Liga Narodów: Iran górą w ERGO Arenie, ale emocji nie brakowało
Od porażki 2:3 z Iranem polscy siatkarze rozpoczęli trzeci turniej Ligi Narodów, który odbywa się w gdańskiej ERGO Arenie.
Polscy siatkarze, wśród których prym wiodą gracze z PlusLigi, w dwóch wcześniejszych turniejach spisywali się świetnie i do Gdańska przyjechali mając na koncie siedem zwycięstw. - Czujemy, że możemy grać jeszcze lepiej. Wyniki są satysfakcjonujące, ale proszę mi uwierzyć, że stąpamy twardo po ziemi i wiemy, że to jeszcze nie jest nasz limit - mówił przed tym turniejem kapitan polskiej reprezentacji Bartosz Kurek, jeden z dwóch zawodników z klubów zagranicznych w polskiej drużynie, cytowany na stronie Polsatu Sport.
Kurek, podobnie jak drugi z graczy reprezentacji, który w poprzednim sezonie występował w klubie zagranicznym - Bartosz Bednorz - znaleźli się w wyjściowym składzie polskiej drużyny. A obok nich mistrzowie Polski z Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Marcin Janusz i Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski i Paweł Zatorski z Asseco Resovii Rzeszów i Mateusz Bieniek z PGE Skry Bełchatów. Po drugiej stronie siatki też był dobrze znany z występów w PlusLidze zawodnik - Milad Ebadipour, który ostatnich pięć sezonów spędził w PGE Skrze.
W pierwszym secie tylko początek był wyrównany, a później polscy gracze uzyskali kilkupunktową przewagę, dzięki czemu mogli kontrolować przebieg gry. I przy okazji popisywać się widowiskowymi zagraniami, jak choćby świetne rozegranie krótkiej Marcina Janusza z Jakubem Kochanowskim, czy kapitalna zagrywka Janusza. Kibice, którzy wypełnili niemal do ostatniego miejsca ERGO Arenę - to na co dzień dom siatkarzy Trefla Gdańsk i w trakcie sezonu PlusLigi najliczniej odwiedzana przez hala - mogli spokojnie obserwować przebieg gry.
O ile wynik był w pierwszym secie korzystny, to już same statystyki niekoniecznie. Śmiało można było powiedzieć, że wynik polskiej drużyny jest lepszy od gry, co niestety potwierdziło się w drugiej partii, zagranej nie tyle gorzej przez Polaków, a znacznie lepiej przez Irańczyków, którzy rozpoczęli seta od wyniku 7:3. Kilka kolejnych polskich akcji dało paliwo kibicom w gdańskiej hali do głośnego dopingu - zaczęło się od widowiskowegp ataku Bartosza Kurka, po chwili jeszcze bardziej widowiskowy był blok Mateusza Bieńka, a na koniec as serwisowy Aleksandra Śliwki, co dało polskiej drużynie remis 9:9. Cóż z tego, skoro irańska drużyna zupełnie się tym nie zmartwiła. Za chwilę, dzięki dobrej zagrywce i słabemu polskiemu przyjęciu, znów rywale prowadzili pięcioma punktami.
I pewnie wygraliby tę partię bez problemów, gdyby nie najlepiej zagrywający siatkarz PlusLigi, czyli Mateusz Bieniek. Środkowy PGE Skry w sezonie klubowym posłał 72 asy serwisowe, a we wtorek, w jednym ustawieniu, trzy i dał biało-czerwonym nadzieję, bo doprowadził do remisu po 21. Niestety, w końcówce jednak więcej zimnej krwi zachowali rywale, którzy wygrali 25:23 i doprowadzili do remisu.
W kolejnym secie stała się rzecz rzadko spotykana w przypadku tak klasowej drużyny, jak Polska. Biało-czerwoni wygrywali już 10:4, a mimo tego... przegrali tę partię. Ciekawe, czy Milad Ebadipour i Mateusz Bieniek w Bełchatowie na treningach rywalizowali o to, kto lepiej zagrywa, ale we wtorek w Gdańsku Irańczyk podjął rękawicę i kapitalnymi zagrywkami pomógł swojej drużynie odrobić straty. Trener Nikola Grbić zmieniał, wprowadzał zadaniowo na boisko m.in. Karola Kłosa, Karola Butryna i Kamila Semeniuka, ale bezskutecznie. Ostatnią nadzieją Polaków był zagrywający Bieniek, ale tym razem rywale sobie z nim poradzili i wygrali trzecią partię 25:22.
Irański zespół nakręcał się takim obrotem sprawy, bo i drugiego, a przede wszystkim trzeciego seta wygrali, choć biało-czerwoni notowali długie punktowe serie. Kapitalnie grał Ebadipour, który trzymał wynik i momentami w pojedynkę budował swojej drużynie prowadzenie. Jeszcze w czwartej partii po bloku Bednorza było tylko 17:18, ale chwilę później Ebadipour posłał asa i jego zespół wygrywał już 21:17. Polski zespół do walki poderwał znów zagrywkami Bieniek, zmniejszając przewagę do jednego punktu.
Przy stanie 22:23 Grbić po raz pierwszy w tym meczu wprowadził na boisko na zagrywkę Tomasza Fornala, a ten... zaserwował dwa asy! Pierwszą piłkę setową mieli Polacy, ale Irańczycy się obronili, po czym asa zaserwował Amirhossein Esfandiar. To nie był koniec emocji, bo dwa bloki w końcówce dały wygraną biało-czerwonym 27:25. A tysiące polskich kibiców w Ergo Arenie szalały z radości.
Niestety, ta radość nie mogła potrwać długo, bo w ostatnim secie nie było już wątpliwości, że tego wieczoru lepiej prezentują się Irańczycy. Nie było ani jednego momentu, w którym Polacy mogliby liczyć na zwycięstwo, bo azjatycki zespół prezentował się - na tle polskich graczy - fenomenalnie. A fakt, że zespół Grbicia w tie-breaku zdobył zaledwie siedem punktów z pewnością nie jest powodem do dumy dla mistrzów świata.
Polska - Iran 2:3 (25:21, 23:25, 22:25, 27:25, 7:15)
Polska: Marcin Janusz, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Bartosz Kurek, Bartosz Bednorz, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Jan Firlej, Karol Kłos, Karol Butryn, Kamil Semeniuk, Jakub Popiwczak (libero), Tomasz Fornal. Trener: Nikola Grbić.
Powrót do listy