Lorenzo Bernardi o meczu z Halkbankiem i Świętach
- Święta spędzam we Włoszech. Przede wszystkim odpoczywam, także od siatkówki. Wprawdzie trener nie gra na boisku, ale proszę mi wierzyć, podczas każdego meczu tracę niesamowitą ilość energii. Czas odrobinę zregenerować organizm - mówi w rozmowie z PlusLigą szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.
PlusLiga: Zgodzi się pan ze mną, że pojedynek z Halkbankiem Ankara w LM był najlepszym meczem JW w tym sezonie?
Lorenzo Bernardi: Zdecydowanie. To był fantastyczny mecz, który jeszcze długo pozostanie w mojej głowie, nie tylko ze względu na niesamowitą walkę, ale także na intensywność zdarzeń. Zagraliśmy przeciwko jednej z najlepszych ekip na świecie, a do rywalizacji przystąpiliśmy bez dwóch podstawowych graczy, Łasko i Pajenka, potem jeszcze ten nieszczęsny upadek Kubiaka - dużo tego wszystkiego. Ale dziś mogę powiedzieć, że jeśli któraś z tych drużyn zasłużyła na zwycięstwo, była to nasza drużyna. Jestem dymny z chłopaków. Przed pojedynkiem z Ankarą powiedziałem im: pamiętajcie, że to nie nazwiska na koszulkach wygrywają, ale poświęcenie, cierpliwość i serce, które zawodnicy zostawiają na boisku, a gdy dodamy jeszcze pozytywną agresję, możemy pokonać każdego przeciwnika. Oczywiście, to był tylko jeden mecz, ale czy ktoś przed startem rozgrywek Ligi Mistrzów obstawiłby Jastrzębie jako zwycięzcę grupy F.?
- Pokonanie tak silnego rywala jak Halkbank może zmienić w jakiś sposób mentalność drużyny?
- Moim zdaniem do tej pory zagraliśmy tylko jeden naprawdę kiepski mecz - w Radomiu. Jesteśmy nową drużyną, z nowym rozgrywającym i taka porażka miała prawo się przydarzyć. Owszem, przegraliśmy za 3 oczka, jesteśmy na czwartym miejscu w tabeli, ale to nie jest koniec świata. Najważniejsze byśmy niezmiennie ciężko pracowali, mieli chęci poprawiać naszą grę, eliminować to, co jeszcze szwankuje. Spotkanie z Halkbnakiem potwierdziło, że mamy potencjał by wygrywać z najlepszymi i to na pewno wzmocni nas jeszcze bardziej. Powtórzę - nie jest łatwo wygrywać z Kazijskim, Juantoreną i Raphaelem, z zespołem, którego budżet jest bajecznie wysoki, ale jak pokazała historia tego pojedynku, to nie pieniądze i sławne nazwiska prowadzą do zwycięstwa. Mój zespół pokazał taką charakterystykę, jaką miałem ja jako zawodnik - nigdy się nie poddawałem, pozostawałem w grze do ostatniej piłki meczu. Pokazali coś wielkiego.
- Świetny sezon rozgrywa Michał Kubiak. Skąd taka przemiana?
- Powtarzałem już wiele razy, że Michał to niezwykle ważny zawodnik w mojej drużynie. Rzeczywiście, w tym sezonie wykonał niesamowity krok naprzód, gra niewiarygodną siatkówkę. W spotkaniu z Halkbankiem to on zrobił różnicę. To utalentowany chłopak i wreszcie nadszedł jego czas. Oby trwał jak najdłużej.
- Dobrze zaprezentował się także Mateusz Malinowski. Pokazał, że warto na niego stawiać…
- Nie chciałbym wystawiać laurek poszczególnym zawodnikom, zazwyczaj tego nie robię. Po meczu z Halkbankiem powiedział drużynie, że wygrali nie dlatego, iż mają w składzie wielkie indywidualności, ale ponieważ stanowili kolektyw. To jest jedyna droga by wygrywać nie pojedyncze mecze, ale coś więcej. Każdy zawodnik, który pojawił się na boisku podczas konfrontacji z Ankarą pozostawił tam swoją cząstkę, wszyscy walczyli z całych sił i wspólnie zapracowali na wygraną. O Mateuszu powiem tylko tyle, że pokazał charakter i tak musi grać zawsze, jeśli chce pójść do przodu - bezkompromisowo, bez obawy przed rywalem.
- Wspomniał pan o dwóch kontuzjowanych zawodnikach, Łasko i Pajenku. Kiedy wrócą do gry?
- Alen Pajenk powinien być gotowy po przerwie spowodowanej kwalifikacjami do MŚ 2014. Gorzej wygląda sytuacja Michała Łasko, bo tak naprawdę wciąż nie wiemy jak długa przerwa będzie konieczna. To dość poważna kontuzja - problem z mięśniami łydki i niestety powrót do zdrowia może potrwać nawet kilka tygodni. Ale na dziś nie mogę powiedzieć nic ostatecznie.
- Trwa przerwa w rozgrywkach PlusLigi. Jak zaplanował pan ten czas dla Jastrzębskiego Węgla?
- Zawodnicy dostali pięć dni wolnego, do 25 grudnia, żeby trochę zregenerować organizmy, odpocząć. Potem zaczynamy regularne treningi, mamy też zaplanowany jeden mecz sparingowy, z BBTS-em Bielsko-Biała, tuż przed Sylwestrem. Następnie rozpoczniemy już przygotowania do rywalizacji z Resovią, bo będzie to niezwykle istotny dla nas mecz.
- Jak spędza pan świąteczny czas?
- Moje Święta są bardzo normalne. Spędzam je we Włoszech, wspólnie z rodziną, bratem i siostrą. Przede wszystkim odpoczywam, także od siatkówki. Wprawdzie trener nie gra na boisku, ale proszę mi wierzyć, podczas każdego meczu tracę niesamowitą ilość energii. Czas odrobinę zregenerować organizm.
- Zbliża się Nowy Rok, czas podsumowań, nakreślania planów. Ma pan jakieś szczególne marzenia na nadchodzący 2014 rok?
- Jestem szczęśliwym człowiekiem, nie mam powodów do narzekań, mam pracę, którą kocham, o czym więcej mógłbym marzyć? Jeśli czegoś pragnę, to żeby ustały wojny tam, gdzie ciągle się toczą. Żeby ludzie, którzy cierpią z bólu i choroby, byli zdrowi i silni, żeby nikomu na świecie nie brakowało pieniędzy na przeżycie, na zakup żywności i dokonanie podstawowych opłat. Wszystkiego najlepszego tym, którzy są w potrzebie, którym z różnych powodów nie jest dane przeżywać Świąt w spokoju i dostatku.