Leszek Dejewski: Puchar Polski traktujemy z powagą
Jastrzębski Węgiel pewnie pokonał zespół BBTS Bielsko-Biała 3:0 w pierwszym meczu play off o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Jastrzębianie ani przez moment nie poczuli zagrożenia ze strony rywali. Jak powiedział asystent trenera Roberto Santillego Leszek Dejewski gospodarze byli pewni swojej wyższości, ale jednocześnie nie zlekceważyli rywala. Jastrzębianie zagrali skutecznie w obronie, podbijając wiele piłek, które przekładały się na punkty w kontrach.
PlusLiga: Mówi się, że prawdziwe granie zaczyna się dopiero po Nowym Roku. Potwierdzacie to tak zdecydowanymi zwycięstwami nad Radomiem i Bielskiem?
Leszek Dejewski: Osobiście, chciałbym to potwierdzić, ale czy tak faktycznie jest będę mógł odpowiedzieć dopiero po meczach ligowych z Częstochową czy Olsztynem, które nas w niedalekiej przyszłości czekają. Myślę, że to będą prawdziwe wykładniki naszej formy.
- Czy tak zdecydowany wynik na waszą korzyść z Bielskiem pokazuje różnice dzielące ligi, w których występujecie?
- Myślę, że tak. Nie miałem możliwości oglądać wielu meczów tej ligi, w której występuje Bielsko, ale z tego, co słyszałem to różnica je dzieląca jest znaczna. Naszych rywali zaskoczyło przede wszystkim to, że podbijaliśmy bardzo wiele piłek, na co oni nie byli przygotowani. Kończyliśmy te najważniejsze akcje, kontry i stąd taki wynik.
- Czuliście podświadomie, że pucharowy mecz z Bielskiem może wyglądać tak jak wasze ostatnie ligowe spotkanie z Radomiem?
- Z jednej strony tak, ale równocześnie znaliśmy wynik wtorkowego meczu w Częstochowie, więc na pewno wkradł się w nasze szeregi również mały niepokój. Nie zawsze, jak pokazała Częstochowa murowany faworyt kończy mecz zwycięsko. Z drugiej jednak strony absolutnie nikt z nas nie zapominał, że jesteśmy lepszym zespołem niż Bielsko, co zresztą udowodniliśmy na parkiecie.
- Zaskoczył Pana ten wynik zespołu spod Jasnej Góry?
- Oczywiście, że tak. Na początku myślałem, że może zagrali ten mecz drugą szóstką. Okazało się, że nie, że wyszli podstawowym składem. To czasem tak jest, że jeśli dwa zespoły grają ze sobą wiele sparingowych spotkań, to po jakimś czasie zaczynają wyciągać z nich wnioski. Częstochowa często sparowała z Wieluniem. Jastrzębie miało dokładnie to samo z Radlinem. Spotykaliśmy się z nimi bardzo często, aż w końcu oni nauczyli się z nami grać i przestali się nas bać. Podejrzewam, że podobnie stało się w przypadku Wielunia.
- A może zwyczajnie częstochowianie nie chcieli tego meczu wygrać?
- Nigdy nic nie wiadomo. W zeszłym roku zdobyli Puchar Polski, może w tym roku skupiają się na innym celu. Tego nie wiadomo. To są ich sprawy, my i tak z nimi się nie spotkamy w dalszej fazie gry, więc nie ma to dla nas żadnego znaczenia.
- Jak Jastrzębski Węgiel traktuje rozgrywki Pucharu Polski?
- Oczywiście z należytą im powagą. Już przed sezonem mówiliśmy, że zdobycie Pucharu Polski to jeden z naszych celów. Do niego dążymy. I wcale nie narzekamy, że w następnej rundzie trafimy na zespół z Bełchatowa. Raz, że potrafimy z nimi grać, co nie raz udowadnialiśmy, a dwa jeśli chcemy ten puchar zdobyć to nie możemy obawiać się żadnego przeciwnika, bo wygrać trzeba ze wszystkimi. Ja osobiście jestem zadowolony, że będziemy grać z Bełchatowem.
- Czy to, że w listopadzie wygraliście z nimi na ich terenie, stawia was w roli faworytów przed tym dwu-meczem?
- Na pewno nie. Oni tamten mecz z nami grali w nieco osłabionym składzie. Nie grał Wlazły, Antiga, Heikkinen, także na pewno nie uważamy się za faworytów, co nie zmienia faktu, że zrobimy wszystko aby z tej pary wyjść zwycięską ręką.
- A jak przedstawia się sytuacja zdrowotna w Jastrzębiu?
- Sebastian Pęcherz jest już zdrowy i trenuje normalnie, a powiem, że nawet więcej niż normalnie, gdyż zawsze przed treningiem przychodzi wcześniej i wykonuje specjalnie dla niego przygotowany zestaw ćwiczeń na ten swój bark. Niedawno na problemy narzekał Rafa Lins. W okresie przedświątecznym miał problemy z kolanem. Wydawało nam się początkowo, że to łękotka. Był w Brazylii, zrobił badania i teraz właściwie wszystko jest już w porządku, tylko jeszcze na treningach nie skacze na sto procent.