Kto winien? Trener? Nie. Siatkarze
- Są sponsorzy, duże pieniądze, ogromne kontrakty w klubach, zainteresowanie władz, mediów, a przede wszystkim telewizji. Nie ma tylko wyników reprezentacji ? Gdzie tak jest? W Polsce? Nie, nie. W Rosji.Coraz częściej słyszy się, że winien porażki w mistrzostwach świata jest nie tylko trener Bagnoli. Eksperci zaczynają wskazywać na siatkarzy.
- Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze - powiedział były rozgrywający reprezentacji Rosji Wadim Chamuckich o występie swoich młodszych kolegów w mistrzostwach świata we Włoszech. Na przygotowania wydano ogromne pieniądze. Oczekiwania były jeszcze większe. W Rosji przypomina się, że reprezentacja siatkarzy od dawna nic nie wygrała. W 2007 roku prowadzona przez Władimira Alekno sborna zajęła drugie lokaty w Lidze Światowej, mistrzostwach Europy i Pucharze Świata. Wyniki te nie zostały zaliczone do sukcesów.
W Rosji rozpoczęło się szukanie winnych porażki czy raczej klęski. Najprawdopodobniej posadę straci Daniele Bagnoli, który o stanowisko trenera męskiej reprezentacji ubiegał się w Polsce. Miał zwolenników wśród wielu polskich ekspertów i mediów. W pierwszych komentarzach nie ma zdecydowanego ataku na Bagnolego. Winnych szuka się rownież wśród siatkarzy. Komentatorzy przypominają ogromne pieniądze jakie otrzymują ci zawodnicy w klubach oraz niemałe za występy w reprezentacji. Zoran Gajic, który od lat pracuje w Rosji, wręcz zarzuca rosyjskim siatkarzom brak profesjonalizmu.
- Wynik reprezentacji Rosji w mistrzostwach świata nie jest niespodzianką - powiedział Zoran Gajic, który jest obecnie trenerem Uralu Ufa. - W Rosji przecenia się możliwości drużyny narodowej. Bardzo lubię ten kraj, ale w sprawach metodyki i taktyki Rosjanie zostali w tyle w porównaniu z najlepszymi w świecie. A jest jeszcze sprawa mentalności. Gracze rosyjscy - "nieprofesjonaliści." Oni nie chcą umierać na parkiecie. Jeśli przegram to umrę - takiej postawy u siatkarzy rosyjskich nie ma.
Jeden z najlepszych rosyjskich siatkarzy ostatniej dekady Siergiej Tietiuchin wini nie tylko trenera. - Przyczyny porażki leżą również po stronie zawodników i naszej federacji - powiedział Siergiej Tietiuchin. Krytycznie o sytuacji w rosyjskiej siatkówce wypowiada się jeden z najbardziej znanych rosyjskich trenerów Boris Kolczins.
- W ostatnich trzech latach popularność siatkówki w Rosji ogromnie wzrosła, nie tylko w wielkich miastach, ale również na prowincji – mówi Boris Kolczins. – Są sponsorzy oraz inwestorzy. Obecnie w Rosji siatkówka jest na wysokim miejscu pod względem popularności. Łaskawym okiem na naszą dyscyplinę patrzy telewizja. Z drugiej strony trenerom i prezesom klubów coraz trudniej skompletować skład. Jest bardzo trudno przekonać zawodnika, żeby podpisał dłuższy kontrakt niż na rok.
Czym to jest spowodowane? Czy wynika to z faktu braku na rynku klasowych zawodników, czy zupełnie z czegoś innego? Borys Kolczins podkreśla, że w trakcie rozmów z zawodnikami wyczuwa się coś na kształt wysokiego z ich strony mniemania o swoich umiejętnościach. - Rosyjscy gracze czują zapotrzebowanie na swoje usługi – mówi Borys Kolczins. – Dotyczy to nie tylko najlepszych. Tzw średniacy mocno windują ceny. Sumy kontraktów podnoszą również najsłabsi.
Borys Kolczins zdradza niektóre tajemnice rozmów z agentami oraz agencjami oferującymi usługi swoich zawodników. „Słyszę np. że zawodnik x już praktycznie ma załatwione sprawy z klubem y. Jest tam jedną nogą – powiedział. – Z drugiej strony daje mi się do zrozumienia, że jeżeli zapłacę znacznie więcej, to zainteresowany gracz przyjdzie do naszego klubu. Biorąc pod uwagę fakt, że agent bierze prowizję od kontraktu, to również on jest zainteresowany windowaniem ceny.
Trener Fakieła Nowy Urengoj podkreślił, że siatkarze biorą udział w swoistej aukcji kto da więcej. - Oni doskonale znają realia rynku, wiedzą, że popyt na usługi przewyższa popyt – mówi. – Trzymają rękę na pulsie: tutaj tyle, a tam 50 procent więcej. Dochodzi do tego, że rosyjski siatkarz tej samej klasy co brazylijski kosztuje dwa razy więcej. Taki jest obecny siatkarski biznes. Takie realia, mówiąc delikatnie, są denerwujące. Pracować w takiej sytuacji, budować zespół jest bardzo trudno.
Czy znajdą się w Polsce ludzie, którzy będą mieli odwagę powiedzieć o realiach polskiej siatkówki, o profesjonalizmie zawodników, o podbijanych i licytowanych kontraktach, o umieraniu na parkiecie i kibicowskim "Polacy nic się nie stało."