Ljubo Travica: Resovia jest na dobrej drodze
Ljubo Travica po trzech latach pracy w Asseco Resovii pożegnał się z klubem z Podkarpacia. Zespół pod jego wodzą zdobył trzy medale: srebro i dwa brązowe. W rozmowie z PlusLigą podsumowuje swoje trzy lata pracy w Rzeszowie.
PlusLiga: - Jak ocenia pan te trzy sezony spędzone w Rzeszowie?
Ljubo Travica: - Jak najbardziej pozytywnie. Myślę, że przez ten czas klub zrobił 2-3 kroki do przodu, a moja praca nie poszła na marne i nie myślę tylko o sportowych wynikach. Jakość zespołu, czy organizacja klubu jest już na wysokim poziomie. Teraz naprawdę niewiele trzeba zrobić, żeby drużyna była jeszcze mocniejsza i osiągała lepsze wyniki. Na pewno z sezonu na sezonu klub zmierza w dobrym kierunku.
- Z tych trzech medali jakie pan zdobył z Asseco Resovią (srebro i dwa brązowe) stwierdził pan, że ten ostatni nie cieszy już tak bardzo...
- Zgadza się. Trzecie miejsce nie jest najlepsze, ale zawsze lepszy jest medal niż jego brak. Te dwa pierwsze medale były naprawdę sukcesem i szczerze powiedziawszy, nie oczekiwałem, że tak szybko je zdobędziemy. Drugi sezon mojej pracy w Rzeszowie był najtrudniejszy. Wiemy jaka wtedy była drużyna i z jakimi borykaliśmy się problemami. W tym sezonie zbudowaliśmy zespół, który miał spory potencjał, a celem minimum była gra w finałach. Niestety, kontuzje pokrzyżowały nam plany, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Biorę całą odpowiedzialność za brak wyniku na siebie. Przy budowaniu zespołu bardzo długo czekaliśmy na decyzję Pawła Zagumnego. Rozmowy trwały dwa miesiące. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale do dziś nie wiem co się stało, że nie zdecydował się na grę u nas. Zresztą później już w trakcie sezonu Zagumny w rozmowie ze mną stwierdził, że nie wiedział, że zrobimy w Rzeszowie taki mocny zespół. Później bardzo szybko szukaliśmy rozgrywającego, którym ze względu na koncepcję drużyny i inne transfery, musiał być Polak. Nie było wyboru i postawiłem na Michała Baranowicza. Podjąłem duże ryzyko, o czym wszyscy w klubie wiedzieli. Niestety, Michał nie udźwignął odpowiedzialności. Grał bardzo nierówno, a dodatkowo przez swój charakter nie potrafił zjednać sobie zespołu, tak jak robił to jego poprzednik Rafael Redwitz. Rozgrywający musi być niejako postrzegany jako ten lider, choć akurat w tym przypadku tego od niego nie oczekiwałem. Przede wszystkim musi on mieć jednak pozytywne nastawienie, a nie negatywne. Próbowaliśmy różnych rozwiązań, ale się nie udało. Niestety, to ryzyko jakie podjąłem z osobą Michała Baranowicza, nie opłaciło się. Czasu jednak nikt nie wróci.
- Sporo narzekań było też na Mateja Cernica...
- Zdaję sobie sprawę, że wszyscy oczekiwali od Mateja znacznie więcej. Przypomnę jednak, że szukaliśmy zawodnika defensywnego, który ma wzmocnić i poprawić przyjęcie i z tego zadania wywiązał się bez zarzutu. W innych elementach na pewno stać go było na lepszą grę, ale nie można mówić, że definitywnie zawiódł. Warto zwrócić uwagę na jego współpracę z Michałem Baranowiczem, jak to wyglądało przez cały sezon. Jeszcze raz powtórzę, że nie sprawdził się mój pomysł z rozgrywającym i gdybym ja miał zbudować zespół na następny sezon, to wymieniłbym tylko rozgrywającego. Myślę, że sprowadzając Pawła Zagumnego ta drużyna zdobyłaby mistrzostwo.
- W kadrze Asseco Resovii na sezon 2011/2012 zanosi się jednak na więcej zmian...
- Moim zdaniem trzon drużyny już jest i maksymalnie potrzebne są tutaj dwie zmiany. Im ich jest mniej, to tym lepiej, ponieważ są solidne podstawy, aby w przyszłym sezonie zespół sięgnął po upragnione sukcesy. Przede wszystkim chodzi o rozegranie, bo tutaj były największe kłopoty we współpracy nie tylko ze skrzydłowymi. ale też widać było to na środku.
- Czego najbardziej pan żałuje, że nie udało się osiągnąć?
- Byłem pewny, że w tym sezonie ugramy znacznie więcej i osiągniemy finały. Nie udało się, ale nie ma co tu szukać winnych. Wszyscy pracowali bardzo dobrze, atmosfera była ok. Szkoda tylko, że te kontuzje zniweczyły cały plan. Takich sytuacji nikt nigdy nie przewidzi.
- Co było największą pana porażką przez te trzy lata?
- To, że nie udało mi się sprowadzić do drużyny Pawła Zagumnego. Jego osoba automatycznie pociągnęłaby za sobą wynik sportowy, bo widać jaką różnicę robi ten rozgrywający. Bardzo żałuję, że nie udało się go sprowadzić, bo bardzo chciałem, żeby tutaj grał.
- Praktycznie przez półtora roku pracy w Rzeszowie spotykał się pan z ostrą krytyką jako główny winowajca porażek. W ostatnich miesiącach była już na pana prawdziwa nagonka...
- Najbardziej przykre jest to, i to mnie faktycznie boli najbardziej, że tę negatywną atmosferę wokół mojej osoby i zespołu robili ludzie związani blisko z klubem, którzy twierdzą, że zależy im na Asseco Resovii. Niby życzą drużynie sukcesów, a za plecami mówią swoje. Ja rozumiem wszystko. Nie każdy musi się lubić, itd., ale nie można nikogo rozliczać i próbować coś zepsuć w drużynie w trakcie sezonu. Jak skończą się rozgrywki, to proszę bardzo – można wszystkich oceniać i rozliczać z wyniku. Niestety, w tych ludziach nie było ani pasji ani jedności, że jesteśmy z zespołem na dobre i złe do samego końca.
- Nie żałuje pan trochę, że czas Ljubo Travicy w Asseco Resovii już się skończył?
- Wiedziałem o tym już od 2 miesięcy. Żałuję jedynie, że nie było lojalności wobec mojej osoby i zespołu do samego końca. Nie ma jednak co do tego wracać. Raz jeszcze wszystkim dziękuję za te trzy sezon pracy. Jestem wdzięczny zawodnikom za bardzo dobrą postawę na treningach i na boisku oraz za walkę do samego końca. Dziękuję pracownikom klubu i sponsorom. Gorąco dziękuję wspaniałym kibicom, którzy zawsze byli z nami na dobre i złe. Mam nadzieję, że zespół będzie osiągał w przyszłości jeszcze lepsze wyniki.
Powrót do listy