle tylko, że rywal był już rozpędzony. Wyrównana walka trwała do stanu 11:10 dla Skry. Później goście kompletnie stanęli. DXuża w tym zasługa Mariusza Wlazłego, który wszedł na zagrywkę i posłał całą serię atomowych serwisów. Wystarczy przytoczyć prędkości z jakimi leciała wówczas piłka. Rzadko kiedy było to mniej niż 120 km/h. To oczywiście utrudniło odbiór rzeszowianom, a ich przeciwnicy skrzętnie to wykorzystywali ustawiając skuteczne bloki. W ten sposób zrobiło się 18:10 i właściwie wszystko było już jasne. Skra bez większych problemów dowiozła zwycięstwo do końca.
Scenariusze pierwszych dwóch spotkań były więc bardzo podobne. Skra miała chyba problemy z wejściem w mecz. Z upływem czasu nabierała jednak rozpędu i teraz potrzebuje już tylko jednej wygranej, aby zapewnić sobie miejsce w finale.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Gierczyński: Chcę pogratulować Skrze dwóch zwycięstw. Mimo, że postawiliśmy dzisiaj wysoko poprzeczkę, to wynik był taki sam jak wczoraj. Rywale wykazali się większą dojrzałością, sprytem i doświadczeniem. W decydujących momentach Mariusz Wlazły szedł na zagrywkę i ustawiał wynik. Przegrywamy rywalizację 0:2, ale przeciwnik to główny kandydat do złotego medalu. Teraz przenosimy się do Rzeszowa i będziemy szukali swojej szansy. Mam nadzieję, że zagramy u siebie jeszcze lepiej niż w tych meczach w Bełchatowie.
Mariusz Wlazły: Mecz miał taki sam początek jak dzień wcześniej. Pierwszy set nie był przez nas dobrze zagrany. Popełnialiśmy wtedy zbyt dużo błędów, żeby nawiązać wyrównaną walkę. Później, znów podobnie jak wczoraj, weszliśmy w ten mecz. Przejęliśmy kontrolę na boisku i nie pozwoliliśmy rzeszowianom dojść do głosu. Mecz na pewno był zacięty, a bardzo dobrze zagrał atakujący Resovii. Pojedziemy do Rzeszowa zagrać o zwycięstwo, ale przygotowujemy się na normalny długi wyjazd.
Ljubo Travica: Gratulacje dla Skry. Zagrali bardzo dobry mecz. My w ataku byliśmy lepsi niż w pierwszym meczu. To co zdecydowało o wyniku, to zagrywka i blok. To spowodowało różnicę. Jak serwis funkcjonuje to oczywiście łatwiej jest postawić skuteczny blok. Robiliśmy co w naszej mocy. Dawaliśmy z siebie wszystko na co nas było stać. Zobaczymy jak to będzie wyglądać w następnym meczu.
Jacek Nawrocki: Kolejne trudne spotkanie. Weszliśmy w mecz źle. Oczywiście przestrzegaliśmy się, że nie może się powtórzyć sytuacja z pierwszego pojedynku, bo Resovia tym razem może wykorzystać okazję. Na szczęście kilka wywalczonych punktów w końcówce pierwszego seta nieco wyrównało bilans. Później zafunkcjonowała u nas zagrywka. Trochę ryzykowaliśmy, ale to się opłaciło, bo przynosiła nam przewagę. Słabiej wychodził nam atak w pierwszej piłce i to decydowało o tym, że gra była na styku. Mieliśmy za to dobre przyjęcie co gwarantowało utrzymywanie przez nas przewagi. Wielkie słowa uznania dla zawodników Resovii zwłaszcza dla Miko Oivanena i Mateusza Miki, którzy zagrali bardzo dobrze.