LŚ: druga porażka biało-czerwonych
Stany Zjednoczone pokonały Polskę 3:1 (23:25, 25:23, 25:15, 25:17) w drugim meczu III kolejki fazy interkontynentalnej I Dywizji Ligi Światowej 2015. Spotkanie rozgrywane było w Hoffman Estates. Piątkowy zacięty mecz również wygrali Amerykanie 3:2.
Stany Zjednoczone po sześciu meczach pozostają dalej niepokonaną drużyną w grupie B. Amerykanie w pierwszym spotkaniu pokonali Polaków po zaciętej rywalizacji 3:2, a drugim 3:1.
Pierwszą partię sobotniego meczu obie drużyny rozpoczęły takim samym wyjściowym składem jak w piątek. Początek seta był dość wyrównany, na pierwszym czasie Polacy objęli jednopunktowe prowadzenie (8:7). Po wznowieniu gry serią świetnych zagrywek popisał się Michał Kubiak, a na skrzydłach skutecznie atakował Bartosz Kurek (11:7). W tym fragmencie gry gospodarze nie byli w stanie poradzić sobie z dobrą grą naszych skrzydłowych. Do tego mieli problem z dokłanym przyjęciem zagrywki. Amerykanie łatwo się nie poddali i jeszcze przed drugą pauzą zdołali doprowadzić do remisu (15:15), a to za sprawą dobrego serwisu Murphy'ego Troya i skutecznej grze w kontrze Matthew Andersona. Na przerwie technicznej biało-czerwoni prowadzili (16:15), a chwilę przed pauzą skutecznie ze środka zaatakował Piotr Nowakowski. Końcówka premierowej odsłony meczu była wyrównana, choć warto podkreślić, że w tej końowej fazie oba zespoły popełniały sporo błędów w polu serwisowym. Ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili Polacy. W ostatniej akcji skutecznym atakiem ze środka popisał się Mateusz Bieniek.
Drugiego seta od punktowego ataku ze środka otworzył Bieniek (1:0). Do przerwy technicznej zespoły grały punkt za punkt. Po ataku Miki biało-czerwoni schodzili na krótką pauzę prowadząc (8:7). W tej części meczu gospodarze bardzo dobrze czytali grę naszych zawodników ustawiając szczelny blok. Dołożyli do tego jeszcze mocną, odrzucającą zagrywkę - Anderson (14:11). Na drugiej przerwie technicznej USA objęło trzypunktowe prowadzene (16:13), a chwilę przed pauzą skutecznie z lewego skrzydła zaatakował Aaron Russell. W tej sytuacji szkoleniowiec reprezentacji Polski zdecydował się na zmianę atakującego - miejsce Kurka zajął Jakub Jarosz oraz przyjmującego - Rafał Buszek zastąpił Mikę. Zmiany w polskiej drużyny na niewiele się zdały, co prawda Polacy dzięki zagrywce Bieńka i prostym błędom gospdarzy zniwelowali straty do jednego oczka (23:24), ale w ostatniej, decydującej akcji triumfowali zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych - po bloku skutecznie zaatakował Thomas Jaeschke (25:23).
Polacy kolejną partię zaczęli takim samym składem jakim zaczęli sobotnie spotkanie, czyli z Kurkiem na ataku i Miką w przyjęciu. Seta od dwóch dobrych serwisów zaczął David Smith (2:0). Chwilę później serią mocnych zagrywek popisał się tym razem Anderson (6:3). Gospodarze dołożyli do tego jeszcze szczelny blok (Aaron Russell) i na pierwszej pauzie wyszli na prowadzenie (8:4). Gra podopiecznych Stephane Antigi stanęła w miejscu. Pomimo dobrego przyjęcia Polacy mieli spore problemy ze skończeniem akcji w pierwszym tempie. Z kolei Amerykanie w kontrze nie popełniali błędów i wykorzystywali każdą szansę na zdobycie punktu (13:7). Szkoleniowiec reprezentacji Polski nie czekając dłużej zdecydował się wprowadzić do gry Buszka, który zastąpił Mikę. Na drugiej pauzie drużyna ze Stanów Zjednoczonych odskoczyła na siedem oczek (16:9), a chwilę przed przerwą skutecznym blokiem, atak Kubiaka zatrzymał Maxwell Holt. W końcówce po raz kolejny swoją zagrywką Anderson rozbił polski zespół (19:9). Biało-czerwoni w tym secie nie mieli żadnych argumentów, żeby przeciwstawić się Amerykanom. Tę partię zakończył Troy atakując skutecznie z prawego skrzydła (25:15).
Set numer cztery Polacy zaczęli z Buszkiem i Kubiakiem w przyjęciu - to jedyna zmiana w wyjściowym składzie. Początek spotkania był wyrównany. Biało-czerwoni poprawili przede wszystkim swoją skuteczność w ataku oraz nie popełniali błędów w polu serwisowym (8:6). Gospodarze jednak szybko doprowadzili do remisu (8:8) i gra zaczęła się od początku. Od dwunastego punktu triumfatorzy ubiegłorocznej edycji Ligi Światowej zaczęli dyktować warynki gry. Świetnie atakowali i utrzymywali wysoką skutecznością w kontrataku, który w znacznym stopniu przyczynił się do ich prowadzenia na drugiej pauzie (16:13). Chwilę przed drugą przerwą techniczną przechodzącą piłkę zaatakował Smith. Niestety w końcowej fazie tej partii Polacy zaczęli znowu popełniać błędy i nie byli w stanie powstrzymać gospodarzy w żadnym elemencie (15:21). Tę partię jak i całe spotkanie zakończył skuteczny blok Holta (25:17)
USA - Polska 3:1 (23:25, 25:23, 25:15, 25:17)
USA: Matthew Anderson (14), Aaron Russell (20), Murphy Troy (10), Micah Christenson (7), Maxwell Holt (9), David Smith (8), Erik Shoji (libero) oraz Russell Holmes, Thomas Jaeschke (1);
Polska: Piotr Nowakowski (9), Bartosz Kurek (13), Fabian Drzyzga (2), Michał Kubiak (8), Mateusz Mika (4), Mateusz Bieniek (7), Paweł Zatorski (libero) oraz Marcin Możdżonek, Jakub Jarosz, Rafał Buszek (4), Grzegorz Łomacz, Andrzej Wrona.