Laurent Tillie: atmosfera na stadionie była niemal tak dobra jak na meczach w Polsce
W pierwszym półfinale siatkarskiej Ligi Narodów reprezentacja Francji po bardzo emocjonującym meczu pokonała dziś Amerykanów w pięciu setach. Les Bleus prowadzili już 2:0, ale podopieczni Johna Sperawa po raz kolejny pokazali, że nie można ich lekceważyć i doprowadzili do tie-breaka, w którym jednak musieli uznać wyższość gospodarzy turnieju. - Zadecydowały detale – popełniliśmy mniej błędów, a co więcej byliśmy wspierani przez fantastycznych kibiców – stwierdził Laurent Tille, szkoleniowiec trójkolorowych.
Półfinał Francja – USA przez wielu obserwatorów był określany mianem przedwczesnego finału. Kibice oczekiwali fantastycznego widowiska i nie zawiedli się oglądając akcje siatkarskie z najwyższej półki. Po dwóch setach zdecydowanymi faworytami spotkania byli Francuzi, którzy świetnie prezentowali się w bloku i polu serwisowym. Amerykanie jednak zdołali odwrócić losy konfrontacji i mecz rozstrzygał się w tie – breaku, w którym lepsi okazali się być gospodarze, niesieni dopingiem licznie zgromadzonych kibiców na stadionie w Lille. - Atmosfera była niemal tak dobra jak na meczach w Polsce, bo Polska jest modelem w siatkarskich imprezach, ale my staraliśmy się Wam dorównać. Dziś miałem okazję poczuć na własnej skórze, że ten doping kibiców pomaga i to bardzo, więc teraz rozumiem dlaczego Polacy zdobyli mistrzostwo świata w 2014 roku – tłumaczył Laurent Tillie.
Jego zespół przez dwa pierwsze sety grał niemal perfekcyjnie zmuszając dobrze poukładaną drużynę Amerykanów do popełniania błędów. - Taktycznie graliśmy świetnie – zawodnicy wypełniali wszystkie założenia przedmeczowe, byliśmy do tego meczu bardzo dobrze przygotowani, mieliśmy opracowane schematy gry i realizowaliśmy je skrupulatnie. Problemy pojawiły się w trzecim secie – Amerykanie przestawili na atak Matta Andersona i to wywołało zamieszanie w naszym zespole. Pojawiła się nerwowość w naszej grze i coraz trudniej było nam zdobywać punkty – analizował Tillie. Manewr z przesunięciem Matthew Andersona na pozycję ataku zaprocentował i gra Amerykanów zaczęła wyglądać dużo lepiej. - Po przegraniu trzeciego seta, w czwartej partii wszystko zmierzało do naszego zwycięstwa, ale wypuściliśmy je z rąk. Myślałem, że nie podniesiemy się już po tej porażce, bo było widać po zawodnikach, że są bardzo zawiedzeni tym jak ten set się zakończył. Jednak moi siatkarze pokazali, że są silni mentalnie – Ngapeth poderwał nas do walki i udało się.
Słabszy moment przytrafił się również znanemu z Plusligi Thibault Rossardowi, którego jednak z powodzeniem zastąpił Kevin Tillie. - Jesteśmy drużyną - na treningach wszyscy zawodnicy pracują najlepiej jak potrafią i w każdej chwili mogą wejść na boisko i pomóc zespołowi. Kevin wciąż nie jest w optymalnej dyspozycji dlatego nie jest graczem podstawowej szóstki - musi być bardziej stabilny w swoich zagraniach – stwierdził szkoleniowiec trójkolorowych.
Jutro zostaną rozegrane dwa ostatnie spotkania tegorocznej Ligi Narodów i pięć tygodni wyczerpujących podróży i częstych konfrontacji dobiegnie końca. - Zawodnicy już nie chcą trenować – oni wolą grać, tylko niektóre mecze gra się świetnie, a niektóre dużo gorzej. To jest taka sinusoida. Jednak najlepszym treningiem są mecze, ale problemy pojawiają się gdy gra się trzy spotkania z rzędu przez pięć tygodni. W tym roku mieliśmy szczęście i nie musieliśmy dużo podróżować, ale za to w zeszłym już trochę się najeździliśmy po świecie i podobnie będzie w przyszłym roku – przyznał trener Francuzów.
Czy trud pięciu tygodni gier zaowocuje złotem dla gospodarzy turnieju Final Six? - Nie wiem, okaże się jutro – zakończył Tillie. Rywalami Francuzów w walce o złoto będą Rosjanie, którzy dziś pewnie w trzech setach pokonali Brazylijczyków.
Powrót do listy