Krzysztof Gierczyński: nie wykorzystaliśmy swojej szansy
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie kryli żalu po porażce 1:3 w piątym spotkaniu play off o brązowy medal mistrzostw Polski. - Jeśli się nie wykorzystuje nadarzających się okazji, to się nie wygrywa. Tak to wyglądało w środę po naszej stronie - komentował na gorąco przyjmujący JW.
- Walczyliśmy do samego końca, wyrównaliśmy stan rywalizacji na 2:2 i wszystko decydowało się w piątym meczu. Gospodarze, przy własnej publiczności i własnych ścianach rozstrzygnęli ten bój na swoją korzyść, byli zespołem lepszym - tak tylko mogę spuentować ten ostatni pojedynek - powiedział Krzysztof Gierczyński.
Jego zdaniem o losach meczu zdecydowała druga partia, w której jastrzębianie, w decydującej fazie gry prowadzili trzema oczkami (19:16). Nie zdołali jednak dowieźć przewagi do końca i zamiast prowadzić 2:0, pozwolili rywalom zremisować i nabrać wiatru w żagle. - Może też niepotrzebnie sędzia odgwizdał tę „kiwkę” w końcówce, bo wiadomo, że jest to specyficzne zagranie, lekko pchane. To była kluczowa część seta, mógł puścić akcję, a wtedy mogło być różnie - żałował najbardziej doświadczony zawodnik górniczej ekipy.
Podkreślił też, że w tym decydującym boju, gdy obydwie drużyny rzuciły na szalę wszystko czym dysponowały, trochę dało znać o sobie zmęczenie. - Spójrzmy na szóstkę Bełchatowa. Zawodnicy, którzy grali trochę mniej w ciągu sezonu, jak choćby Marechal, w końcówce dostali swoją szansę - zauważył akcentując, że Nicolas Marechal bardzo dobrze czuł się w środowym spotkaniu i w sporej mierze przyczynił się do zwycięstwa bełchatowian.
- Dodatkowo, Skra zmieniła trochę swoją grę w porównaniu z wcześniejszymi meczami. Mniej ryzykowali w polu serwisowym i nie psuli tylu zagrywek, co wcześniej. W pewnych ustawieniach też grali trochę inaczej, dużo ryzykowali, mało kiwali i to im się sprawdziło. Cóż, była szansa, nawet kilka, ale jeśli się nie wykorzystuje nadarzających się okazji, to się nie wygrywa. Tak to wyglądało w środę po naszej stronie - podsumował Krzysztof Gierczyński.