Lorenzo Bernardi: radykalne zmiany były konieczne
- Mamy na tyle dobry zespół, by dotrzeć do półfinału rozgrywek ligowych. To traktujemy jako pierwszy krok - twierdzi w rozmowie z PlusLigą włoski szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.
- PlusLiga: W poprzedni weekend brał pan udział w kursokonferencji zorganizowanej podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Jakie wrażenia?
- Lorenzo Bernardi: Większość wykładów była prowadzona po polsku więc przez siedem godzin kursu zrozumiałem tylko to, co mówił Andrea Anastasi. Szkoda, bo takie spotkania są bardzo ważne - można wymieniać doświadczenia, omawiać istotne siatkarskie problemy dotyczące PlusLigi i nie tylko. To zresztą w kuluarach czyniliśmy. Niemniej, licencję na prowadzenie drużyny w polskiej lidze otrzymałem.
- Przyglądał się pan także zmaganiom turniejowym. Jakie prognozy przed mistrzostwami Europy?
- Widać było, że wszystkie zespoły są na bardzo specyficznym etapie przygotowań. Zawodnicy nie mieli jeszcze odpowiedniej szybkości, motoryki, świeżości. Uważam, że ta właściwa dyspozycja przyjedzie kilka dni przed rozpoczęciem zmagań. Jedno można powiedzieć już teraz - Rosja to jedyny zespół, który należy wskazać w gronie pewniaków do walki o złoto. Włosi mają potencjał by wskoczyć do półfinału. Potem może zdarzyć się wszystko.
- Turniej w Katowicach nie był szczęśliwy dla Polaków, którzy zagrali źle. Mamy powody do niepokoju?
- Przede wszystkim należy pamiętać w jakim składzie grają Polacy. Najpierw zabrakło czterech bazowych graczy, potem odpadł kontuzjowany Bartman - bo wydaje mi się, że skoro nie zagrał podczas memoriału, to raczej na mistrzostwa Europy nie pojedzie. Bez pięciu zawodników, na których powinna opierać się gra kadry, trudno walczyć o najwyższe cele.
- Prawdziwą zmorą polskiej drużyny jest zagrywka. Czy mając w wyjściowym składzie tylko dwóch zawodników serwujących mocno, możemy myśleć o wyrównanej walce z Rosją, Bułgarią czy choćby Włochami?
- Taka jest charakterystyka zawodników, którzy są w kadrze. Zgadzam się, trudno wygrać cokolwiek dysponując tylko dwójką mocno zagrywających siatkarzy. Dlatego tym bardziej należy cieszyć się z tego, co ta ekipa osiągnęła w Lidze Światowej. To był ich sukces.
- Mocnej zagrywki z wyskoku nie można nauczyć?
- Można, ale na to potrzeba sporo czasu. Jeśli zawodnik przez kilka miesięcy w klubie zagrywa wyłącznie "floatem”, trudno przez kilka tygodni zgrupowania reprezentacji go przestawić. To długotrwały proces. Podobną sytuację mam obecnie w Jastrzębiu z Nemerem, który przez kilkanaście lat stosował wyłącznie zagrywkę szybującą. Nie jestem w stanie teraz przestawić go na mocny serw.
- Podczas memoriału zaprezentowali się dwaj nowi gracze Jastrzębia - Łasko i Kubiak. Pana ocena?
- Obydwaj nie byli w najwyższej kondycji fizycznej. Łasko średnio zagrał z Rosjanami, potem było znacznie lepiej. Kubiak, ale to wyłącznie moja opinia, w meczu z Włochami wyglądał na bardzo zmęczonego. Dlatego, gdy dostawał piłki na blok, uderzał trochę przed siebie. Z Rosjanami zagrał znacznie lepiej, wykorzystując w ataku ręce blokujących. Nie martwię się, że obydwaj nie są w szczytowej formie. Jeśli nie złapią jej na czempionat, popracujemy nad tym w klubie.
- Jest pan równie optymistyczny w kwestii dyspozycji Zbyszka Bartmana i jego powrotu na przyjęcie?
- Od kontuzji do Memoriału Wagnera nie odbył z kadrą praktycznie ani jednego normalnego treningu - to mnie niepokoi. Zakładam, że na początku sezonu będziemy mieli problemy z przyjęciem zagrywki, bo po czterech miesiącach gry na ataku nie będzie mu łatwo wrócić na nominalną pozycję. Nie ukrywam też, że początkowo nasza gra może nie być ładna, możemy szukać rytmu, mieć kłopoty na boisku. Ale gdy zawodnicy zgrają się z nowym rozgrywającym, wtedy będziemy groźni.
- Kto z dwójki Thornton - Vinhedo będzie pełnił rolę pierwszego rozgrywającego?
- Mam dwóch, kompletnie różnych technicznie rozgrywających. Raphael Margarido może nie prezentuje typowo brazylijskiego stylu, ale gra szybko. Brian Thornton z kolei jest bardziej "normalny”. To dobry rozgrywający, ale gra spokojniej. Każdy z nich jest gotowy, by być pierwszym. Możemy więc rozpoczynać mecz z jednym, a kończyć z drugim. Na pewno nie będziemy mieć takich problemów, jak w poprzednim sezonie.
- Grzegorz Łomacz nie pasował do pana wizji drużyny?
- Nie mam absolutnie nic do żadnego zawodnika z poprzedniego sezonu. Jednak w mojej opinii musieliśmy zmienić coś w sposób znaczący. W siatkówce znaczącym graczem jest rozgrywający. Gdy zmieniasz tę pozycję w drużynie, zmieniasz wszystko.
- W zespole jest dziesięciu nowych zawodników. Konieczna była aż tak radykalna przebudowa?
- Tak. Po pierwsze - nie wszyscy chcieli zostać w Jastrzębiu. Po drugie, mam swój sposób myślenia i patrzenia na siatkówkę. W pierwszej rozmowie po zakończeniu sezonu powiedziałem prezesowi Grodeckiemu, że musimy ściągnąć do zespołu najlepszych polskich siatkarzy spośród dostępnych na rynku. To zrobiliśmy, kontraktując Bartmana i Kubiaka. Chciałem też sprowadzić do drużyny kilku innych graczy, którzy odpowiadają mi mentalnie i charakterologicznie, z inną charakterystyką techniczną. Ważne jest nie tylko to, co siatkarz robi na boisku, ale także jak zachowuje się na treningu, w szatni, w autokarze.
- Sprawa Michała Kubiaka jest już zamknięta? O co właściwie toczy się to całe zamieszanie?
- Nie wiem. Sytuacja naszego klubu jest klarowna. Michał powiedział mi, że miał w Warszawie roczny kontrakt. Według moich, sprawdzonych informacji jedynym klubem, który miał prawa do Michała po sezonie 2010/2011 była Padwa. Potwierdzili to włodarze Padwy dodając, że jeśli zechcą, to Michał będzie musiał do nich wrócić na nowy sezon. Dogadaliśmy się z nimi. Po sensacjach, które ukazywały się na różnych stronach internetowych, spytałem prezesa Grodeckiego co się dzieje. Powiedział: nie martw się, z całą pewnością Kubiak zagra w Jastrzębskim Węglu.
- Nadchodzący sezon będzie dla pana prawdziwym testem trenerskiego kunsztu. Zbudował pan drużynę według własnego pomysłu, przygotowuje pan ją do sezonu w pełnym cyklu.
- Można tak stwierdzić. Ale tak naprawdę, każdy dzień mojej pracy to swoisty rodzaj testu. Co do weryfikacji moich umiejętności - PlusLigę może wygrać tylko jedna drużyna. Dwa, może trzy zespoły w wyścigu po złoto są przed nami i zrobimy wszystko, by je wyprzedzić. Powtarzam moim chłopakom, że aby to uczynić, musimy pracować więcej i ciężej, niż rywale. Najlepszym polskim teamem wciąż jest Bełchatów. My chcemy zbliżyć się do nich najbliżej, jak jest to możliwe.
- Czy to oznacza, że celem sportowym Jastrzębskiego Węgla na nowy sezon jest finał PlusLigi?
- Nie mam sprecyzowanego jednego celu. To bardzo niebezpieczne myśleć już dziś o tym, co wydarzy się w kwietniu Trzeba myśleć o tym, co będzie jutro i pojutrze, nie dalej.
- Nie wierzę. Na pewno wyznaczył pan sobie jakiś cel minimum.
- Uważam, że mamy na tyle dobry zespół, bo dotrzeć do półfinału - to traktujemy jako pierwszy krok. Co dalej? Zobaczymy.