Laurent Tillie: byliśmy zespołem w każdym meczu
- Być może przegrana w czempionacie Europy pomoże waszej reprezentacji i w kolejnych mistrzostwach będzie już dużo lepiej – stwierdził Laurent Tillie, trener Les Bleus, który podzielił się swoim spostrzeżeniami o zakończonych już polsko-duńskich mistrzostwach i opowiedział o pracy z kadrą Francji.
plusliga.pl: Jest pan jedynym trenerem z zespołów, które już odpadły z mistrzostw Europy, który przyjechał do Kopenhagi. Skąd pomysł wyjazdu do stolicy Danii na turniej finałowy?
Laurent Tillie: Przyjechałem do Kopenhagi, ponieważ zależało mi na zobaczeniu półfinałów i finałów mistrzostw Europy. Mojemu zespołowi nie udało się tutaj awansować, bo na naszej drodze stanęli Rosjanie, którym nie byliśmy w stanie się przeciwstawić. Zależało mi na tym aby zobaczyć jak w Final Four zagrają zespoły Rosji, Włoch i Bułgarii, ponieważ w ostatnich dwóch latach te drużyny zawsze plasują się w czwórce najlepszych. Moim zamiarem jest analiza tych zespołów i próba porównania ich z moim
- Sądzi więc pan, że w Kopenhadze znalazły się cztery najlepsze drużyny w Europie?
- Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest. Zarówno Rosjanie, jak i Włosi czy Bułgarzy byli w ścisłej czwórce na Igrzyskach Olimpijskich, rok później grali w turnieju finałowym Ligi Światowej. Dwa lata temu podczas mistrzostw Europy też mieliśmy podobny skład półfinalistów. Trochę mnie ta sytuacja martwi, ponieważ te wszystkie drużyny są zespołami bardzo silnymi fizycznie, mają w swoich składach bardzo wysokich zawodników, a my niestety nie dysponujemy tak świetnym „materiałem” siatkarskim, dlatego musimy szukać innych elementów siatkarskich, którymi możemy się im przeciwstawić.
- Czyli na przykład grą w obronie, ponieważ Francja uchodzi za jedną z najlepiej broniących drużyn.
- Zgadza się. Gra w obronie to zdecydowanie nasz atut. Dużą wagę przywiązujemy również do dokładnego przyjęcia, tak aby atakujący później mieli łatwiejsze zadanie na siatce.
- Taka taktyka świetnie sprawdziła się w ćwierćfinale z Rosją – przegraliście ten mecz, ale w opinii wielu obserwatorów było to jedno z najlepszych spotkań tych mistrzostw.
- To prawda – z Rosją zagraliśmy naprawdę dobrze i mimo przegranej byłem bardzo zadowolony z postawy mojego zespołu. Zabrakło niewiele aby ich pokonać.
- Jak pan oceni mistrzostwa Europy dla Francji? Jest pan zadowolony z postawy swojego zespołu?
- Jestem zadowolony z tego turnieju. Fazę grupową zakończyliśmy na pierwszym miejscu, a w ćwierćfinale zaprezentowaliśmy siatkówkę na wysokim poziomie i nawet gdy mój zespół był pod presją, to nigdy się nie poddawał. Walczyliśmy do ostatniej piłki – szkoda, że nie udało się pokonać Rosjan i tym samym zostaliśmy wyeliminowani z dalszej gry, ale zagraliśmy najlepiej jak potrafimy. W tym momencie na Rosję to jeszcze nie wystarczyło.
- Coś z tych mistrzostw utkwiło panu szczególnie w pamięci?
- Dla mnie cały turniej w Gdańsku był fantastyczny – spotkałem świetnych ludzi, organizacja była na najwyższym poziomie, a hala była wypełniona kibicami. Tutaj w Kopenhadze sytuacja wyglądała trochę inaczej, bo zdecydowanie trudniej jest stworzyć fajną siatkarską atmosferę na stadionie. Z tego lata na pewno najprzyjemniej zapamiętam mecz z Polską w Polsce i finały Ligi Światowej w Brazylii.
- Polakom nie udało się awansować do finałów mistrzostw. W jednym z wywiadów wspomniał pan, że ten turniej przegrali z powodów mentalnych, że nie poradzili sobie z presją. Ma pan jakiś sposób na radzenie sobie ze stresem na boisku?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Kiedy zawodnik za bardzo chce pokazać się z jak najlepszej strony, chce być niemal perfekcyjny, to zazwyczaj kończy się to przegraną. W mojej opinii polski zespół i trener tak bardzo chcieli zaprezentować się jak najlepiej przed polską publicznością i podczas mistrzostw organizowanych przez Polskę, tak bardzo zależało im na dopasowaniu się do tego wysokiego poziomu jaki pokazują polscy kibice, że ta presja wyniku ich sparaliżowała. Obserwowałem Polaków podczas pierwszej fazy turnieju w Gdańsku i wiem, że oni mogą grać dużo lepiej. Z jednej strony więc tak wspaniali kibice i ta otoczka medialna jest dużym plusem, a z drugiej może wiązać ręce i nogi. Jak temu zaradzić? Może przez pomoc psychologa, a może trzeba starać się w pewien sposób odizolować od tego wszystkiego, przywyknąć i po prostu robić swoje.
- Jednak ta presja będzie coraz większa, bo przecież już w przyszłym roku mistrzostwa świata odbędą się w Polsce.
- To prawda, ale być może przegrana w czempionacie Europy pomoże waszej reprezentacji i w kolejnych będzie już dużo lepiej. To trudna sytuacja. Nawet tutaj w Kopenhadze jest mnóstwo polskich kibiców, co jest niesamowite. Można powiedzieć, że finały są w Polsce.
- Pan chyba nie musi zmagać się z tak wielką presją w swoim kraju. Czy francuska federacja postawiła przed panem jakiś cel na zakończone już mistrzostwa?
- Tak, miałem przywieźć medal z tych mistrzostw, więc teraz czeka mnie poważna rozmowa z przedstawicielami federacji (śmiech). Rzeczywiście, u nas nie ma takiej presji na wynik, ale to chyba dlatego, że we Francji mamy koszykówkę, piłkę nożną czy rugby, a dopiero gdzieś dalej w szeregu znajduje się siatkówka. Myślę jednak, że powoli to się zmienia na lepsze.
- Pracę z reprezentacją Francji rozpoczął pan w zeszłym roku przejmując schedę po Philippie Blainie, który był szkoleniowcem Les Bleus przez 11 lat.
- Phillipp osiągnął wiele sukcesów z drużyna narodową i wypracował swój własny system szkolenia zawodników. Kiedy rozpocząłem pracę z kadrą, to niektórzy siatkarze mieli wiele nawyków powstałych z treningów z wcześniejszym trenerem, które sprawiały, że trudno było im się przestawić na mój sposób prowadzenia ćwiczeń. To oczywiście normalna sprawa, dlatego początki mojej pracy były trudne. Z biegiem czasu znaleźliśmy jednak wspólny język.
- I to widać na boisku, bo Francja wreszcie stanowi kolektyw.
- Właśnie w taki sposób postrzegam siatkówkę – możesz być świetny technicznie czy fizycznie, ale przede wszystkim musisz wiedzieć po co robisz konkretne rzeczy – po co grasz na boisku, dlaczego konkretne akcje są tak ważne. Dlatego właśnie w mojej pracy muszę pokazać coś więcej niż tylko technikę czy taktykę – muszę sprawić, że ci zawodnicy oddadzą swoje serce na boisku. Przyznam szczerze, że mnie samego zaskoczył duch drużyny na tych mistrzostwach, bo naprawdę byliśmy zespołem w każdym meczu. Ten młody zespół pokazał ogień na boisku i właśnie na takiej drużynie mi zależy.
- Może właśnie tego ognia zabrakło polskiej ekipie na mistrzostwach?
- Być może, ale to znowu sprowadza się do stresu i strachu przed złą grą. W takiej sytuacji zawodnicy zwykle robią mniej niż potrafią, aby się chronić. Kiedy jednak nie obawiasz się niczego na boisku, to starasz się pomóc swojemu koledze z drużyny zrobić coś więcej i gra od razu wygląda lepiej.