Krzysztof Wierzbowski w Effectorze Kielce
Przyjmujący Krzysztof Wierzbowski został nowym zawodnikiem Effectora Kielce. W tym zespole spróbuje się odbudować. – Poprzedni sezon spędzony w Lotosie pod skrzydłami trenera Anastasiego sporo wbił mi do głowy. Teoria jednak to jedno, a praktyka to już zupełnie co innego – mówi Wierzbowski.
W pierwszym sezonie w LOTOS-ie zaliczył pan sporo gier, lecz w rozgrywkach 2014/15 nie był pan w stanie wygrać rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie gdańszczan. Pozostał niedosyt?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Na pewno trochę tak. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że przez pierwsza cześć sezonu nie byłem przygotowany do gry w PlusLidze. Moja forma była nieodpowiednia, by pomagać drużynie. W drugiej rundzie oraz play-offach było już ze mną znacznie lepiej, lecz trener miał inną koncepcję prowadzenia zespołu. Co jak widać po rezultatach, skończyło się dla nas bardzo dobrze.
Dlaczego zdecydował się pan reprezentować barwy Effectora Kielce?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Nie ma co ukrywać, że po takim sezonie gdzie praktycznie nikt nie widział mnie na boisku, pracodawcy jest bardzo trudno zaufać takiemu zawodnikowi. W zasadzie Kielce były pierwszym klubem, który wyraził zainteresowanie w PlusLidze. To był jeden powód. Bliskość Warszawy też ma dla mnie znaczenie. Poza tym projekt, czyli drużyna młoda, która tak naprawdę nie ma określonych celów oprócz jednego – walka w każdym meczu.
Zna się pan dobrze z trenerem Dariuszem Daszkiewiczem. Pracowaliście już razem?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Tak, za czasów drużyn juniorskich spotykaliśmy się na zgrupowaniach drużyn narodowych. Niestety, nie było okazji pracować dłużej, ponieważ rocznik 87’ był wtedy bardzo silny i trudno było mi się przebić.
Ekipa kielecka to bardzo młody zespół. Co pan myśli o swojej roli w drużynie?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Od każdego można się czegoś nauczyć. Człowiek uczy się przez całe życie, a wydaje mi się że nie jestem jeszcze jakimś starym zawodnikiem. Dopiero skończyłem 27 lat. Jeśli będzie taka potrzeba chętnie będę udzielał jakichś wskazówek. Poprzedni sezon spędzony w LOTOS-ie pod skrzydłami trenera Anastasiego sporo wbił mi do głowy. Teoria jednak to jedno, a praktyka to już zupełnie co innego. Jeśli chodzi o moją rolę to wyjdzie w praniu. Jedyny cel na chwilę obecną jaki przychodzi mi do głowy, to żebyśmy w każdym meczu starali się walczyć o każdą piłkę.
Jakie cele stawia pan sobie na nadchodzący sezon?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Moim głównym celem jest powrót do formy sprzed kontuzji. Wiem, że to nie będzie takie łatwe, ponieważ czeka mnie sporo pracy, by osiągnąć taki poziom jak wtedy.
Obserwując obecną karuzelę transferową i znając większość składu Effectora, czy myśli pan że zespół może zająć w tym roku lepsze miejsce niż poprzednim sezonie?
KRZYSZTOF WIERZBOWSKI: Szansa zawsze istnieje. Zespół z Gdańska pokazał w poprzednim sezonie, że mądre ruchy transferowe oraz bardzo ciężka praca, trzymanie się przez każdego w drużynie taktyki oraz zasad, pozwala na wykonanie spektakularnego przeskoku jakościowego, a co za tym idzie zajęcie wysokiego miejsca w tabeli. Jeśli wszyscy będą szli w tym samym kierunku i dołożymy ciężką pracę, to możemy się miło zaskoczyć na koniec przyszłego sezonu. Na chwilę obecną jednak traktujmy wszystkie zespoły jako lepsze od nas sportowo.