LE: Polska zagra z teoretycznie najsłabszym rywalem
Michał Gogol w tym sezonie pełni funkcję asystenta w reprezentacji Polski, która bierze udział w rozgrywkach Ligi Europejskiej. - Jestem zachwycony pracy z tą drużyną. W nich jest ogromna pasja, ambicja, wola walki, dążenie do osiągnięcia celu, chęć poprawy swoich umiejętności - mówi w rozmowie z naszym portalem.
plusliga.pl: Polska przegrała w Płocku jeden mecz z Rumunią 2:3, a drugi wygrała 3:1. W niedzielę drużyna znacząco poprawiła swoją grę. Dlaczego w sobotę nie udało się zagrać tak jak w niedzielę?
Michał Gogol: Pierwszy powód takiej różnicy w grze wynika niestety z braku ogrania boiskowego. W dodatku przez ostatnie dwa tygodnie nie rozegraliśmy żadnego meczu. Ostatnie spotkanie rozegraliśmy w Grecji. Natomiast bardzo dużo naszych zawodników w swoich klubach występuje w wymiarze pół na pół, albo spędza na boisku 20-30 procent boiskowego czasu. Do tego przed Ligą Europejską nie rozegraliśmy żadnego sparingu, a na przygotowania do rozgrywek mieliśmy dwa tygodnie. Dla nas każdy tydzień bez rozegranego meczu, sparingu to może nie krok w tył, ale stagnacja. W dodatku bardzo trudno znaleźć sparingpartnera dla kadry U-23, czy kadry B. W czerwcu, bądź w lipcu reprezentacje grają pierwszymi składami, a kluby ligowe jeszcze nie trenują, bo rozpoczynają przygotowania od sierpnia. Wracając do twojego pytania myślę, że bardzo długo wracaliśmy do swojego systemu gry. W sobotę fragmentami graliśmy swoją siatkówkę, a w niedzielę regularnie utrzymywaliśmy dobrą dyspozycję. Ponadto wydaje mi się, że zawodnicy mieli trochę tremę przed występem w Orlen Arenie w Płocku. Grali przed szerszą publicznością, a większość tych młodych siatkarzy w PlusLidze gra w małym wymiarze czasu.
- Cały czas podkreślacie, że główny cel to mistrzostwa świat U-23. Może ta świadomość sprawia, że zawodnicy nie czują presji ani ciśnienia?
- Prawdą jest, że nasz główny cel to mistrzostwa świata. W tym roku zaczęliśmy pracę, po to żeby stworzyć jakąś grupę. Najważniejsze dla tych chłopaków będzie to, czy w nadchodzącym sezonie dostaną szansę gry w swoich klubach ligowych czy nie. To będzie naprawdę klucz do wszystkiego. Myślę, że te wszystkie elementy będą miały bardzo znaczący wpływ na to, jaka grupa zawodników zagra za rok podczas mistrzostw świata U-23.
- Jak zatem traktować wasz udział w rozgrywkach Ligi Europejskiej?
- W rozgrywkach Ligi Europejskiej nie chodzi tylko o punkty, wygrywanie i jak najlepsze wyniki. Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby zawodnicy poprawili i podnieśli swoje umiejętności. Muszą walczyć ze swoimi słabościami, żeby za rok na mistrzostwach świata U-23 zaprezentować się jak najlepiej na tle swoich rówieśników.
- W piątek i sobotę zagracie ostatnie dwa mecze w fazie grupowej Ligi Europejskiej z Azerbejdżanem. Czego się można spodziewać po grzej tej drużyny?
- Jest to teoretycznie najsłabszy rywal, ale musimy podejść do tych spotkań bardzo skoncentrowani. W dalszym ciągu mamy szanse na wyjście z grupy, tylko nie możemy oglądać się na innych. Mamy polepszać swoją grę, nawyki i zachowania boiskowe. Musimy pracować nad naszą techniką i taktyką. W meczach z Azerbejdżanem będziemy oczywiście walczyć o punkt, ale musimy skupić się przede wszystkim na swojej grze. Jeśli będziemy poprawiać poziom swojej gry, to dużo więcej będzie zależało od nas, niż od taktyki meczowej i siły przeciwnika.
- W Rzeszowie pracujesz ze starszymi zawodnikami. Jak współpracuje ci się z tymi młodymi siatkarzami? Przypomniały ci się czasy AZS-u Częstochowa?
- Trochę tak. Muszę przyznać, że jestem zachwycony pracy z tą drużyną. W nich jest ogromna pasja, ambicja, wola walki, dążenie do osiągnięcia celu, chęć poprawy swoich umiejętności. U nich w grę nie wchodzą jeszcze kontrakty, układy, sponsorzy, czy media. Etap na którym teraz się znajdują jest swego rodzaju wstępem do świata siatkówki. Ci zawodnicy nie są zamknięci tak jak starsi siatkarze, którzy mają już swoje nawyki, ulubione zagrania i przyzwyczajenia. Oni cały czas są otwarci, nawet jak coś robią źle, to chcą nad tym pracować. Wiedzą, że to jest ten czas, w którym mogą coś jeszcze zmienić i naprawić. To jest moja trzecia kadra powszechnie nazywana „B”, ale muszę przyznać, że każda z nich była inna. Na treningi przychodzę z uśmiechem na twarzy. Czerpię ogromną przyjemność i satysfakcję z pracy z nimi. Cieszę się razem z nimi z tych małych sukcesów, jak chociażby zwycięstwo nad Grecją czy Rumunią.