Kto zasiał i cierpliwie uprawiał, ten zbiera bogate plony [FELIETON]
Michał Probierz, nowy trener piłkarskiej reprezentacji, przyszedł kiedyś w Cracovii na przedmeczową konferencję prasową z doniczką i nasionami. Wsadził je do ziemi i patrzył przez dłuższą chwilę, po czym stwierdzi, że "nic nie rośnie". Ale nie chcę pisać o Probierzu, ale o cierpliwości, bez której w sporcie nie osiągnie się sukcesów. Potrzeba do tego wielu lat pracy od podstaw, czyli szkolenia, a wtedy z nasion wyrastają dorodne plony.
W 2014 roku reprezentacja Polski seniorów zdobyła mistrzostwo świata. Oparta była na zawodnikach, którzy mieli w swoim CV młodzieżowe sukcesy. Kilka dni przed finałem drużyna do lat 20 awansowała do finału mistrzostw Europy, a w jej składzie byli m.in. Aleksander Śliwka, Tomasz Fornal czy Jakub Kochanowski. Usłyszałem wtedy od jej trenera Jacka Nawrockiego, że "Śliwka będzie polskim Ngapethem, tyle że z lepszym charakterem". Sprawdza się to, a o charakterze kapitana ZAKSY świadczy to, że w ubiegłym roku wzorcowo poradził sobie z - łagodnie określając - niezbyt przychylnym przyjęciem przez część kibiców. Tak go to zahartowało, że w kolejnym sezonie stał się silniejszy i dziś pokazuje fantastyczną klasę.
W 2016 roku nadeszła era zespołu genialnego, wtedy jeszcze w swojej kategorii, złożonego z graczy urodzonych w latach 1997-1998, który nigdy nie przegrał oficjalnego meczu. A Fornal, Kochanowski, Norbert Huber, Bartosz Kwolek są mistrzami świata lub Europy, a w seniorskiej kadrze odgrywają kluczowe role.
Dzięki świetnemu szkoleniu w polskiej reprezentacji zmiana pokoleniowa przebiega całkowicie bezproblemowo. Gdy zabrakło Mariusza Wlazłego, pojawił się na nowej pozycji Bartosz Kurek. Karierę zakończył Michał Kubiak, to rolę boiskowego lidera przejął Śliwka. Mateusz Bieniek jest jednym z najlepszych środkowych świata, ale kiedy doznał - niestety - kontuzji, szansę znakomicie wykorzystał Huber. Gdy Kurek zmagał się z problemami ze zdrowiem, Łukasz Kaczmarek pokazał, że jest siatkarzem z najwyższej półki. Warto tutaj zacytować Ferdinando De Giorgiego, selekcjonera reprezentacji Włoch, że Polska ma takie bogactwo siatkarzy, że nawet wyeliminowanie dwóch podstawowych nie zwiększa szans, bo wchodzą dwaj następni, potrafiący zagrać równie dobrze, albo nawet lepiej. Jeden z dziennikarzy zajmujących się siatkówką ma teorię, że gdyby można było grać 11 na 11, Polacy nie przegraliby nawet seta.
Dekadę temu, gdy Polska zaczęła coraz mocniej rozpychać się w światowej czołówce, trudno było sobie wyobrazić, że reprezentacja nie będzie oparta na siatkarzach z Serie A. Dziś drużynę, która w porywającym stylu wygrała Ligę Narodów i mistrzostwa Europy, w większości tworzą zawodnicy z PlusLigi. Mało tego, wyjazd do Włoch nie pomaga w utrzymaniu wysokiej formy, o czym przekonał się Kamil Semeniuk. Nie Perugia, nie Trentino, nie Civitanova, ale Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzy razy z rzędu wygrała Ligę Mistrzów, a jej gracze nauczyli się najlepiej grać i wygrywać najważniejsze mecze, czy to w klubie, czy w reprezentacji.
Wracając jeszcze do PlusLigi, to dobre szkolenie spowodowało, że w lidze aż roi się od bardzo dobrych siatkarzy, a poziom z roku na rok równa się w górę. ZAKSA, która jest najlepsza w Europie, w poprzednim sezonie z trudem awansowała do półfinału, a Nikola Grbić ma do dyspozycji tylu bardzo dobrych siatkarzy, że w sezonie reprezentacyjnym mógł pozwolić sobie na wystawianie przyjmniej dwóch silnych drużyn i mógł oszczędzać siły liderów, przy okazji ogrywając kolejne pokolenie reprezentantów, pukających do ścisłej kadry.
Polska siatkówkę kocha i - co najważniejsze - potrafi w nią nie tylko grać i tak siać nasiona, żeby wyrosły z nich bogate plony. Bo cuda w sporcie zdarzają się rzadko, a w siatkówce prawie nigdy...
Powrót do listy