LM: Nie ma mocnych na Skrę, Jastrzębie wciąż bez zwycięstwa
Bełchatowianie, po zwycięstwie nad Itasem Diatec Trentino, do rywalizacji z eksportową drużyną niemiecką przystąpili w roli lidera grupy D i faworyta pojedynku. Nie zawiedli oczekiwań kibiców i swoich własnych, pewnie pokonując VfB Friedrichshafen 3:0. Drugi uczestnik LM, Jastrzębski Węgiel przegrał na wyjeździe z Budvanską Rivijerą Budva 2:3.
Ponad jedenaście tysięcy kibiców wspierało w łódzkiej Atlas Arenie bełchatowską Skrę, która w trzecim grupowym pojedynku Ligi Mistrzów podejmowała niemiecki VfB Friedrichshafen - jednego z najbardziej niewygodnych dla mistrzów Polski rywali w ostatnich latach. Obiektywnie trzeba jednak zauważyć, że niemiecki team nie błyszczy w tym sezonie tak jasnym blaskiem, jak we wcześniejszych. Tryby niemieckiej maszyny szwankowały już w poprzednich rozgrywkach - w lidze zaliczali pojedyncze wpadki, a w LM ulegli m.in. Jastrzębskiemu Węglowi.
Niemniej, bełchatowianie podeszli do rywalizacji z pełną koncentracją i determinacją i szybko narzucili przeciwnikom własne tempo gry. Ci nie potrafili dorównać gospodarzom poziomem siatkarskiej sztuki, a do tego popełniali całą masę błędów. Doświadczony szkoleniowiec VfB Stelian Moculescu rozkładał tylko bezradnie ręce, bo ani jego wskazówki taktyczne, ani kolejne zmiany dokonywane w składzie nie przynosiły oczekiwanych efektów. - Nic nam nie wychodziło, zwłaszcza kontrataki. Przeciwko takiej drużynie, jak Skra gra się niezwykle ciężko - skwitował przyjmujący Friedrichshafen, Fred Winters w rozmowie z Polsatem Sport.
- Odnieśliśmy efektowne zwycięstwo, które może mieć bardzo duże znaczenie w końcowym rozrachunku w naszej grupie - cieszył się Bartosz Kurek. - Mecz potwierdził, że mamy mocną drużynę. Z Friedrichshafen zawsze przechodziłem trudne chwile na boisku, a dziś myślę, że udało mi się wyjść obronną ręką - dodał przed kamerami Polsatu Sport.
Skra Bełchatów - VfB Friedrichshafen 3:0 (25:22, 25:21, 25:21)
Polski zespół prowadzi w tabeli grupy D., bez straty punktów i setów. Drugi jest Itas Diatec Trentino. Kolejny mecz LM bełchatowianie zagrają już w najbliższą niedzielę 12 grudnia, w Friedrichshafen.
Drugi reprezentant Polski w Lidze Mistrzów, Jastrzębski Węgiel konfrontował siły z Budvanską Rivijerą Budva. Niestety, siatkarze ze Śląska zdołali ugrać w potyczce z Czarnogórcami zaledwie jeden punkt. W ich grze dużo było wzlotów i upadków - widowiskowe, a przede wszystkim skuteczne akcje przeplatali z niewymuszonymi błędami w polu serwisowym i ataku.
W decydującej fazie tie breaka, podobnie jak w spotkaniu w Pireusie, gospodarzom dopomógł nieco główny arbiter, który tym razem nie zauważył przejścia linii dziewiątego metra przy zagrywce Konstantina Cupkovica. To właśnie ten gracz sprawił polskiej ekipie najwięcej problemów – świetnie serwował (4 asy) i zbijał z 63% skutecznością. Wśród jastrzębian najczęściej punktował Lukas Divis (27).
Budvanska Rivijera Budva - Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:20, 28:26, 23:25, 23:25, 16:14)
Jastrzębie z dwoma oczkami na koncie zajmuje ostatnią lokatę w grupie C. Miejsca premiowane awansem do dalszych gier należą na razie do ACH Volley Bled (1) i Budvy (2).