LM: PGE Skra Bełchatów - Lokomotiw Nowosybirsk 3:0
W przedostatniej serii spotkań grupowych Ligi Mistrzów PGE Skra Bełchatów podejmowała lidera grupy C, rosyjski Lokomotiw Nowosybirsk. Na wyjeździe bełchatowianie przegrali z brązowymi medalistami Rosji 0:3, ale na własnym boisku wzięli srogi rewanż, pokonując ich 3:0 (25:19, 25:15, 25:19).
- To będzie zupełnie inny mecz niż ten w Rosji, chociażby z tego względu, że wtedy nie zagrał Mariusz Wlazły - stwierdził Georg Grozer, który moc polskiego bombardiera doskonale pamięta choćby z sezonu 2010-12, gdy walczył przeciwko niemu jako zawodnik Asseco Resovii Rzeszów. - Poza tym, nasi rywale dwukrotnie pokonali Dynamo Moskwa i na pewno aktualnie są w znacznie lepszej dyspozycji aniżeli kilka tygodni temu. Czeka nas niezwykle ciężka przeprawa.
Tym bardziej, że siatkarze Lokomotiwu przebyli długą drogę zanim dotarli do Bełchatowa. Po spotkaniu ligowym w Ufie polecieli samolotem najpierw do Moskwy, a potem do Warszawy. Ze stolicy udali się do Bełchatowa autokarem. Nic dziwnego, że w przeddzień starcia ze Skrą trener Plamen Konstantinow dał swoim podopiecznym odpocząć, organizując trening dopiero wieczorem. - Ostatnio ciągle jesteśmy w podróży i nie mieliśmy nawet czasu przepakować walizek. Czujemy się trochę zmęczeni fizycznie i psychicznie - nie ukrywał Grozer.
Przed potyczką z Nowosybirskiem PGE Skra zajmowała trzecią pozycję w klasyfikacji grupy C, tracąc 6 oczek do wtorkowych rywali i jedno do Francuzów z Chaumont VB. - Trener powiedział, że każdy mecz jest teraz jak finał, bo straciliśmy punkty i potrzebujemy zwycięstwa, żeby dalej walczyć - mówił przed konfrontacją z Rosjanami Karol Kłos, który cieszył się, że areną zmagań będzie hala Energia, nie Atlas Arena w Łodzi. - Choćby dlatego, że u siebie prezentujemy bardzo dobrą zagrywkę - podkreślił. Właśnie ten element, jeśli funkcjonuje, jest największym atutem wicemistrzów Polski.
Potwierdziła to inauguracyjna partia, w której bełchatowianie wręcz zbombardowali rywali tym elementem (6 asów). Świetną serię zza linii 9. metra zaczął Mariusz Wlazły, potem dołączali kolejni - Bartosz Bednorz, Milad Ebadipour i Srecko Lisinac, sukcesywnie powiększając przewagę swojej drużyny. Do tego dołożyli jeszcze dwa spektakularne bloki na Georgu Grozerze i po niespełna trzydziestu minutach cieszyli się z prowadzenia 1:0.
W drugiej części rywalizacji niemieckiego atakującego Lokomotiwu zmienił Nikołaj Pawłow, ale to problemy w przyjęciu, nie na siatce były zmorą Rosjan. Kanonada Skry przeniosła się także na drugą partię, w której podopieczni trenera Konstantinowa zdobyli zaledwie 15 punktów. Choć w końcówce także oni zaczęli lepiej spisywać się w polu serwisowym.
Trzeci set był wyrównany, ale tylko przez kilka pierwszych akcji. Gdy piłkę wprowadzał do gry Ebadipour, bełchatowianie odskoczyli na 11:8, a potem tylko powiększali dystans dzielący ich od przeciwników. Na środku siatki szalał Lisinac, który nic sobie nie robił z rosłego bloku Lokomotiwu. Szósta aktualnie ekipa Superligi robiła co mogła, by odeprzeć napór gospodarzy, ale tego dnia wyraźnie zabrakło jej jakości. Za to PGE Skra Bełchatów zagrała prawdziwy siatkarski koncert i szerzej otworzyła sobie drzwi do kolejnej rundy Ligi Mistrzów.
Statystyki meczu: https://www.cev.eu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=30832
Powrót do listy