Łowy rozpoczęte
W miniony weekend spotkali się w Radomiu by walczyć o mistrzostwo Polski juniorów. Osiem najlepszych juniorskich zespołów. Około 100 chłopców dla których siatkówka to wielka pasja, lata ciężkiej pracy i świetna zabawa. „Miło szaleć kiedy czas po temu”, tylko że dla wielu z nich czas ten już się kończy. Ci dziś jeszcze chłopcy już niedługo staną się mężami siatkarskiej elity. Na początku może jej ławki, ale… Właściwie dlaczego? Niektórym już stanowią o sile podstawowych szóstek PlusLigi. - Jeszcze rok temu właśnie takie turnieje były dla mnie całym światem – wspomina libero AZS Częstochowa – Paweł Zatorski.
18-latek przyjechał do Radomia po trzech godzinach snu. A to przez długą podróż z Olsztyna, gdzie w barwach akademików wywalczył 5. miejsce w PlusLidze. - Gra w ekstraklasie czy już wcześniej w reprezentacjach juniorskich to inny poziom i większa dawka stresu. W Radomiu starałem się wykorzystać moje doświadczenie i pomóc kolegom.O czym świadczy obecność na hali trenerów i menadżerów kilku profesjonalnych klubów. Zmagania juniorów obserwował drugi trener Politechniki – Robert Strzałkowki. Osobiście zjawił się pierwszy szkoleniowiec Jadaru Radom – Jan Such. Daleko właściwie nie mieli… I być może to właśnie główny powód ich obecności. Ale na hali byli też i łowcy, np. z Poznania.
- Tak samo było ze mną – wspomina Zatorski. - Ludzie przyjeżdżali nas oglądać. Ktoś kogoś poleci. I tak zaczyna się wielka przygoda.
I tak zdolny libero wyleciał z rodzinnego bełchatowskiego gniazda osiąść pod Jasną Górą. Ale to Skrę wspierał w ostatnim dniu turnieju.
- Mam nadzieję, że koledzy nie traktują mnie jak innego człowieka, ale tego samego, którym byłem rok temu. Przecież razem się wychowywaliśmy. Wtedy marzyłem o tym, żeby walczyć przeciwko takim zawodnikom, jakich teraz spotykam w PlusLidze czy Lidze Mistrzów. I choć sezon był męczący, to jestem szczęśliwy. Zwycięstwo w Olsztynie to była dla mnie duża satysfakcja i taki mały kop szczęścia. Naprawdę, aż chciałem jak najszybciej jechać do Radomia. Oczywiście, że była chęć uczczenia całego sezonu. Ale tyle lat grania jeszcze przede mną, że jeden rok mnie nie zbawi.
Przed Zatorskim wiele lat na boisku i pewnie niezła kariera. A na co mają szansę jego koledzy, którzy także prezentowali się w Radomiu? Słowo „prezentowali” bynajmniej nie jest tu przypadkowe.
- My chcieliśmy się na tym turnieju pokazać i zaistnieć. Chłopcy mogli się wypromować, żeby ktoś ich zauważył. Mieliśmy sprawdzić formę przed Ogólnopolską Olimpiadą Młodzieży kadetów. I to był nasz sposób na sukces – nie byliśmy faworytami, a ci najwyraźniej myśleli, że każdy się położy przed nimi na parkiecie i będzie patrzył jak oni wygrywają – opowiada Jarosław Kubiak, trener Jokera Piła – zdobywcy złotego medalu MPJ. A przed rokiem srebrnego medalu mistrzostw Polski kadetów. A dwa lata temu złota mistrzostw Polski młodzików. A w kadrze, choćby kadetów, nie ma żadnego z jego zawodników.
I w siatkarskich rozgrywkach z górnej półki pewnie też nie będzie. - Moim zawodnikami nie interesowali się tak bardzo. Przed większością z nich jeszcze dwa lata gry w klubie.
Bo tryumfatorzy juniorskiej imprezy to głównie kadeci. Ale widać trenerowi Rysiowi – również obecnemu na zawodach, nie przypadli do gustu. - Każdy trener składa drużynę wedle swojej wizji. Może moje chłopaki są słabsze indywidualnie, ale stanowimy inny zespół? Innego racjonalnego wytłumaczenia nie mam.
Ewentualne oferty posypały się więc głownie w stronę zawodników Skry Bełchatów. Mimo iż zajęła ona dopiero trzecie miejsce. Dopiero, bo po następcach mistrzów oczekiwano więcej. No ale Skra to Skra – numery do zawodników wzięte.
- Po tym, jak np. w Częstochowie sprawdziło się inwestowanie w młodych, wszystkie kluby idą ich wzorem i starają się zwerbować młodych – stwierdził trener juniorskiej reprezentacji Stanisław Gościniak.
Bo młodszy = tańszy, a ambitny i pracowity. Oby ta chłodna kalkulacja opłaciła się najbardziej samym „werbowanym”. I całej polskiej siatkówce. Powrót do listy