Krótka piłka: Guillaume Samica
Szczery i bezpośredni. Jak sam twierdzi, czasami nawet do bólu. Ale za to właśnie kochają go najbliżsi - rodzina, przyjaciele, kibice. Ci ostatni docenili również jego otwartość, waleczność i.... zaangażowanie w naukę języka polskiego. Słynne kiwki, którymi zamęczał rywali stały się znakiem firmowym Guillaume Samiki na polskich parkietach.
Siatkarski rytuał....
Nie wiem, czy to można nazwać rytuałem, ale zawsze zanim wybiegnę na rozgrzewkę muszę odwiedzić pewne miejsce publicznego użytku. Mam też taki swój zwyczaj przed wykonaniem serwisu - zawsze odbijam piłkę cztery razy prawą ręką, potem biorę ją do lewej ręki, opieram o nogę i cztery razy powtarzam imię jednej osoby...
Przed wykonaniem ważnej zagrywki....
Po wykonaniu tych czynności, o których wspomniałem uderzam z całych sił piłkę, z nadzieją, że zaliczę asa. Przy wykonaniu zagrywki technicznej natomiast staram się posłać ją w konkretny punkt boiska.
Najtrudniejszy element siatkarski....
Przyjęcie zagrywki. Pod względem technicznym i taktycznym. Każda zagrywka jest inna i najmniejszy moment nieuwagi lub dekoncentracji powoduje, że popełnia się błąd. Do odbioru serwisu np Antigi można się odpowiednio ustawić, przygotować, ale mając naprzeciw siebie Wlazłego, czasami jest się po prostu bezradnym.
Nie od razu byłem przyjmującym. Przygodę z siatkówką zaczynałem na środku siatki, ale byłem zbyt niski i jeszcze w juniorach trener przestawił mnie na przyjęcie. Podobno też dysponowałem niezłą techniką. Potem, gdy miałem 18 lat, niektórzy sugerowali, że powinienem zostać libero, bo byłem wątłej budowy i twierdzili, że nie będę w stanie mocno uderzać piłki.
Gdy przegrywam mecz....
Nie jestem szczęśliwy i próbuje jak najszybciej zapomnieć o porażce. Czy kiedyś płakałem po przegranym meczu? Raz, może dwa. Na pewno po przegranym finale Ligi Światowej w Moskwie. Nie dlatego, że nie sprostaliśmy Brazylii, ale wskutek zbyt silnych emocji. Jestem osobą, która nie stroni od łez, ale na ogół nie mają one nic wspólnego z siatkówką.
Jeśli nie siatka, to....
Na pewno związałbym się ze sportem. Wydaje mi się, że mógłbym być nauczycielem albo trenerem.
Nie wierzę w....
W Boga. Moi rodzice są niewierzący, więc w pewien naturalny sposób przejąłem ich stosunek do świata i kościoła. Mam wielki respekt i szacunek do wszystkich religii i ludzi je wyznających, ale sam tego nie potrzebuję. Rodzice przekazali mi całą masę zasad moralnych i norm postępowania, którymi posługuje się również dziś. Najważniejsze to by szanować wszystkich ludzi na całym świecie i żyć tak, by nie ranić innych, zwłaszcza najbliższych. Zawsze też powtarzali dość powszechną maksymę, by nie odkładać na później tego, co należy zrobić od razu.
Kobieta....
Po pierwsze, nie może być Francuzką. Sporo podróżuję, poznaję mnóstwo nowych kultur i coraz mniej czuję się Francuzem, więc typowej rodaczce byłoby ze mną ciężko wytrzymać.
Po drugie, musi być pełnoletnia. Z cech fizycznych - wysoka, ciemnowłosa, wysportowana, z tak zwaną "sportową” sylwetką - małym biustem i zgrabnymi pośladkami. Nieważne czy jest piękna, czy przeciętna - istotne, żebyśmy czuli się dobrze w towarzystwie swoim i swoich przyjaciół.
Gdybym znów miał 13 lat....
Nigdy bym nie wpadł na pomysł, że zostanę siatkarzem i będę grał na tak wysokim poziomie. Grałem wtedy wyłącznie w piłkę nożną i nie znałem nawet podstawowych zasad siatkówki.
Rozważając aspekty pozasportowe, był to fantastyczny czas. Byłem swawolnym nastolatkiem, otoczonym ciepłem rodzinnej atmosfery i nie miałem bladego pojęcia co za kilka lat przyniesie dorosłość. Żyłem ciesząc się dniem codziennym i jedyne, czego pragnąłem, to szybkiego nadejścia wakacji. Latem zawsze jeździłem do Włoch, gdzie wciąż mam mnóstwo przyjaciół.
Moja słabość....
Nie wiem czy mam słabość do czegoś szczególnego, ale mogę powiedzieć co jest moją zmorą. Zdecydowanie za dużo mówię, za dużo żartuję z siebie i innych. Bycie kawalarzem, żartownisiem jest dobre, ale na krótka metę. Potem jest nużące, a nawet irytujące, zwłaszcza jeśli przekracza się pewne granice przyzwoitości. Mnie czasem to się zdarza.
Na bezludną wyspę zabrałbym....
Po pierwsze zapalniczkę, żeby móc rozpalić ogień. Po drugie piłkę do plażówki, żeby jakoś spędzać nadmiar wolnego czasu. I po trzecie kilka zdjęć najbliższych mi osób, aby mniej tęsknić. Z rzeczy praktycznych dorzuciłbym jeszcze nóż.