LM: Precura - PGE Skra 1:3
Precura Antwerpia przegrała z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (25:22, 14:25, 20:25, 19:25) w meczu piątej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Zgodnie z wcześniejszymi informacjami hala Lotto Arena zapełniła się do ostatniego miejsca, a PGE Skrę wspierało aż 1,5 tys. polskich kibiców! Przed spotkaniem odegrany został hymn Polski i atmosfera przypominała bardziej mecz reprezentacji Polski niż Ligi Mistrzów. Siatkarze z Bełchatowa mogli się poczuć jak u siebie, ale początek spotkania należał do gospodarzy. Belgowie zaskoczyli bełchatowian i wyszli na prowadzenie 9:5. Później popełnili kilka błędów i PGE Skra bez większych problemów doprowadziła do remisu 17:17. Warto dodać, że każdy punkt dla mistrza Polski był nagradzany gromkimi brawami przez polską publiczność. Miejscowi siatkarze nie byli wspierani tak gorącym dopingiem. Mimo to końcówka pierwszego seta należała do gospodarzy, którzy dzięki kapitalnym zagrywkom Mariena Moreau pokonali faworyzowanych gości. Być może wynik byłby inny gdyby sędzia uznał asa serwisowego Mariusza Wlazłego. Stało się jednak inaczej.
W drugiej partii obraz gry uległ całkowitej zmianie. Początkowo set był wyrównany, ale po pierwszej przerwie technicznej na boisku rządziła już PGE Skra, która wzięła srogi rewanż za porażkę w pierwszym secie. Bełchatowianie zdecydowanie poprawili zagrywkę i blok i na efekty nie trzeba było długo czekać. Bardzo liczna, polska publiczność miała więc powody do radości. Mistrz Polski pokazał swoją siłę.
Trzecia partia przebiegła bez większej historii. Rozpędzona PGE Skra od początku do końca dyktowała warunki. Klasą dla siebie był Michał Winiarski, który był jednym z liderów w drużynie prowadzonej przez Miguela Falaskę. Imponował też Nicolas Marechal, który wykazywał się dużym sprytem na boisku. Po pierwszym secie z gospodarzy zeszło powietrze i nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z bełchatowianami. To samo można powiedzieć o decydującym, czwartym secie. PGE Skra grała na dużym luzie, a jej dominacja nie podlegała żadnej dyskusji. Bełchatowianie, z wyjątkiem pierwszego seta, byli o co najmniej klasę lepsi od gospodarzy.