Krzysztof Gierczyński: odczarować Podpromie
Jastrzębski Węgiel wygrywając z Asseco Resovią 3-0 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów zrobił duży krok w stronę awansu do Final Four w Ankarze. Rewanżowy mecz rozegrany zostanie w hali na Podpromiu 11.02. o godz. 18, gdzie po raz ostatni zespół z Jastrzębia wygrał 13.02.2008 roku.
- Suchy wynik może sugerować, że zwycięstwo przyszło nam łatwo, ale tak wcale nie było – mówi Krzysztof Gierczyński, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. - Był to mecz naprawdę wielkiej walki i o końcowym rezultacie decydowało kilka piłek. W tych końcówkach setów wszystko ułożyło się akurat po naszej myśli, dlatego wygraliśmy 3-0, ale gdyby słoneczko trochę więcej zaświeciło dla Resovii, to mogło być równie dobrze w drugą stronę. My wykazaliśmy się ogromną determinacją i chęcią walki. Zadziałała również klątwa naszej hali, która dalej pozostaje zaczarowana dla Resovii. Mam jednak nadzieję, że w Rzeszowie nam uda się odczarować halę Podpromie, bo ciężko nam się gra w Rzeszowie, aczkolwiek w dwumeczu ligowym byliśmy lepsi od Resovii. Nie miałbym nic przeciwko żeby ta rywalizacja w Lidze Mistrzów zakończyła się dla nas tak, jak w PlusLidze – stwierdza przyjmujący ekipy z Jastrzębia, który w środy wieczór decydujące ciosy zadawał w końcówkach setów
- Zachowaliśmy więcej zimnej krwi – opisuje Gierczyński. - W I secie Resovia nie mogła się wstrzelić w boisko. Popełniła kilka błędów w ataku, co pozwoliło nam odskoczyć. W drugiej partii zaczęliśmy nieźle, bo od dość wysokiego prowadzenia. Później jednak mecz się wyrównał, ale w końcówce znów odjechaliśmy Resovii. Podobny scenariusz był w trzecim secie. Wygląda więc na to, że wytrzymaliśmy lepiej psychicznie te końcówki setów. Pomogła nam nasza hala i wszystko wokół – mówi Gierczyński, który w latach 2008-2010 występował w barwach Asseco Resovii. Przyjmujący ekipy z Jastrzębia, że trochę w szeregach rywali widoczny był brak kontuzjowanego Krzysztofa Ignaczaka. - Jeśli chodzi o element obrony, to Igła na pewno pomógłby swojej drużynie. Natomiast co do przyjęcia, to w niego i tak raczej nikt nie zagrywa. My też mieliśmy w tym meczu taktykę kierowania zagrywki w innych zawodników. Natomiast w obronie na pewno on zrobiłby różnicę – mówi Gierczyński i dodaje, że jego zespół nie pojedzie do Rzeszowa tylko po dwa wygrane sety, które dadzą awans do Final Four. - Jedziemy zagrać tyle setów, ile będzie potrzeba do zwycięstwa. Nie będziemy kalkulować – zapewnia Krzysztof Gierczyński.