Krzysztof Gierczyński: w europejskich pucharach łatwiej niż w PlusLidze
Przyjmujący Tytana AZS, Krzysztof Gierczyński nie ukrywa, że dla jego zespołu celem numer jeden jest awans do finału Challenge Cup. Były zawodnik Asseco Resovii jednak zaznacza, że jego zespół w play-off PlusLigi na pewno jeszcze ostatniego słowa nie powiedział.
- Przyjechaliśmy do Rzeszowa, żeby zagrać dobre mecz i staraliśmy się nie myśleć o tych czekających nas półfinałach - mówi KRZYSZTOF GIERCZYŃSKI. - Chociaż sytuacja w PlusLidze jest taka, że łatwiej jest dojśc do finału w europejskich pucharach niż do finału rodzimej ligi. PlusLiga jest bardzo silna co widać po zespołach, a dla nas świetną sprawa byłoby zagrać w finale Challenge Cup. Oczywiście w play-offach chcemy się pokazać z jak najlepszej strony. Jeśli będzie tylko okazja to postaramy się odmienić losy rywalizacji, ale wiemy z kim się mierzymy i jak będzie to trudne. Resovia chce zdobyć złoty medal, a my mamy swoje cele. To jest jedna sport i dopóki piłka w grze to szanse nadal istnieją.
- W obu pojedynkach mieliście okazję na odwrócenie losów rywalizacji…
- W pierwszym meczu po wygraniu III seta liczyliśmy, że w kolejnym pójdziemy za ciosem i doprowadzimy do tie-breaka, w którym często różne rzeczy się dzieją, ale się nie udało. Najbardziej szkoda I seta piątkowego pojedynku. Przy naszym prowadzeniu 18:14mieliśmy kontrę ale jej nie wykorzystaliśmy i za chwilę ta nasza duża przewaga stopniała. Oczywiście to jest teraz gdybanie, ale wygrywając inauguracyjna partię spowodowalibyśmy, że ciśnienie w szeregach Resovii by wzrosło, a tak to oni już nawet mimo przegranego III seta kontrolowali grę. W obu meczach nasza gra wyglądała w miarę dobrze. O naszych przegranych zaważyło to, ze w decydujących momentach nie potrafiliśmy się skutecznie przeciwstawić. Resovia jest zespołem bardziej doświadczonym i to wykorzystała. W momencie w którym należało postawić kropkę nad i to właśnie robili.
- Przez ostatnie lata w fazie play-off rywalizacja rzeszowsko-częstochowska w której uczestniczyłeś, nawet po obu stronach, zawsze kończyła się na trzech meczach…
- Nie chciałbym żeby to się powtórzyło i dobrze by było, żebyśmy wygrali ten najbliższy mecz u siebie, a dalej to się zobaczy. Na razie jednak mamy europejskie puchary na których bardzo nam zależy i dopiero później będziemy się zastanawiać nad rewanżem z Resovią. Wszystkie znaki jednak wskazują, że Rzeszów jest poza naszym zasięgiem, ale fajnie byłoby wygrać chociaż jeden mecz. Na pewno nie odpuścimy tej rywalizacji o awans do czwórki.