Krzysztof Wierzbowski - falowanie i spadanie
W meczu 12. kolejki AZS Politechnika Warszawska przegrała z Delectą Bydgoszcz w trzech setach, a postawa stołecznych siatkarzy nie napawała optymizmem. - Nasza gra strasznie faluje w okresie ostatniego miesiąca i to boli - mówił kapitan „inżynierów”, Krzysztof Wierzbowski.
plusliga.pl: Nie udało się powtórzyć wyniku z pierwszej fazy rozgrywek. Jesteście rozczarowani tym wynikiem?
Krzysztof Wierzbowski: Najbardziej boli to, że nie podjęliśmy w ogóle walki. Zagraliśmy kiepskie spotkanie. Bydgoszcz była dobrze dysponowana. Mimo, że mieli problemy, bo z gry wyleciał im przyjmujący, który w ostatnim okresie był pewnym punktem drużyny, a Marcin Wika nie jest na pewno jeszcze w takiej formie, w jakiej by oczekiwał. Delecta poradziła sobie, zagrała bardzo dobrze, nie popełniała głupich błędów i wygrała spotkanie. Natomiast nasza gra strasznie faluje w ostatnim miesiącu i to boli. Najpierw gramy bardzo dobrze, a tydzień później nie potrafimy nawiązać walki. Tak chyba nie powinno być.
- Waszym atutem była dobra zagrywka, a w spotkaniu z Delectą Bydgoszcz niestety jej zabrakło, a do tego doszło słabe przyjęcie.
- Wszystko się łączy. Kiedy my zagrywamy dobrze to łatwiej się nam też przyjmuje. Tym razem to Bydgoszcz zagrała dobrze w polu serwisowym, a my nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć. Kiedy ryzykowaliśmy to zazwyczaj psuliśmy zagrywkę. Kiedy zagrywaliśmy lekko, oni przyjmowali i grali tak naprawdę wszystko. Wszystko kręci się wokół jednego - zagrywki i przyjęcia. W pierwszej rundzie, przez kilka kolejek, tym właśnie wygrywaliśmy spotkanie. Teraz tego elementu zwyczajnie brakuje. Aby myśleć o powrocie do dobrej, skutecznej siatkówki, musimy optymalnie zagrywać i przyjmować.
- W najbliższych kolejkach ligowych będziecie grać z teoretycznie słabszymi drużynami z dolnej części tabeli. Jest zatem szansa odbudować morale w zespole.
- Przede wszystkim musimy się w stu procentach zmobilizować. Jak na razie koncentrujemy się na meczu z Wkręt- Metem AZS Częstochową, bo musimy zdobyć tam punkty. Jednak zespół z Częstochowy pokazał już w tym roku, że potrafi bardzo dobrze grać i walczyć, czy to w Rzeszowie czy w Kędzierzynie, gdzie zagrali bardzo dobre spotkania. Więc jeśli tylko zagramy swoją siatkówkę to będzie dobrze, ale musimy wrócić do dobrej gry z początku sezonu.
- Zajmujecie szóste miejsce w tabeli. Można powiedzieć, że czołówka Wam odskakuje a Wy umacniacie się na szóstej pozycji. To miejsce jest wyznacznikiem Waszych umiejętności?
- Na pewno apetyty rosną w miarę jedzenia i każdy chciałby po pierwszej rundzie, abyśmy zajmowali miejsce w czołowej „czwórce” czy nawet na podium. Jednak liga niestety jest taka, że na początku zespoły teoretycznie lepsze grają odrobinę słabiej. Z różnych powodów. Nie mają jeszcze formy, mają wielu kadrowiczów, te zespoły nie są jeszcze poukładane tak jak trzeba i ich gra faluje. Nam udało się wykorzystać wszystkie szanse, oprócz meczu z Gdańskiem, które mieliśmy w poprzedniej rundzie. Dlatego jesteśmy tak wysoko. Teraz to wszystko się stabilizuje. Nawet zespół Jastrzębskiego Węgla pokazał, że drużyna jest tak skonsolidowana, że grają dobrą siatkówkę nawet jeśli niektórzy zawodnicy są chorzy bądź nie trenują z różnych powodów. Myślę, że druga runda będzie miała mniej niespodzianek niż ta pierwsza. Szkoda, bo straciliśmy kontakt z pierwszą „czwórką” i teraz musimy odrabiać straty na zespołach teoretycznie w naszym zasięgu. Teraz musimy się na tym skoncentrować.
- W ubiegłym sezonie oprócz spotkań ligowych graliście Challenge Cup. Nie brrakuje Ci teraz meczów o randze międzynarodowej?
- Szczerze mówiąc na moje sześć lat „przygody” z siatkówką, miałem tylko jeden rok, kiedy nie grałem w pucharach europejskich. Ten jest dopiero drugim. Wiadomo, że sam nie grałem, ale chodzi o sam system trenowania. Jednak mecz to jest coś innego, fajnego, a jeśli chodzi o trenowanie to również trzeba to robić, żeby grać mecze. W ubiegłym roku graliśmy mecz za meczem i gdzieś tam ta atmosfera była. Nie było wtedy czasu na różne wahania formy, tak jak ma to miejsce w tym sezonie. W jednym meczu gramy rewelacyjnie, nagle przychodzi kolejny mecz - zazwyczaj na własnym boisku - i nie potrafimy nic zagrać. W tym momencie sami nie wiemy, z czego to wszystko wynika. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie z Bełchatowem na Torwarze, teraz ponownie zagraliśmy tutaj z Delectą, wszyscy w tygodniu czują się dobrze, a gramy słabo. Nie wiem z czego to wynika i na pewno będziemy musieli to wyjaśnić, bo coś jest nie tak.
- Od niedawna przejąłeś w zespole funkcję kapitana. Czujesz jakąś dodatkową presję czy odpowiedzialność?
- Jest to dla mnie przede wszystkim zaszczyt. Z tego co wiem, to jestem najmłodszym kapitanem w lidze. Na pewno jest to wyróżnienie i z tego powodu się ogromnie cieszę. Natomiast jeśli chodzi o podejście mentalne do meczu to nie, bo nic się nie zmieniło oprócz tego, że wylosuje stronę boiska, po której będziemy grać, podpisze protokół po meczu czy pójdę na konferencję prasową. Tak naprawdę jest tak jak było. U nas nie ma połączenia kapitana z wiodącą postacią w drużynie. Po prostu każdy musi koncentrować się na swojej grze. Jesteśmy takim zespołem, że każdy musi grać dobrze, żeby to wszystko się zazębiało. Jeśli jeden z zawodników odpada to zaczynają się zgrzyty. Niestety nie mamy takiego potencjału, żeby nagle jedna osoba wzięła na siebie ciężar gry i to wszystko pociągnęła.
- Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Macie już jakieś informacje, czy „Diabeł” (trener Jakub Bednaruk - przyp. red.) zamieni się w anioła i da wam więcej wolnych dni?
- Tak naprawdę nie myślimy jeszcze o świętach. Gdzieś tam w głowach to siedzi, ale traktujemy to jako odpoczynek od siatkówki. Dla nas teraz najważniejszy jest mecz w Częstochowie, jeśli to spotkanie wygramy to dopiero możemy powiedzieć, że święta będą udane, bo nie gramy teraz dobrej siatkówki. Musimy w końcu się odbudować i postarać się zdobyć komplet trzech punktów, poprawić swoją grę i atmosferę, bo nawet jeśli graliśmy w Jastrzębiu i przegraliśmy 2:3 to mogliśmy ten mecz wygrać.
Myślę, że w meczu z Bydgoszczą wszystko wyglądało lepiej. Jednak po takim meczu ciężko jest powiedzieć cokolwiek pozytywnego i myśleć już o świętach. My raczej myślimy, żeby jak najszybciej się odbudować.