LŚ: Powtórka z rozrywki?
Brazylia, Serbia, Rosja i Kuba - czyli dokładnie ta sama czwórka, co przed rokiem awansowała do półfinału Final Six Ligi Światowej. Gospodarze Argentyńczycy i ośmiokrotni triumfatorzy Włosi zakończyli zmagania w Cordobie z zerowym dorobkiem zwycięstw, zawiedzionymi nadziejami i mącącym spokój przed zbliżającymi się mistrzostwami świata pytaniem - w jakim miejscu się znajdujemy?
Szczególny niepokój po występach w Cordobie powinni odczuwać gospodarze Mundialu Włosi, którym Final Six w Argentynie i rywalizacja ze światowymi potentatami miały dać prawdziwy obraz drużyny i pokazać jej realną wartość. Tymczasem - jak podkreślają włoscy komentatorzy - dystans do tych najlepszych jest wciąż spory. Czy nie zbyt duży? - pytają akcentując, że do światowego czempionatu pozostało niewiele czasu. I nie chodzi tutaj o braki techniczne czy indywidualny potencjał, ale raczej o nastawienie do walki i zaangażowanie. Tego właśnie zabrakło w decydującym o awansie do półfinału LŚ pojedynku z Kubą. Co gorsza, zabrakło w wykonaniu filarów i najbardziej doświadczonych graczy drużyny - Alessandro Feia czy Valerio Vermiglio. - Zagraliśmy bez serca i nawet nie daliśmy sobie szansy na wygraną - skwitował ten drugi. - Podczas LŚ nie ma zbyt wiele czasu na treningi, dlatego w ciągu ostatnich dwóch tygodni trenowaliśmy bardzo dużo. Byłoby chyba lepiej nie trenować wcale, bo rezultat jest fatalny - podsumował selekcjoner Italii Andrea Anastasi.
Rozczarowania nie potrafił ukryć również trener gospodarzy Javier Weber, który przed startem turnieju mówił wprost, iż każdy inny rezultat, niż awans do półfinału będzie dla niego porażką. Być może dlatego, na gorąco, tuż po przegranym spotkaniu z Serbią w ostrych słowach podsumował występ swoich podopiecznych. - Zawodnicy dali z siebie tyle, ile mogli, ale to nie wystarczyło. To nasza porażka. Za wcześnie by mówić jak będzie wyglądała moja praca z kadrą w kolejnych miesiącach, ale na pewno wybiorę grupę tych siatkarzy, którzy być może nie są najbardziej "wydajni”, ale za to posiadają mocniejszą psychikę. Oczekiwaliśmy więcej, ale widocznie na dziś, nie zasługujemy na miejsce wśród sześciu najlepszych drużyn świata - stwierdził. - Jedynym sposobem na to, żeby przełknąć tę gorzką pigułkę jest ciężka praca w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, które pozostały do mistrzostw świata - uzupełnił kapitan Argentyńczyków Rodrigo Quiroga.
W półfinale Ligi Światowej Brazylia zmierzy się z Kubą, a Rosja z Serbią. Bardzo prawdopodobne więc, że w finale spotkają się ubiegłoroczni finaliści - Brazylijczycy i Serbowie.
Przed rokiem te same cztery ekipy rywalizowały o prymat najlepszej w turnieju. W półfinale Serbia ograła Kubę 3:1, a Brazylia rozprawiła się z Rosją w trzech setach. Zarówno Kubańczycy, jak i Rosjanie nie wytrzymali mentalnie trudów turnieju i nie pokazali nawet części swoich walorów. Brazylijczycy, choć daleko im do świetności sprzed lat i w Cordobie wywalczyli dwa zwycięstwa dopiero w tie breakach, na najważniejsze pojedynki zawsze potrafią wydobyć z siebie to, co najlepsze. Tak zapewne będzie i tym razem, w starciu ze znacznie młodszym i nie do końca poukładanym taktycznie zespołem Kuby. Serbowie z kolei walczą w LŚ bez swoich asów - Grbića i Milijkovića, którzy rok temu brylowali w Belgradzie. Stanowią za to monolit, w którym młodzieńcza werwa i fantazja przeplatają się ze spokojem i doświadczeniem. To wystarczyło by awansować do półfinału. Czy wystarczy by pokonać najrówniej jak dotąd grających w Cordobie podopiecznych Daniele Bagnoliego, Rosjan? - Jeśli zagramy na tak wysokim procencie skuteczności, jak z Argentyną, mamy spore szanse na finał - przekonuje środkowy bloku Dragan Stanković.
Półfinał Ligi Światowej: sobota 24 lipca
Serbia - Rosja, godz. 22.30
Brazylia - Kuba, godz. 02.00