LŚ: Grali olimpijscy rywale Polaków. Bułgarscy siatkarze sami chcą wybrać trenera
W grupie D. LŚ Argentyna pokonała odmłodzoną Bułgarię 3:1, a w gr. C. rezerwowy skład Italii przegrał z USA 0:3. Bułgarów poprowadził II trener Najden Najdenow, ale zdaniem rodzimej prasy to nie on w najbliższy poniedziałek zostanie oficjalnie ogłoszony szkoleniowcem kadry narodowej.
Bułgarska burza wokół selekcjonera kadry narodowej wciąż trwa. Jeszcze kilka dni temu było trzech kandydatów - Plamen Konstantinow, Martin Stoew i Camillo Place. Tymczasem Konstantinow definitywnie wycofał się z rywalizacji (po raz kolejny zmieniając zdanie) twierdząc, że na Igrzyska Olimpijskie do Londynu powinien pojechać ten trener, który wywalczył awans. Stoew, który z całej trójki ma najlepsze relacje z działaczami federacji, był do tego stopnia przekonany o swojej bezkonkurencyjności, że tydzień temu zarezerwował dla siebie bilet lotniczy do Buenos Aires....
Tymczasem, widząc nieporadność federacji w wyborze nowego szkoleniowca, przetrzebiona kadra Bułgarii, która przebywa aktualnie w Argentynie postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Siatkarze wspólnie ustalili że wobec rezygnacji Stojczewa najlepszym kandydatem będzie jego dotychczasowy asystent, Camillo Place. Włoch kilka dni temu złamał nogę i przebywa aktualnie w ojczyźnie, ale zdaniem prasy, w kolejnym turnieju LŚ, w portugalskim Guimaraes, Place mógłby już stanąć na czele drużyny.
Czy siatkarska centrala weźmie pod uwagę sugestie siatkarzy, przekonamy się w najbliższy poniedziałek. Bułgarskie media twierdzą, że większe szanse na przejęcie schedy po Stojczewie ma Martin Stoew. Nieoficjalnie wiadomo natomiast, że zawodnicy sprzeciwili się jego powołaniu. W międzyczasie federacja ustaliła, że selekcjoner reprezentacji narodowej nie będzie już mógł łączyć funkcji z pracą w klubie. Poprzedni szkoleniowcy - Martin Stoew, Silvano Prandi i Radostin Stojczew działali na dwóch niwach. Także Camillo Place godził dotąd pracę w klubie z obowiązkami w kadrze Bułgarii.
W cieniu problemów z wyborem trenera, Bułgarzy toczą rywalizację w Lidze Światowej. Na drugi turniej, do Buenos Aires polecieli w mocno okrojonym składzie - bez Mateja Kazijskiego, Andreja Żekowa, Wlado Nikołowa, Todora Aleksiewa i Teodora Salparowa. Kazijski zrezygnował z gry w reprezentacji. Pozostali, jako że turniej finałowy LŚ odbędzie się w Sofii i udział w nim mają zapewniony z ramienia organizatora, dostali kilka dni urlopu.
W pierwszym meczu Bułgaria przegrała z Argentyną 1:3 (22:25, 26:24, 21:25, 17:25). Z obydwoma ekipami Polacy spotkają się w fazie grupowej turnieju olimpijskiego w Londynie. Siatkarze z Bałkanów prowadzili z rywalami otwartą grę w każdym z setów, ale w końcówkach bułgarskim zmiennikom wyraźnie brakowało doświadczenia. - To był nasz pierwszy mecz w takim składzie i nie oczekiwałem cudów - podsumował pełniący rolę I szkoleniowca Najden Najdenow. - Popełniliśmy wiele błędów, ale jestem zadowolony z zaangażowania drużyny - dorzucił. Najskuteczniejszym zawodnikiem Bułgarii był Cwetan Sokołow, dobrze zaprezentował się także Valentin Bratoew, który po dłuższym rozbracie (zdaniem mediów spowodowanym konfliktem ze Stojczewem) powrócił do meczowej dwunastki.
Mimo zwycięstwa, z postawy swoich podopiecznych nie był usatysfakcjonowany Javier Weber. - Początkowo graliśmy bardzo nierówno, nie moglismy złapać dobrego rytmu. Na szczęście potrafiliśmy utrzymać naszą zespołowość - stwierdził podkreślając, że cieszy go wynik, ale nie gra. Argentyńczycy wybiegli na boisko pierwszą szóstką, ale tradycyjnie trener Weber dokonywał wielu zmian.
Kolejny przeciwnik Polski na igrzyskach olimpijskich, Włosi potraktowali II turniej Ligi Światowej ulgowy, posyłając do Lyonu trzeci garnitur siatkarzy. Pierwsza kadra, pod okiem Mauro Berruto szlifuje formę w Italii. Odmłodzona, ale waleczna włoska ekipa przegrała z USA 0:3 (28:30, 24:26, 22:25). Brak ogrania widać było szczególnie w secie pierwszym, kiedy Włosi prowadząc siedmioma oczkami pozwolili przeciwnikom odrobić straty. - To był nasz pierwszy pojedynek po czterech tygodniach przygotować i sami dokładnie nie wiedzieliśmy czego od siebie oczekiwać - skwitował zastępujący Berruto Paulo Montagnani. - Nie mieliśmy zbyt wielu informacji o młodych graczach Italii - przyznał z kolei kapitan USA Clayton Stanley. - Może zaczęliśmy walkę zbyt ospale, ale potem byliśmy już bardzo skoncentrowani - dodał. Także Amerykanie przylecieli do Francji z drugim trenerem. Pierwszego, Alana Knipe'a zatrzymały w kraju sprawy rodzinne.