Lorenzo Bernardi o pucharowej rywalizacji polsko - włoskiej
W IV kolejce spotkań Ligi Mistrzów dwie polskie ekipy - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovia Rzeszów zmierzą się z włoskimi potentatami. Szanse PlusLigi w starciu z Serie A1 ocenia szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi.
W trzeciej rundzie fazy grupowej Ligi Mistrzów polskie zespoły również mierzyły siły z włoskimi. Mistrz Polski Asseco Resovia Rzeszów podejmował na Podpromiu trzecią drużynę Serie A1 Bre Banca Lannutti Cuneo, a brązowi medaliści PlusLigi grali na wyjeździe z wicemistrzem Włoch Trentino Diatec. Obydwie konfrontacje zakończyły się pomyślnie dla zespołów z Półwyspu Apenińskiego, które nie oddały Polakom nawet seta.
- Wynik spotkania z Trydencie nie był dla mnie niespodzianką. Trento grało na swoim terenie, a tam rzadko przegrywają. Na konferencji prasowej po spotkaniu z Jastrzębiem, trener Castellani powiedział, że chcąc pokonać Trento jego drużyna musiałaby zagrać perfekcyjnie. A pamiętajmy, że ZAKSA pojechała do Włoch bez pierwszego libero, to na pewno wpłynęło na jakość ich gry - skomentował Lorenzo Bernardi. Dodał, że większym zaskoczeniem była dla niego gładka wygrana Cuneo w Rzeszowie. - Sądziłem, że mistrzowie Polski zdołają ugrać jakieś punkty.
Spotkania rewanżowe z włoskimi przeciwnikami mają dla obydwu polskich zespołów wagę niezwykle istotną - zwycięstwo pozwoli im zawalczyć o pierwsze miejsce w grupie i pewny awans do dalszych gier. Przypomnijmy - z drugiego miejsca awansuje tylko pięć najlepszych drużyn. Teoretycznie, w lepszej sytuacji są siatkarze ZAKSY, bo Trentino podejmą na własnym boisku. Jednak zdaniem trenera Bernardiego, który drużynę Stojczewa ceni niezwykle wysoko, polska ekipa ma małe szanse na zwycięstwo. - Trento jest mocniejsze niż ZAKSA i niż większość innych drużyn w Europie, praktycznie bez dziur w składzie. Gdy grają o znaczącą stawkę, przegrywają sporadycznie, przy wyjątkowo słabym dniu.
Cała siła podopiecznych Radostina Stojczewa opiera się na trzech zawodnikach - Juantorenie, Kazijskim i Stokrze. Grając przeciwko takiemu tercetowi, trudno mówić o słabych punktach rywala. Jedynym wydaje się być przyjęcie zagrywki szybującej, z którym spore problemy miewa zwłaszcza libero Andrea Bari.
- Wiele zespołów ma problemy z odbiorem szybującej zagrywki. Może Trento trochę większe niż inni, nie tylko jeśli chodzi o libero Bariego. Wynika to z faktu, że na treningach rzadko trenują przyjęcie „floata”, bo większość zawodników zagrywa mocno. Ale to nie są problemy, które stanowią dla nich poważne zagrożenie. Tacy zawodnicy jak Juantorena, Kazijski czy Stokr, ze swoją piekielną siłą ataku zawsze potrafią zrobić coś z niczego, nawet przy piłce mocno sytuacyjnej. Jeśli natomiast mają piłkę na siatce, to żaden blok nie jest w stanie ich powstrzymać - może raz na jakiś czas, ale na pewno nie w sposób permanentny.
W opinii Bernardiego szczególną różnicę czyni Osmany Juantorena, jego zdaniem najlepszy obecnie siatkarz na świecie. - Przy wyniku 22:22 potrafi wejść w pole serwisowe i seryjnie bombardować przeciwnika. To gracz, który czasem myli się w zagrywce i ataku, ale rzadko w decydującej fazie gry - podkreśla.
Więcej szans na dobry wynik Lorenzo Bernardi widziałby w starciu Asseco Resovii z Cuneo. Nie wiadomo jednak jak zespół Andrzeja Kowala zareaguje na spore ubytki w składzie - w Italii mistrzowie Polski mogą zagrać bez trzech bazowych zawodników - Achrema, Kosoka i Nowakowskiego. Oceniając potencjał włoskich przeciwników Resovii, mówi:
- W Cuneo zmienił się w tym sezonie trener i widać, że dostali nowy zastrzyk pozytywnej energii. Podobnie jak Trento mają kilku ważnych zawodników - tak z punktu widzenia sportowego, jak i mentalnego - Grbića, Mastrangelo czy Wijsmansa. Ale coraz większą rolę odgrywa tam Cwetan Sokołow - siatkarz, który według mnie staje się powoli jednym z najlepszych atakujących na świecie. Mimo to Cuneo nie jest tak mocne, jak Trento i jeśli Rzeszów zagra swoje maksimum i uwierzy, że można ich pokonać, będzie w stanie to zrobić.
O szansach na awans polskich zespołów do Final Four Lorenzo Bernardi na razie nie chce mówić. Ocenę pozostawia na koniec fazy grupowej, gdy zapadnie decyzja kto zorganizuje w tym sezonie turniej finałowy Ligi Mistrzów.
- Słyszałem, że Macerata chce podjąć się organizacji Final Four. Jeśli otrzyma takie prawo, sytuacja włoskich zespołów może się skomplikować. Poza tym, wybór rywala w każdej kolejnej rundzie to loteria i trzeba mieć odrobinę szczęścia - twierdzi zaznaczając, że jest przeciwnikiem możliwości „kupowania” turnieju finałowego. - Chyba tylko w siatkówce istnieje taka opcja. Jeśli masz pieniądze by kupić Fianal Four, możesz bez problemu awansować do półfinału najważniejszego europejskiego pucharu.