Krzysztof Gierczyński: wciąż można odwrócić losy rywalizacji
Jastrzębski Węgiel przegrał już dwa mecze o brązowy medal PlusLigi. Trzecie starcie ze Skrą Bełchatów zostanie rozegrane w środę 29 kwietnia. - Chęci i ambicji na pewno nam nie zabraknie, ale też musimy wyjść na boisko z wiarą w zwycięstwo - stwierdził najbardziej doświadczony zawodnik JW.
PlusLiga: 0:2 w rywalizacji o brązowy medal mistrzostw Polski nie brzmi optymistycznie?
Krzysztof Gierczyński: Nie będę opowiadał, że jesteśmy faworytem w tym play offie, że wyciągniemy wynik i wygramy, bo nasza sytuacja po sobotnim spotkaniu jest nieciekawa. Oczywiście, pamiętam w swojej siatkarskiej przygodzie taką rywalizację o brązowy medal, w której moja drużyna przegrywała 0:2, by ostatecznie rozstrzygnąć wynik na swoją korzyść. Może więc historia się powtórzy? Niemniej, zdajemy sobie sprawę, że Bełchatów w każdym secie grał lepiej od nas o kilka punktów. Mieli też trochę więcej szczęścia, ale także większą siłę w polu serwisowym i w ataku. Największa różnica uwypukliła się jednak w sile zagrywki.
- Momentami wyglądało to nawet tak, jakby Skra, nie wy, grała na własnym boisku.
- Siatkarze Skry szanowali piłkę. Popełniali błędy na zagrywce, ale też punktowali tym elementem, potrafili odrzucić nas od siatki i skazać na granie wysoką piłką. A to już połowa sukcesu, bo rywalom łatwiej było wtedy ustawić blok, my z kolei traciliśmy okazję na zdobywanie cennych punktów, trwoniliśmy wypracowaną na początku każdego z setów przewagę. Jedna pomyłka powodowała kolejną, a popełniając 2-3 błędy w serii, z zespołem takim jak Skra - choć pewnie dla nich sezon nie jest udany, ale ciągle są groźnym przeciwnikiem - kończy się tak, jak w sobotę. Doszedł do zdrowia Michał Winiarski, mają na ławce zawodników, którzy jeszcze są głodni grania, bo grali mniej w trakcie sezonu, a kończą im się kontrakty i chcą się pokazać. Tak samo zresztą jak i my. Chociaż przegrywamy w tej batalii 0:2, nie składamy broni.
- Przed półfinałem PP Michał Łasko stwierdził, że zespół nie jest w najwyższej formie. Coś w tym jest, bo widać, że ambicji i woli walki wam nie brakuje, ale jest jakby znużenie…
- Czujemy, że aktualnie nie gramy takiej siatkówki, jaką graliśmy wcześniej, przyszedł moment takiego zmęczenia mentalnego, fizycznego też na pewno, bo praktycznie przez cały sezon graliśmy jedną szóstką. W pewnym momencie musiało się to odbić na naszej dyspozycji. W Skrze na przykład jest Marechal, który na oczątku sezonu grał bardzo dobrze, potem gorzej, ale odpoczął i teraz wchodząc daje dobre zmiany. O Winiarskim wspomniałem przed chwilą. To są sytuacje, które na bieżącym etapie sezonu mają spore znaczenie.
- W Jastrzębiu jest Bartman, który wrócił po kontuzji i też jest głodny gry.
- No tak, ale on potrzebuje więcej czasu, żeby złapać dobrą dyspozycję. Dwa - trzy tygodnie to w jego przypadku trochę za mało, żeby się odbudować po tak długiej przerwie. Robi co może, cieszymy się, że jest zdrowy, ale zamiast prowadzić w walce o brąz - przegrywamy.
- Miałam wrażenie, że w sobotę w waszej grze było też dużo niedokładności, nieporozumień. Za bardzo chcieliście wygrać, każdy chciał rozstrzygnąć losy meczu w pojedynkę?
- Faktycznie było kilka takich sytuacji, ale właściwie nie wiem skąd to się wzięło. Wcześniej, tak na treningach jak i podczas meczów, nigdy tak nie było. Może rzeczywiście za bardzo chcieliśmy zdobyć punkt i za szybko chodziliśmy do ataku, mijając się z piłką. Na Skrę nawet te kilka sytuacji to już bardzo dużo, za dużo.
- Trzecia część rywalizacji o brąz zostanie rozegrana już w środę, 29 kwietnia. Cztery dni to mało czy dużo, żeby zmienić cokolwiek?
- Fizycznie na pewno będziemy wyglądali tak samo, bo w ciągu kilku dni nic w tym temacie nie można zmienić. Na pewno też zagramy podobną siatkówkę, jak w poprzednich meczach. Możemy jedynie popracować nad sferą mentalną. Chęci i ambicji na pewno nam nie zabraknie, ale też musimy wyjść na boisko z wiarą w zwycięstwo. Wiara to w tej chwili słowo - klucz. Wiara w to, że jeszcze można odwrócić losy rywalizacji, bo można.
- Może należałoby siąść wspólnie i porozmawiać od serca przed tym najważniejszym chyba spotkaniem sezonu?
- Pewnie tak się stanie, zwłaszcza, że pogoda jest sprzyjająca. Chociaż z drugiej strony, chciałbym też wytłumaczyć kibicom jak to wszystko wygląda. Jesteśmy ze sobą od dziewięciu miesięcy, z kolegami z drużyny spędzamy więcej czasu, niż z własnymi rodzinami i czasami mamy już po prostu dosyć patrzenia na siebie. Niestety, taka jest rzeczywistość. Może nie we wszystkich drużynach, ale tak bywa, że po setkach podróży, licznych pobytach w hotelach, najzwyczajniej w świecie mamy już siebie dosyć.
- Pewnie więc z radością przyjął pan zmiany w kalendarzu ligowym na sezon 2015/16?
- Tak, tyle, że są one wymuszone rokiem olimpijskim, wszystko jest podporządkowane olimpiadzie. Rozumiemy to tak my, jak i działacze czy sponsorzy. Generalnie pomysł nie jest zły, szczególnie dla tych drużyn, które będą bić się o mistrzostwo kraju. Trzeba będzie walczyć od pierwszego do ostatniego pojedynku fazy zasadniczej, niezależnie od tego czy przyjedzie Resovia, Skra czy zespół z dołu tabeli. Nie będzie można odpuścić ani jednego meczu czy pomyśleć: ok, przyjdą play offy, to się sprężymy. Wydaje mi się, że to w miarę sprawiedliwy system.
- Wspomniał pan, że wszyscy walczą o kontrakty. Pan swój już wywalczył?
- Po tym sezonie kończy mi się kontrakt w Jastrzębiu, ale jestem już po słowie z działaczami. Być może zostanę, ale pewny będę dopiero wtedy, gdy podpiszę nową umowę. Wielu zawodnikom w naszej drużynie kończą się kontrakty, ale nie chciałbym wypowiadać się na ten temat, bo i tak pojawia się wiele plotek.
Powrót do listy