LŚ: Czas na półfinał
Argentyna przegrała 0:3 z Brazylią i podzieliła los Stanów Zjednoczonych, kończąc Final Six LŚ na fazie grupowej. W sobotę półfinał, w którym Kuba podejmie Serbię, a Rosja zmierzy się z Brazylią.
Belgradzki Final Six nie cieszy się wzięciem u serbskich fanów siatkówki. Hala Arena nie zapełniła się nawet podczas inauguracyjnego meczu gospodarzy z USA (tylko 10 tysięcy na 18 tyś. miejsc) - mimo iż na wszystkie spotkania Serbów kibice mają wstęp wolny. Starcie Brazylijczyków z Kubańczykami oglądała rekorodwo niska liczbw widzów - zaledwie 750. Podobne pustki towarzyszyły rywalizacji Brazylii z Argentyną. Dopiero wieczorem, gdy na boisko po raz drugi w tym turnieju wybiegli gospodarze trybuny ożyły i nabrały czerwono-niebiesko-białych barw.
W rytmie samby: Brazylia - Argentyna 3:0 (25:20, 25:22, 25:20)
Brazylijczycy przystąpili do meczu bardzo skoncentrowani - nie popełniali błędów i skrzętnie wykorzystywali każdą okazję do zdobycia punktu. Mieli ich wiele, bo nieco przestraszeni rywale seryjnie psuli zagrywki i mylili się w ataku. - Do tego fatalnie przyjmowaliśmy zagrywkę, co rywale bezwzględnie wykorzystali. Zagrali też bardzo skutecznie w ataku i zasłużenie wygrali rywalizację - ocenił Javier Weber, który w trakcie walki nieustanie apelował do swojej młodej gwardii o spokój i opanowanie. Poskutkowało i jeszcze przed drugim czasem technicznym gra się wyrównała. W decydującym momencie seta, tradycyjnie jednak Brazylijczycy włączyli piąty bieg i odskoczyli rywalom. Ten sam scenariusz obowiązywał również w kolejnych odsłonach, które podobnie jak pierwszy set zakończyły się zwycięstwem Canarinhos.
Choć pojedynek zakończył się w trzech setach, był znacznie ciekawszy, niż wcześniejsza rywalizacja Brazylii z Kubą - obfitował w wiele długich wymian, zaangażowanie i walkę o każdy punkt. - Rywale świetnie zagrali w obronie. Mają wielkie serce do gry. Myślę, że powoli dołączają do grona najlepszych ekip na świecie – chwalił Argentyńczyków Bernardo Rezende. - Zawsze gdy gramy z Argentyną, jest bardzo ciężko, bo prezentują dobrą technikę i świetną grę defensywną - dodał Giba.
Rezende o swoim zespole mówił krótko. - Zagraliśmy dobry mecz. Mamy sporo zmian w składzie i ta nowa układanka powoli zaczyna funkcjonować jak należy. Mamy mały kłopot przed półfinałem, bo Rodrigao ma problemy z mięśniami i nie wiadomo czy zagra.
Javier Weber, choć żegna się z turniejem, czyni to z podniesioną głową. - Jestem usatysfakcjonowany postawą moich chłopaków w Lidze Światowej i mam nadzieję, że będziemy kontynuować dobrą pracę, a za rok osiągniemy w tym turnieju znacznie więcej. - Przed nami bardzo dużo pracy, żeby osiągnąć poziom Brazylii. Będę trzymał kciuki za Canarinhos i mam nadzieję, że wygrają Ligę Światową - dorzucił Rodrigo Quiroga
Na bałkańską nutę: Serbia - Rosja 3:1 (25:23, 25:23, 23:25, 25:21)
Obydwa zespoły miały przed tym meczem awans do półfinału w kieszenie i walczyły wyłącznie o to, by nie spotkać się w nim z Brazylią. Fortuna dopisała gospodarzom, którzy w sobotę zagrają o finał z Kubą. Rosjanie, jeśli chcą myśleć o złocie LŚ będą musieli pokonać Brazylię.
Gospodarze przystąpili do rywalizacji ze sporymi problemami kadrowymi. Bojanowi Janićowi odnowiła się kontuzja, na urazy narzekają obydwaj libero. Goście natomiast rozpoczęli bez najlepszego zawodnika pierwszego pojedynku - Siergieja Tietiuchina, którego trener Bagnoli oszczędzał na półfinał.
Pod względem zaangażowania i ducha walki drugi pojedynek wieczoru był bardzo podobny do pierwszego. Tym razem jednak bój toczyły dwa równorzędne, prezentujące wysoki poziom zespoły. O wyniku decydowały więc niuanse. W pierwszym secie - wyczucie trenera Kolakovića, który wprowadził na zagrywkę Vlado Petkovića, a ten wyciągnął Serbów na prowadzenie 23:20. W drugim - konsekwencja i upór Serbów, którzy przez większość seta musieli gonić rywali, oraz kunszt i polot ich kapitana Nikoli Grbića, który niepodzielnie rządził na siatce. - Popełniliśmy sporo błędów, zwłaszcza w końcówkach setów. To nas zgubiło - podsumował Siergiej Tietiuchin. - Serbowie pokazali nam dzisiaj jak powinno grać się w siatkówkę - dorzucił trener Daniele Bagnoli.
W trzecim secie - konsekwencja i upór razy dwa , bo i punktów do odrobienia było dwa razy więcej (z 10:15 gospodarze wyszli na remis). Tym razem jednak to Rosjanie mieli odrobinę więcej szczęścia. To szczęście nazywało się Siergiej Tietiuchin. Trwało jednak wyłącznie jeden set.
- Jestem usatysfakcjonowany nie tyle zwycięstwem, ile stylem w jakim je osiągnęliśmy. Kluczem do niego była cierpliwość. Jesteśmy dojrzałym zespołem i jeśli w kolejnych pojedynkach zagramy tak, jak z Rosjanami, będzie naprawdę dobrze - cieszył się Nikola Grbić. - Mój zespół pokazał dziś ducha walki i ogromne serce. Zagrali jak prawdziwy zespół. Dziękuję im za piękną grę i piękne zwycięstwo - powiedział Igor Kolaković.