Krótka piłka: Paweł Papke
Nikt chyba z sympatyków siatkówki nie wyobraża sobie naszej dyscypliny bez tego atakującego… Kto nim jest? Paweł Papke. On także nie wyobraża sobie życia bez niej i podkreśla, że droga życiowa wybrana po czwartej klasie szkoły podstawowej jest jak najbardziej słuszna. Innych możliwości ułożenia sobie życia nie brał nawet nigdy pod uwagę.
PlusLiga: Przed wykonaniem ważnej zagrywki…
Paweł Papke: Koncentruję się żeby wykonać dobrze ten element, nie popełnić błędu i starać się zrobić nią jak najwięcej kłopotu przeciwnikom.
- Siatkarski rytuał…
Nie mam żadnego… Generalnie nie jestem przesądny. Takie rzeczy są mi obojętne. Jak mam czas to przed mecze sobie poleżę, czasem zjem smaczny obiadek zależnie czy wtedy mam trening czy nie. Ciężko mi powiedzieć o jakiś rytuałach czy przesądach.
- Najtrudniejszy element siatkarski…
Dla mnie osobiście? Blok jest takim elementem, który był zawsze moją najsłabszą stroną, albo to ja miałem o ten element najwięcej pretensji do siebie. Chyba dużo w tej kwestii się nie zmieniło. Mam takie dziwne ułożenie rąk w powietrzu, że często piłki przelatują mi między dłońmi.
- Gdy przegrywam mecz….
To wtedy jest smutek, rozczarowanie, żal. Kiedy dużo w meczu gram na boisku to analizuję błędy, które popełniłem, a których nie musiałem popełnić. W przypadku gdy nie gram za dużo to szukam rozwiązań czemu zagraliśmy właśnie tak a nie inaczej, czy było coś co mogło zmienić sytuację na boisku.
- Jeśli nie siatka to…
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Zajmuję się siatkówką od czwartej klasy szkoły podstawowej, czyli od 10 roku życia. Trenować zawodowo zacząłem gdy miałem 13 czy 14 lat. Robiłem to od zawsze, dlatego ciężko powiedzieć co bym miał robić innego. Od samego początku wiedziałem, że będę grał w siatkówkę, tylko zagadką było na jakim poziomie, z jakimi perspektywami, sukcesami. Ale raczej wiedziałem, że będę grał w siatkówkę.
- Kobieta…
Jest spełnieniem życia, miłością… Jeśli chodzi o moją żonę to jest ona osobą, którą bardzo kocham, z którą związałem się do końca życia, z którą mamy syneczka malutkiego. Bardzo dobrze nam się razem układa. Oczywiście jak to w każdym małżeństwie czasami zdarza się, że jest nerwowo, ale to przeważnie jest związane z moją pracą. Nie zawsze udaje się rozgraniczyć tego co jest na treningach z domowym spokojem. Dopiero z czasem człowiek się tego uczy. Kobiety zawsze są uzupełnieniem mężczyzn albo może mężczyźni są uzupełnieniem kobiet. Na pewno ciężko sobie wyobrazić życie bez nich i nigdy nawet taka dywagacja nie przychodzi mi do głowy. Od kiedy pamiętam to zawsze obok mnie stała jakaś kobieta i nie pamiętam sytuacji, w której tak nie było i byłem sam w życiu.
- Gdybym miał znów 13 lat…
To na pewno bym poszedł tą samą drogą, którą wybrałem. Jestem z niej zadowolony i spełniam się w życiu. Robię to co lubię, to co kocham, to co potrafię. Przy okazji nie ma co ukrywać mogę godziwie zarobić na życie i ewentualnie na przyszłość. Myślę, że ta droga jest OK. Popełnia się czasami jakieś błędy, ale takie jest życie i te błędy są w nie wkalkulowane. Na szczęście nie było takich błędów, które zamknęłyby mi jakąś drogę czy sytuację. Gra w siatkówkę, którą wygrałem jest OK. i mam nadzieję, że jeszcze parę lat pogram.
- Moja słabość…
Trochę nieelegancko mówić o swoich słabościach… Może zdarzyły się jakieś sytuacje, ale za bardzo nie pamiętam. Jestem trochę pedantyczny, dokładny w tym co robię… Czy jest to słabość? Ciężko powiedzieć. Dla jednych wada może być zaletą albo elementem, na który nie zwraca się uwagi. Na pewno nie lubię spóźnialskich osób i takich, którzy nie dostosowują się do zasad grupy. Akurat siatkówka jest taką grą zespołową, gdzie każdy element jest ważny. Kontakt zawodnika z piłkę trwa ułamek sekundy i tam liczy się zespół. Zawsze gdy znajdzie się jedna czy dwie „czarne owce”, które psują atmosferę, psują zasady w grupie to bardzo mnie to denerwuje. Trochę odbiegłem od tematu, ale ja się zawsze dostosowuję do tego co się dzieje w grupie i staram się wypełniać wszystkie normy, które sami sobie narzuciliśmy albo odgórnie zostały nam narzucone.
- Nie wierzę w…
Przesądy, gusła, historie z UFO, z siłami nadprzyrodzonymi. Jestem realistą twardo stąpającym po ziemi. Może to niepopularne, ale rzeczy duchowe i inne sytuacje są mi troszeczkę obce. To do czego doszedłem osiągnąłem bardzo ciężką pracą, harówką, wylanym potem, wielkim zmęczeniem, paroma kontuzjami, trzema czy czterema ciężkimi operacjami, która każda z nich mogła zakończyć moją przygodę z siatkówką. Oczywiście odrobina talentu, szczęście, dobry trener, dobry wybór klubu i nie popełnianie jakiś poważniejszych błędów życiowych dały mi to, też przyczyniły się do tego, gzie jestem teraz… Ale przede wszystkim ciężka praca i godziny spędzone na boisku siatkarskim.
- Na bezludną wyspę zabrałbym…
Całe moje życie, całą rodzinę. Niewiele chciałbym zmienić w swoim życiu, jestem bardzo z niego zadowolony dlatego jeśli mogę wymienić wiele rzeczy to na bezludną wyspę zabrałbym wszystkich kolegów, klub, kibiców i to co razem tworzymy… Trochę teraz idealizuję, ale oczywiście jak to w sporcie są góry, doliny, przegrane mecze, rozczarowania, ale są też piękne, wygrane momenty, które skutkują chęcią do robienia tego. Jakbym musiał wybrać jedną rzecz to nie mam pojęcia co to mogłoby być… Jak trzy to może syna, który jest spełnieniem moich marzeń, moją miłością, małżonkę i nasz dom to jak żyjemy… Czy piłkę do siatkówki? Hm… raczej nie, bo na bezludnej wyspie chyba nie kontynuowałbym kariery więc byłaby ona kompletnie niepotrzebna.