Krótka piłka: Tuomas Sammelvuo
Grał już w lidze fińskiej, włoskiej, francuskiej, rosyjskiej, japońskiej. Teraz przyszedł czas na PlusLigę. Na razie jego forma jest pod dużym znakiem zapytania, szczególnie gdy popatrzy się na ostatnie występy reprezentacji Finlandii na mistrzostwach Europy. On sam nie lubi przegrywać i otwarcie mówi, że jest wtedy wkurzony… Oby w Kędzierzynie porażki przychodziły rzadziej niż podczas występu na ME, gdzie jego drużyna odniosła aż 5 porażek i ostatecznie zajęła 12. miejsce. Tuomas Sammelvuo.
PlusLiga: Przed wykonaniem ważnej zagrywki…
Tuomas Sammelvuo: Biorę głęboki wdech dwa razy, potem staram się skupić tylko na piłce… Czasami serwuję wtedy bardzo mocno, czasami taktycznie flotem. Koncentruję się na tym, co muszę wykonać i to nie tylko jak dostarczyć piłkę na drugą stronę siatki, ale dokładnie co wykonać krok po kroku- ile wziąć oddechów, jak ułożyć rękę…
- Siatkarski rytuał…
- Drzemka przed meczem… Jak na przykład spotkanie rozgrywamy o 18 to tak o 15 lubię się położyć na godzinkę. Potem wstaję i już całkowicie jestem skoncentrowany na zbliżającej się grze… Nic specjalnego więcej nie robię i nie mam żadnych rytuałów
- Najtrudniejszy element siatkarski…
- Hm… Ciężko mi powiedzieć jaki dla mnie jest najtrudniejszy element. Uważam, że ogólnie siatkówka jest bardzo skomplikowaną dyscypliną sportu, biorąc pod uwagę zasady gry. Również jest to sport bardzo drużynowy i cały czas musimy doskonale współpracować z pozostałymi zawodnikami na parkiecie.
- Gdy przegrywam mecz….
- Jestem wkurzony, bo nie lubię przegrywać jak zapewne każdy. Jednak po takim meczu staram się przeanalizować gdzie popełniłem błędy, wyciągnąć z tego wnioski i następnym razem staram się to zrobić lepiej. Gdy przegrywasz uczysz się czegoś, widzisz z czym masz jeszcze problemy i poprawiasz to. Czasami kiedy zdarza się to w ważnym meczu trudno jest mi to zaakceptować.
- Jeśli nie siatka to…
- Inna dyscyplina sportu… Ciężko mi powiedzieć, na którą padłby mój wybór, bo jednak siatkówką zajmuję się już długo. Był też pewien okres w moim życiu kiedy próbowałem swoich sił w skokach narciarskich, ale jak widać zwyciężyła siatkówka.
- Kobieta…
- Moja żona. Jest ona tak jak moje dzieci najważniejszą osobą w moim życiu. Jest mi zawsze pomocna i zawsze mogę się z nią dzielić moimi problemami. Jak przegrywam spotkanie, jadę do domu, rozmawiam o tym z rodziną i pomagają mi o tej porażce zapomnieć… Często się zdarza, że są razem ze mną na meczu i wtedy dają mi ogromne wsparcie, nawet sama myśl, że siedzą na trybunach i mnie dopingują.
- Gdybym miał znów 13 lat…
- Grałbym już w siatkówkę, bo zacząłem to robić w wieku 8 lat… A tak poza tym to chodziłbym do szkoły. Miło wspominam tamten okres, dobrze się uczyłem i nigdy nie miałem tam większych problemów.
- Moja słabość…
- Przejmowanie się wszystkim za bardzo. Często po przegranym meczu za dużo o nim rozmyślam, za bardzo się nim przejmuję. Jestem wtedy bardzo krytyczny wobec swojej gry, czasami za mocno… Ale cóż to jest część mnie i czasem może jest to moją słabością, a czasem może siłą…
- Nie wierzę w…
- Nieszczerość… Wierzę, że każdy jest sobą, nie udaje drugiej osoby. Po prostu jakby to pytanie odwrócić to wierzę w szczerość… Może to łatwo powiedzieć, że się w nią wierzy i dotyczy to każdej sprawy czy w życiu prywatnym, czy w sporcie, ale ja wierzę w szczerość drugiej osoby.
- Na bezludną wyspę zabrałbym…
- Na pewno rodzinę i Terenca Martina. (śmiech) Jeżeli by się zdarzyło, że z jakiś powodów bliscy nie mogliby ze mną tam pojechać, to na pewno zabrałbym Terrego i jestem przekonany, że bawilibyśmy się razem znakomicie.