LŚ: Polska niemoc przełamana, są szanse na finał
Miniony weekend rozgrywek Ligi Światowej zaowocował niespodziankami, w każdej grupie. Dwa zwycięstwa biało-czerwonych z Argentyną i podział punktów w pozostałych meczach gr. A sprawiły, że Polacy wciąż mają szanse na bilety do Mar del Plata.
Polacy nie zawiedli, rywale też nie
W grupie A najważniejsza dla Polaków część rywalizacji miała miejsce w Bydgoszczy i Gdańsku. Biało-czerwoni, którzy po czterech meczach mieli na koncie cztery porażki, wreszcie przełamali złą passę. - Jestem szczęśliwy bo w końcu wygraliśmy za 3 oczka - wyznał po drugim pojedynku z Argentyną Andrea Anastasi. Kapitan naszej kadry Marcin Możdżonek zaznaczył, że drużyna wykonała krok do przodu. - Nasza gra wyglądała raz lepiej, raz gorzej, ale wygraliśmy - skwitował.
W sporej mierze przyczynili się do tego Argentyńczycy, którzy po tym jak błysnęli formą dwa lata temu na turnieju finałowym w Gdańsku, wciąż nie mogą odnaleźć tamtego rytmu i tamtej lekkości w grze. Trener Javier Weber wcale im w tym nie pomaga, bo nieustannie rotuje składem, a przy tym słabo reaguje na boiskowe problemy swoich podopiecznych. Niemały wpływ na postawę jego drużyny ma też kontuzja jednego z filarów , Facundo Conte oraz problemy z subordynacją Rodrigo Quirogi. - Musimy nauczyć się dobrze grać dłużej niż jedną godzinę, bo na razie gramy dobrze, ale tylko przez trzy sety - skwitował argentyński szkoleniowiec podsumowując występy w Polsce.
Znacznie więcej powodów do radości miał inny były siatkarz, obecnie trener Francji Laurent Tillie. Jego podopieczni w meczach wyjazdowych zabrali aż 4 punkty Brazylijczykom, którzy w tej edycji LŚ po raz pierwszy poznali smak porażki. - Pierwszy raz pokonaliśmy Brazylię na ich terenie - zauważył Tillie. - Mój młody zespół jest wciąż na etapie nauki. W drugim pojedynku z canarinhos kontrolowaliśmy własne poczynania od początku do końca. To był klucz do sukcesu - podkreślił. Szkoleniowiec gospodarzy Bernardo Rezende nie żałował słów uznania dla rywali. - Grali dobrze technicznie i taktycznie. Widać kiedy drużyna gra dobrą siatkówkę, kiedy jest wydajna w defensywie. Francuzi tak właśnie zagrali.
W trzeciej parze „polskiej” grupy rywalizacja pomiędzy USA a Bułgarią rozstrzygnęła się podziałem punktów, najlepszym możliwym rozwiązaniem z punktu widzenia ekipy Andrei Anastasiego. Polacy zgromadzili dotychczas 8 oczek i od następnego rywala w LŚ, Stanów Zjednoczonych dzieli ich już tylko trzypunktowy dystans. Stawce przewodzi Bułgaria (14 punktów), przed Brazylią (13).
Wyniki:
Polska - Argentyna: 3:2 (26:24, 19:25, 19:25, 25:17, 15:8) i 3:1 (18:25, 25:21, 26:24, 25:17)
USA - Bułgaria: 3:0 (25:19, 25:22, 25:21) i 1:3 (20:25, 25:18, 23:25, 21:25)
Brazylia - Francja: 3:2 (25:20, 25:19, 22:25, 21:25, 15:12) i 1:3 (27:29, 25:23, 22:25, 19:25)
Sypnęło niespodziankami
Nieobliczalny Iran znów pokazał ostre pazurki. Tym razem ofiarą podopiecznych Julio Velasco padli Włosi, którzy oddali gościom znad Zatoki Perskiej 4 oczka. Irańczycy zachwycili w obu meczach ogromną determinacją i walecznością, dobrze też wypadli na tle Włochów taktycznie i technicznie. Selekcjoner gospodarzy stwierdził jednak, że to jego zawodnicy, którzy borykali się z problemami fizycznymi, spisali się co najmniej przeciętnie. - Przed meczami z Serbią zamierzamy porządnie wypocząć i cieszyć się prowadzeniem w grupie B - uznał Mauro Berruto.
Jego podopieczni w wyścigu o argentyński finał wyprzedzili Rosjan, którzy niespodziewanie stracili punkty na Kubie. Zawodnicy Samuelsa Blackwooda odnotowali pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. - Krok po kroku idziemy do przodu. Na początku rozgrywek nie potrafiliśmy ugrać nawet seta, teraz wygraliśmy z tak trudnym rywalem. To był nasz najlepszy występ w tegorocznej edycji - podsumował Blackwood. Andriej Woronkow, szkoleniowiec Rosjan tłumaczył porażkę zmęczeniem wielogodzinną podróżą i mnożącymi się w zespole kontuzjami.
Podział punktów nastąpił także w konfrontacji Serbów z Niemcami. Siatkarze Igora Kolakovića dalecy są od szczytowej formy i będzie im niezwykle ciężko wywalczyć premiowane awansem miejsca w grupie B. Na dwie kolejki przed końcem rundy interkontynentalnej LŚ mają na koncie 12 oczek i tracą 4 punkty do Rosjan oraz 5 do Włochów.
Wyniki:
Kuba - Rosja: 0:3 (20:25, 23:25, 23:25) i 3:1 (25:23, 20:25, 25:20, 25:22)
Włochy - Iran: 1:3 (23:25, 22:25, 25:22, 30:32) i 3:2 (25:20, 25:22, 20:25, 18:25, 15:13)
Serbia - Niemcy: 1:3 (20:25, 21:25, 25:21, 21:25) i 3:2 (23:25, 25:19, 25:22, 21:25, 15:12)
Klarowna sytuacja
Już tylko dwie drużyny w grupie C mają szansę na wygranie rywalizacji - Holandia i Kanada. Znacznie poniżej oczekiwań i możliwości grają w tym roku Finowie, którzy pod wodzą nowego trenera Tuomasa Sammelvuo ponieśli w miniony weekend dwie kolejne porażki. W obydwu pojedynkach z Kanadą Finowie mieli spore problemy z kończeniem własnych akcji w ataku. Trener Kanadyjczyków Glenn Hoag bardzo chwalił po meczach rozgrywającego Josha Howatsona. - Zagrał bardzo dobre zawody. Dzięki jego dobrej postawie mogliśmy podjąć większe ryzyko. To się opłaciło.
Holendrzy dwukrotnie pewnie pokonali Koreę Płd. i w klasyfikacji gr. C wciąż zajmują pierwszą lokatę (19). Tuż za nimi plasuje się Kanada (18), a trzecią pozycję dzierży Portugalia (11), która w starciach z Japonią odnotowała remisowy wynik.
Wyniki:
Korea Płd. - Holandia: 1:3 (23:25, 25:22, 20:25, 16:25) i 1:3 20:25, 22:25, 25:21, 20:25)
Portugalia - Japonia: 3:1 (25:22, 20:25, 26:24, 25:15) i 2:3 (25:22, 23:25, 30:28, 22:25, 10:15)
Finlandia - Kanada 1:3 (13:25, 25:22, 21:25, 20:25) i 0:3 (23:25, 22:25, 17:25)