L. Dejewski: walka nie skończy się w trzech meczach, chyba że dla nas
W czwartek rozpoczyna się w Bełchatowie finałowa batalia PlusLigi pomiędzy PGE Skrą a Jastrzębskim Węglem. To trzecia bełchatowsko - jastrzębska konfrontacja w ciągu ostatnich pięciu lat. Nigdy jeszcze nie zwyciężyli w niej siatkarze ze Śląska.
Jastrzębski Węgiel wygrał ligę tylko raz - w sezonie 2003/2004, pokonując w finale PZU AZS Olsztyn. Potem jeszcze dwukrotnie stawał przed szansą zdobycia medalu z najcenniejszego kruszcu (2005/06, 2006/07) i dwukrotnie musiał uznać wyższość drużyny, która od sześciu lat nieprzerwanie wiedzie prym na polskich boiskach - PGE Skry Bełchatów. Najbliżsi szczęścia jastrzębianie byli w 2007 roku, gdy dopiero piąty mecz rozstrzygnął o losach rywalizacji. Dziś, zwłaszcza po nie najlepszym występie Skry w łódzkim Final Four nie brakuje głosów, że przed siatkarzami Roberto Santilliego rysuje się ogromna szansa na zdetronizowanie mistrza.
Optymizm panuje również w szeregach górniczego klubu, ale niezwykle stonowany. II szkoleniowiec Jastrzębia nie zgadza się, że Skra jest w słabej dyspozycji. - Łódzki turniej był strasznie rozdmuchany, było bardzo dużo kibiców, oni mieli wielką presję. Rzeczywiście, ten pierwszy mecz im nie wyszedł. Niemniej jednak to jest Skra, jeden z najlepszych zespołów w Europie, zawsze groźny i my do tej rywalizacji podchodzimy bardzo poważnie - podkreśla.
Dodaje jednak, że bełchatowska maszyna, jak najbardziej jest do ogrania. - Też mają słabsze dni, słabsze momenty w meczu - zauważa. Dlatego wiele zależy od postawy samych jastrzębian, którzy po wygranej w Pucharze Polski i awansie do finału PlsuLigi nie mogą osiąść na laurach. - Bo jak stwierdzimy że sukcesem dla nas już już granie w ścisłym finale, to na pewno przegramy. Musimy cały czas wierzyć, że można ich pokonać i z takim nastawieniem jedziemy do Bełchatowa.
Sporą przewagą Jastrzębskiego Węgla może być świeżość z jaką zagrają zawodnicy, którzy po wyczerpującym półfinale z kędzierzyńską ZAKSĄ dostali od trenera kilka dni wolnego. Włoski szkoleniowiec, a także Paweł Abramow spędzili je w Łodzi przyglądając się poczynaniom finałowych rywali. W poniedziałek i wtorek, już w komplecie zespół normalnie trenował na swoim obiekcie w Szerokiej, a w środę ma zaplanowany trening w Bełchatowie.
Na pewno też jastrzębianie zagrają na większym luzie, bo w tym sezonie ugrali już bardzo dużo. Skra natomiast ma znacznie więcej do udowodnienia. Ma jednak w swoich szeregach Mariusza Wlazłego - zawodnika, który wielokrotnie w pojedynkę rozstrzygał losy meczu, i który aktualnie znajduje się w wybornej formie. Dlatego głównym zadaniem jastrzębskiego bloku będzie znalezienie recepty na powstrzymanie asa bełchatowian. - Taką receptę bardzo ciężko mieć - uśmiecha się Leszek Dejewski. - Na pewno musimy zagrać konsekwentnie taktycznie. Wiadomo, że Mariusz dostaje te decydujące piłki i na to należy zwrócić uwagę, zwłaszcza w końcówkach setów trzeba go przypilnować.
Najbardziej natomiast siatkarze Roberto Santilliego muszą przypilnować własnego przyjęcia. W rywalizacji z Kędzierzynem mieli spore problemy z zagrywką typu "flot”. Wśród bełchatowian również są zawodnicy, którzy potrafią postraszyć tym kąśliwym serwisem - Możdżnek, Antiga. Czy zatem jastrzębianie w trakcie przygotowań do wielkiego finału skupili się szczególnie na szlifowaniu umiejętności przyjmowania "flota”?
- Nad tym pracowaliśmy wcześniej, jeszcze w trakcie półfinałów. Teraz nie było jakichś specjalistycznych treningów, właściwie robiliśmy cały czas to samo. Trenowaliśmy poszczególne zagrania, ustawienia szóstki - zdradza asystent Santilliego.
Jastrzębski Węgiel to zespół, który gra chimerycznie, ale w najważniejszych momentach zawsze staje na wysokości zadania. Tak było w Pucharze Polski, na który śląska ekipa przyjechała prosto z Aten, po sromotnej porażce z Panathinaikosem. Trzy dni później w pięknym stylu wygrała pierwszy w historii Puchar Polski. Na czym polega siła Jastrzębia? Dlaczego to właśnie oni, nie faworyzowana Resovia stawią w finale czoła mistrzom Polski?
- Przez cały sezon graliśmy praktycznie jedną szóstką i zgraliśmy się bardzo dobrze. Pojedyncze zmiany z kolei zazwyczaj wychodziły i przynosiły efekt. Podstawowa szóstka naszych graczy zna się jak przysłowiowe łyse konie, a ich współpraca, mimo półfinałowego zmęczenia, wygląda bardzo dobrze. Zgranie to jest wielki plus Jastrzębskiego Węgla - spokojnie wyjaśnia Leszek Dejewski.
- Najsilniejszą naszą stroną w konfrontacji ze Skrą może być rozegranie. No i Patryk Czarnowski, który jest w bardzo dobrej formie, również doświadczenie - dodaje Dejewski zaznaczając, że chociaż w wyjściowym składzie JW znajduje się kilku "wiekowych” zawodników, świetnie wytrzymali oni trudy ciężkich bojów z ZAKSĄ. - Jeśli chodzi o zdrowie i przygotowanie fizyczne, jesteśmy spokojni - zapewnia, nastawiając się na pasjonującą walkę w finale. - Na pewno nie skończy się w trzech meczach, no chyba że dla Jastrzębskiego Węgla.