Krótka piłka: Piotr Nowakowski
Karol Kłos to nie jedyny profesjonalny siatkarz, który późno zaczął przygodę z volleyem. Ba! Nie jedyny taki środkowy. Idąc dalej – nie jedyny, który mimo późnego startu zdążył już zaistnieć i znaleźć miejsce w męskiej reprezentacji. Jej niepowodzenia nasz rozmówca tłumi w sobie. Ale i radością na boisku często nie eksploduje. „Introwertyk” – opisuje sam siebie siatkarz AZS-u Częstochowa. Niektórzy nazywają to skromnością. Co do jego umiejętności – tu nikt o pojęcia się nie spiera. Po prostu – talent. Piotr Nowakowski.
PlusLiga: Przed wykonaniem ważnej zagrywki…
Piotr Nowakowski: Koncentruję się na tym, żeby jak najlepiej najpierw wyrzucić piłkę, potem w nią trafić. Chcę zdobyć punkt za wszelką cenę i dlatego robię w tym elemencie dużo błędów. Czasem trenerzy mówią, żeby nie starać się utrudnić odbiór za każdym razem. Czasem radzą po prostu przebić piłkę i dać przeciwnikowi szansę się pomylić. Ale już tak mam, że jednak zawsze staram się przysporzyć jak najwięcej kłopotów. W momencie samej zagrywki próbuję się już kompletnie wyciszyć. Nie patrzę, co się dzieje wokół.
- Siatkarski rytuał…
Przed meczem jem solidny, dobry obiad. Żeby nie opuściły mnie siły. Np. makaron, pierś z kurczaka. Ważne żeby był pożywny.
- Najtrudniejszy element siatkarski…
- Zgadzam się z trenerem Castellanim, że jest to blok. Ciężko jest skutecznie zablokować, gdy przeciwnik dobrze przyjmie piłkę – wysoko na siatkę. Trzeba wybrać pewne rozwiązanie. Gdy czasami poczekasz trochę dłużej, potem możesz nie zdążyć dojść na skrzydło i blok się nie uda.
- Gdy przegrywam mecz….
- Jestem zły na siebie, nawet jak zagrałem dobre spotkanie. Zawsze wychodzę z założenia, że mógłbym nawet być najgorszy na boisku, ale chciałbym wygrać. Staram się szybko zapomnieć o porażkach. Choć oczywiście wyciągam z popełnionych błędów jakieś wnioski. Nie jestem zbyt impulsywny, raczej introwertyczny. Powoli wyciszam to w sobie, nie zwierzam się nikomu.
- Jeśli nie siatka to…
- Ciężko jest mi sobie wyobrazić siebie w jakimś innym zajęciu pozasportowym. Zwłaszcza innym niż siatkówka. Na pewno byłby jakiś sport. Może koszykówka – z racji wzrostu. Kiedyś lubiłem w nią grać, ale raczej na lekcjach w-f. Potem już tylko siatkówka, siatkówka, siatkówka. Zaczęło się od Metra Warszawa w liceum.
- Nie wierzę w…
- Żadne przesądy, zjawiska paranormalne. Uwierzę, jak zobaczę.
- Kobieta…
- Proszę o inne pytanie – w ramach prezentu imieninowego (rozmowa przeprowadzana 28. czerwca)
- Moja słabość…
- Komputer. Sporo czasu przy nim spędzam. Zależy od dnia, ale tak ze 3 – 4 godz. dziennie to minimum. Nie siedzę do późna w nocy, bo przed treningami czy meczami trzeba się dobrze wyspać. Najwięcej czasu poświęcam na gry – np. World of Warcraft. Grałem w to z kolegami z akademika z Częstochowy. To było nasze wspólne zainteresowanie. Jeżeli gra się z dobrymi znajomymi w tym samym czasie, to jest całkiem dobra rozrywka. Kiedy wyjeżdżamy z drużyną a mamy połączenie z internetem, to staram się grać ze starymi kumplami. Sam nie wiem, co mnie w tym pociąga, ale bardzo mi się podoba. Dobre jest to, że kiedy nie mam okazji widzieć się z moimi znajomymi, to chociaż w ten sposób możemy porozmawiać, pobawić się wspólnie.
- Gdybym miał znów 13 lat…
- To wcześniej zacząłbym trenować siatkówkę. Może efekty mojej pracy byłyby jeszcze lepsze. Nie szkoda by mi było tych kilku lat beztroski. Co innego mógłbym robić? Pewnie więcej siedzieć przy komputerze (śmiech). Ale ile można! Oprócz tego, nic więcej bym nie zmienił.
- Na bezludną wyspę zabrałbym…
- Piłkę – obojętnie jaką, każda może służyć do siatkówki. Na pewno komputer, z łączem internetowym. Jestem od tego trochę uzależniony. No i może kobietę, żeby nie było tak samotnie. Jest pewna konkretna, ale kto to taki, to zachowam dla siebie.