Krzysztof Gierczyński: zagrać nie gorzej, niż u siebie
Hiszpanie na pewno zagrają o niebo lepiej, niż miało to miejsce tydzień temu. Jedziemy w lepszych humorach, bo udało nam się wygrać. Prawda jest taka, że podczas pierwszego meczu zrobiliśmy wszystko to, co zrobić mieliśmy - mówi przed rewanżowym meczem z Unicają Almeria w 1/16 Challenge Cup Krzysztof Gierczyński, przyjmujący Tytana AZS Częstochowa.
PlusLiga: W niedzielę przegraliście ze Skrą Bełchatów 0:3. W drugim i trzecim secie byliście bliscy zwycięstwa, ale ostatecznie triumfowali goście. Czego zabrakło w tych dwóch ostatnich partiach?
Krzysztof Gierczyński: Zabrakło tego, co pokazuje od kilku sezonów Bełchatów, czyli sprytu i dobrej, równej gry. Trzeba jeszcze zaznaczyć, że bełchatowianie przyjechali do Częstochowy bez dwóch podstawowych graczy – Mariusza Wlazłego i Bartosza Kurka. Można powiedzieć, że trener Jacek Nawrocki dał pograć wszystkim swoim zawodnikom. Co więcej zawodnicy z Bełchatowa po mimo trudnych piłek potrafili spokojnie je rozegrać i zmieścić w naszym polu, czy to plasując ją, czy kiwając. Takiej gry u nas zabrakło. Myślę jednak, że takiej gry brakuje nie tylko nam, ale również kilku innym zespołom PlusLigi. Aby wygrać ze Skrą Bełchatów trzeba wywrzeć na nich presję, nam się to niestety nie udało.
- W spotkaniu z mistrzem Polski w wyjściowej szóstce zabrakło dwóch podstawowych zawodników Fabiana Drzyzgi i Łukasza Wiśniewskiego. Czy ich nieobecność pana zdaniem przełożyła się na wynik meczu?
- Wspomniani zawodnicy nie zagrali od początku. Pojawili się dopiero w dalszej części meczu na zmianach. Przed spotkaniem wiedzieliśmy, że chłopaki nie zagrają, bo leczą drobne kontuzje. Zdawaliśmy sobie sprawę, że bez nich będzie ciężko grać zwłaszcza przeciwko Skrze. Niemniej przed nami bardzo ważne i trudne spotkanie w Challenge Cup, dlatego najważniejsze jest to, aby w pełni byli gotowi do środowego meczu. W niedzielnym meczu praktycznie każdy zawodnik dostał szansę gry, trenerzy rotowali składem. Żałujemy tylko, że nie udało nam się przy tym zdobyć żadnych punktów. Goście przerwali taką naszą mini zwycięską passę.
- Od kilku meczów powtarza się taka sytuacja, że na boisko za pana wchodzi Miłosz Hebda. Czy czuje pan jego oddech na swoich plecach?
- Nie, nie czuje nic takiego. Cieszę się, że Miłosz może wejść na boisko i zagrać dobrze. Przypomnę, że w tej chwili mamy za sobą pół roku ciężkich treningów oraz kilkanaście rozegranych meczów ligowych, pucharowych i sparingów. Zawodnicy z wyjściowej szóstki są już trochę przeciążeni. Pozostali zawodnicy również ciężko pracowali, ale są nieco mniej obciążeni i teraz czują się wyśmienicie. Wiem jak to jest, bo sam to „przerabiałem” w Resovi Rzeszów podczas drugiego sezonu. Poza tym nasi zmiennicy są dużo młodsi. Myślę, że w każdej drużynie zawsze znajdzie się taka osoba, która jest w stanie zastąpić kolegę, który ma słabszy dzień. Ja mogę się tylko cieszyć, że Miłosz jest w dobrej dyspozycji i w każdej chwili może wejść na boisko i pomóc całemu zespołowi.
- Nawiązując jeszcze do rewanżowego meczu z Unicają Almeria, który zagracie w środę w Hiszpanii. Jedziecie tam na pewno w dobrych humorach, bo udało wam się wygrać pierwsze spotkanie 3:1. Jednak rewanż będzie trudniejszy, bo gospodarze zagrają w hali, którą dobrze znają, a w dodatku będą mieć za sobą swoją publiczność.
- Hiszpanie na pewno zagrają o niebo lepiej, niż miało to miejsce tydzień temu. Jedziemy w lepszych humorach, bo udało nam się wygrać. Prawda jest taka, że podczas pierwszego meczu zrobiliśmy wszystko to co zrobić mieliśmy. Wykorzystaliśmy to, że graliśmy u siebie i mieliśmy wsparcie kibiców. Przeciwnik na pewno był zaskoczony temperaturą, z resztą my też. Trzeba się spodziewać, że gospodarze zagrają lepiej i będą starali się wykorzystać swoje atrybuty – halę i publiczność. Myślę, że ta drużyna jest w naszym zasięgu. Wystarczy, że zagramy nie gorzej, niż w czwartek i awansujemy do kolejnej rundy.
- Przy ewentualnym awansie dalsza drabinka układa się bardzo pomyślnie dla AZS-u, bowiem w 1/4 trafilibyście na zespół z Francji bądź z Białorusi, więc jest o co walczyć.
- Należy pamiętać, że teraz nie ma drużyn słabych. Niezależnie czy przyszłoby nam zagrać z Francuzami czy Białorusinami to nie można z góry założyć, że będą to łatwe spotkania. Teraz siatkówka jest szybka i poziomy między zespołami się wyrównują. Ta drabinka jest dla nas ułożona pomyślnie i szczęśliwie. Jednak to szczęśliwe ułożenie trzeba jeszcze poprzeć dobrą grą.