Krzysztof Ignaczak: ZAKSA nie wypuści już finału z rąk
Jastrzębski Węgiel przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 0:3 w pierwszym starciu półfinałowym PlusLigi. Jastrzębianie nie udźwignęli mentalnie stawki meczu, choć jak zauważył Krzysztof Ignaczak, gdyby wygrali inauguracyjną partię, rywalizacja mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej.
Były siatkarz, obecnie ekspert telewizyjny Krzysztof Ignaczak ocenił pierwsze spotkanie półfinałowe pomiędzy mistrzem Polski i liderem rozgrywek a czwartą drużyną rundy zasadniczej. Zdradził też swoje prognozy na drugą część dwumeczu, którego stawką jest wielki finał PlusLigi (12. kwietania w Kedzierzynie-Koźlu, godz.18.00).
Głowy nie wytrzymały
Kibice na pewno są rozczarowani, podobnie jak zawodnicy Jastrzębskiego Węgla, bo przegrali chyba z własnymi emocjami. To nie był ten zespół, który oglądaliśmy w rundzie zasadniczej. Mają kilku graczy, którzy stanęli w półfinałowe szranki po raz pierwszy w swojej karierze, zagrali nie zwykły ligowy mecz, ale batalię o sporą stawkę i to mogło mieć znaczenie. Tacy zawodnicy jak Maciej Muzaj czy Jakub Popiwczak stanęli naprzeciw ZAKSY, która doskonale wie jak smakują półfinały, a nawet mistrzostwo Polski.
Jastrzębianie za bardzo chcieli. Woli walki i chęci gry było w nich mnóstwo, ale głowy trochę nie wytrzymały. Spotkanie zdecydowanie im nie wyszło. W żadnym elemencie nie mogli nawiązać równorzędnej walki. Gdyby udało im się wygrać pierwszą partię, w której przecież prowadzili czterema punktami, prawdopodobnie ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej.
Przetrwali pomarańczową nawałnicę
Przed półfinałową konfrontacją rozmawiałem z chłopakami z ZAKSY i oni spodziewali się nawałnicy, tego że jastrzębianie rzucą się na nich z impetem. Mówili, że muszą to umiejętnie wytrzymać - jak bokser, który wchodzi do narożnika, a chwilę później przechodzi do kontrataku. Tak właśnie zachowała się ZAKSA, bardzo klasycznie. Wyczekali na odpowiedni moment i narzucili przeciwnikom swój styl, zagrali całkiem dobre zawody.
Natomiast w zespole po przeciwnej stronie siatki wszystko się posypało. Kampa rozgrywał coraz bardziej czytelnie, czego konsekwencją były bloki na Olivie i Muzaju. Z drugiej strony, były też sytuacje, kiedy gospodarze mieli pojedynczy blok Toniuttiego i nie kończyli akcji. Jeśli Jastrzębie wierzy w wygraną, takie piłki musi kończyć.
Hurtowe zmiany w II partii - Schwarz, Strzeżek, Gil
Trenerzy na bieżąco analizują wszystkie możliwe statystyki i widocznie widzieli, że w DeRocco wyglądał słabo w przyjęciu zagrywki. Trener Lebedew liczył więc, że Schwarz ustabilizuje ten element. Być może jednak zmiana DeRocco wynikała z jakiegoś urazu kolana, bo schodził z boiska z grymasem bólu na twarzy.
Trzeba też zaakcentować, że w zagrywce obydwie drużyny popełniły masę błędów. Tyle tylko, że kędzierzynianom przyniosło to więcej korzyści, bo przekładało się na odrzucenie rywali od siatki. Nie było może dużo asów serwisowych, ale Kampa musiał ciągle biegać.
Jeśli chodzi o Gila, powiedziałem to w komentarzu telewizyjnym, że często rozgrywający płacą za pomyłki atakujących. Ja nie dostrzegłem jakichś rażących błędów technicznych Kampy. Kilka piłek może było przerzuconych, kilku nie dorzucił, ale ataki w aut przy pojedynczym bloku nie są błędami rozgrywającego.
Liczne roszady w składzie jastrzębian były raczej działaniem na zasadzie „tonący brzytwy się chwyta”. Lebedew próbował zmienić cokolwiek licząc, że może któryś z rezerwowych odmieni bieg zdarzeń.
Kryzys ZAKSY? Raczej zasłona dymna
Mecz zamykający rundę zasadniczą z Asseco Resovią Rzeszów to była trochę zasłona dymna ze strony mistrzów Polski, bo przed nim i tak mieli zapewnione pierwsze miejsce w tabeli. Na podstawie tego, co widziałem w piątek mam wrażenie, że bardzo mocno trenowali w tym ostatnim tygodniu rundy wiosennej i teraz powoli łapią świeżość. Wyglądali zupełnie inaczej. Nie byli tak ospali i bez siły, jak w Rzeszowie. Ta świeżość przełożyła się również na przyjęcie, szczególnie u Rafała Buszka, bo w tym elemencie spisał się świetnie. To z kolei wpłynęło na dobre rozegranie Toniuttiego, który jeśli tylko dostanie piłkę w odpowiedni punkt, potrafi z nią zrobić praktycznie wszystko.
Na wyróżnienie zasłużył cały zespół z Kędzierzyna-Koźle. Konarski i Deroo, który dostał statuetkę MVP, a także Paweł Zatorski zagrali na swoim przyzwoitym poziomie. To wystarczyło, żeby w godzinę z prysznicem rozprawić się z rozchwianym emocjonalnie Jastrzębskim Węglem.
Atuty po stronie kędzierzynian
Liczę jednak na to, że druga odsłona tej rywalizacji będzie zupełnie inna, że będzie sporo walki i dobrej siatkówki. Cały długi sezon czekaliśmy na play offy, a tymczasem może się okazać, że po czterech meczach nie będzie już co zbierać.
Jastrzębianie są w stanie się pozbierać. Teraz nie mają już nic do stracenia i muszą pojechać do Kędzierzyna-Koźle ze świeżymi głowami, wyrzucić w kąt wszystkie obciążenia i myśli o wcześniejszej porażce czy stawce spotkania. Na pewno natomiast wszystkie atuty są po stronie ZAKSY, która choć u siebie będzie pod większą presją niż na wyjeździe, mimo wszystko jest faworytem całego dwumeczu i moim zdaniem nie wypuści już finału z rąk.
Powrót do listy