Krzysztof Ignaczak: porażka ze Skrą uczy pokory
W spotkaniu na szczycie PlusLigi pomiędzy liderem PGE Skrą Bełchatów i wiceliderem Asseco Resovią Rzeszów, górą znów byli mistrzowie Polski, którzy w hali „Energia” pewnie pokonali gości 3:0. - Trzeba pogratulować zespołowi Skry – przyznał po meczu Krzysztof Ignaczak, który teraz myślami jest już tylko przy spotkaniu rewanżowym z hiszpańskim CAI Teruel.
PlusLiga: To był dla was trzeci z rzędu przegrany mecz z PGE Skrą… nie boicie się, że to fatum z bełchatowskim zespołem powróci?
Krzysztof Ignaczak: Nie, to nie tak, że to jest fatum Skry. Dzisiaj trener zdecydował się na takie, a nie inne ustawienie i dał pograć innym - może nie zmiennikom, bo mamy dwunastu wyrównanych ludzi, więc trudno mówić o zmiennikach. Każdy z nas chciał się tu pokazać z jak najlepszej strony. Skra zagrała tą pierwszą szóstką i zaprezentowała bardzo dobrą siatkówkę. Przede wszystkim grała bardzo skutecznie z pierwszego ataku oraz z kontr. Ciężko było grać z zespołem Skry. Dla nas teraz najważniejszy jest pucharowy mecz rewanżowy, który zagramy już we wtorek z zespołem z Hiszpanii. Pierwszy przybliżył nas do awansu, miejmy nadzieję, że drugi też wygramy i przypieczętujemy ten awans do półfinału Pucharu CEV. A dzisiaj trzeba pogratulować zespołowi Skry i życzyć powodzenia w konfrontacji z Knack Roeselare.
- Dobrze wam się wiedzie na europejskich parkietach. Jako jedyni w tym tygodniu potrafiliście odnieść zwycięstwo. O tym, jak trudny jest ten hiszpański teren, przekonała się rok temu Skra, która w pięciu setach przegrała z mistrzem Hiszpanii. Proszę powiedzieć, jak wyglądał wasz środowy mecz z CAI Teruel, bo niestety polscy kibice nie mieli możliwości go oglądać.
- Jak wyglądał ten mecz w Hiszpanii? Ciężko gra się na wyjeździe, gdzie dzieją się różne rzeczy, które nie są związane z grą i na które nie mamy wpływu. Cieszy nas to, że wygraliśmy i potrafiliśmy sobie poradzić z przeciwnikiem, bo przegrywaliśmy już 1:2, a doprowadziliśmy do tie-breaka i go wygraliśmy. Mam nadzieję, że ten mecz rewanżowy będzie troszeczkę łatwiejszy, bo na naszym terenie i ściany tym razem będą nam pomagać, a nie kolegom z Hiszpanii…
- … czyli jednak było trochę kontrowersyjnych decyzji?
- No było, nawet nie trochę, a może więcej niż trochę. Ale jesteśmy dobrej myśli, a ta porażka ze Skrą uczy pokory i dużo nam daje, wiemy gdzie i z kim się znajdujemy, i ile nam jeszcze brakuje do tego zespołu. Ale tak jak powiedziałem – jesteśmy optymistami, cały czas patrzymy w przyszłość i myślimy o kolejnym meczu z Teruel.
- Zarówno w ostatnim meczu pucharowym, jak i dziś, musieliście radzić sobie bez Gyorgy Grozera. Jest szansa, że wasz nominalnie pierwszy atakujący dołączy do zespołu na to rewanżowe spotkanie?
- Gyorgy miał zapalenie oskrzeli i trudno powiedzieć, w jakim będzie stanie. Nasz sztab medyczny na pewno zrobi wszystko, aby doprowadzić go do stanu używalności. Będzie ciężko, żeby wystąpił, bo tydzień odpoczynku bez gry, choroba, gorączka - to na pewno nie byłby dla niego łatwy powrót, ale Tomek [Józefacki] jest w dobrej formie i - choć ten mecz ze Skrą nam wszystkim nie wyszedł…
- Podobno to on właśnie pociągnął grę Resovii z CAI Teruel…
- Dokładnie. Tomek sobie doskonale radził tam w Hiszpanii i liczymy, że podobnie będzie w rewanżu.
- Jeśli wygracie we własnej hali, to unikniecie rozgrywania „złotego seta”, który to w przypadku, kiedy drużyny dzielą się zwycięstwami, decyduje o awansie. Jakie jest Pana zdanie na ten temat? Dla kibiców na pewno jest ciekawiej, a dla samych siatkarzy?
- To jest loteria. Na pewno handicap ma ten, kto gra u siebie rewanż, bo decyduje tutaj jego sala i kibice, dlatego nie wiem… ta formuła jest taka troszkę faworyzująca zespół, który gra ten drugi mecz u siebie. Nawet, jeżeli wygra się na własnym parkiecie, to wiadomo, że na sali przeciwnika czasami bywa różnie. Ciężko jest grać ten set, to jest rzeczywiście nerwówka. Chwila, moment nieuwagi, kilka prostych błędów, a to może spowodować, że już później nie można odrobić tych strat. Cztery punkty w secie rozgrywanym do piętnastu, to jest jednak ogromna zaliczka i jeśli się na początku nie przypilnuje, to może być ciężko.
- Jeśli wyeliminujecie mistrza Hiszpanii, to w półfinale prawdopodobnie przyjdzie wam się zmierzyć z włoskim Silsley’em Treviso. Przeciwnik z najwyższej półki.
- To już fajny rywal i dobrze byłoby się zmierzyć z takim zespołem, jakim jest rywal z Treviso, ale poczekajmy. Dla nas teraz najważniejszy jest ten wtorkowy mecz i przypieczętowanie tego awansu do kolejnej fazy rozgrywek, a później będziemy się zastanawiać, co dalej.
- Jesteście drugą siłą PlusLigi, jest więc szansa, że spotkacie się ze Skrą w wielkim finale, a nie tak, jak to było w poprzednim sezonie, już na etapie półfinału.
- Chcielibyśmy utrzymać to drugie miejsce w tebeli i mieć szansę zmierzenia się z nimi w finale. Nikt nam za darmo tego nie da. Musimy wywalczyć sobie to na boisku. Jest kilku kandydatów aspirujących do gry o medale. Mam tu na myśli zespoły ZAKSY, czy Politechniki, które mają duże aspiracje. Jest Częstochowa, która jest taką niespodzianką w tym roku. Wszyscy walczą i zdobywają ligowe punkty w tej II rundzie. My musimy utrzymać tę pozycję wicelidera, bo prawdopodobnie nie uda nam się już dogonić zespołu z Bełchatowa i miejmy nadzieję, będziemy mieli okazję - po wygranym półfinale, spotkać się z nim z finale.
- Wszyscy zastanawiają się, jak drużyny poradzą sobie z tym szaleńczym tempem rozgrywek. Jak jest z tym zmęczeniem u was? Wy też graliście na kilku frontach – występowaliście w Pucharze Polski, nadal rywalizujecie w europejskich pucharach, a to wszystko trzeba pogodzić z rozgrywkami PlusLigi.
- Tempo jest zawrotne, ale walczymy dalej. Fajnie by było, gdyby wszyscy złapali ten wiatr w żagle, drugi oddech i mogli pokazać pełnię swoich umiejętności, bo niektóre spotkania – niestety, ale to chyba przez ten system rozgrywek, który tak goni - nie stoją na wysokim poziomie. Jest masa niewymuszonych, prostych błędów, a to jest chyba powodem zmęczenia, które nam towarzyszy, ale to jest nasza praca, nie mamy, co narzekać. Taki jest system rozgrywek, każdy ma takie same warunki stworzone do gry, trzeba grać i wygrywać.
- W czwartek poznaliśmy nazwisko trenera reprezentacji Polski. Andrea Anastasi to dobry wybór?
- Nie mnie oceniać. Jest sztab ludzi od tego, są to osoby na odpowiedzialnych stanowiskach i oni wybierają. My jesteśmy tylko chłopakami, którzy starają się grać w reprezentacji. A czy to dobry wybór – czas pokaże.