LŚ: Rosja, Brazylia i Argentyna zwycięskie
Na otwarcie Final Eight Ligi Światowej reprezentacja Rosji pokonała Stany Zjednoczone 3:1. W kolejnych pojedynkach dnia młodziutka kadra Kuby uległa w tie breaku doświadczonym Brazylijczykom, a nieobliczalna Argentyna wygrała z Włochami 3:1.
USA - Rosja 1:3 (31:29, 16:25, 21:25, 22:25)
Emocje pustawych trybun w Ergo Arenie nie udzieliły się, przynajmniej początkowo, inaugurującym turniej finałowy LŚ reprezentacjom Rosji i Stanów Zjednoczonych, które w pierwszym secie prowadziły zaciętą walkę. Amerykanie długo byli na prowadzeniu (8:6, 16:14), ale po dwóch błędach własnych przy atakach Williama Priddy z szóstej strefy gra się wyrównała. Rosjanie przegrali set na przewagi i na własne życzenie - posyłając w aut dwie zagrywki i atak z krótkiej. Rozzłoszczeni, w drugiej odsłonie z miejsca ruszyli do natarcia. Mocno serwowali, a ściana rosyjskich rąk stanowiła dla Amerykanów, którzy grali niedokładnie i stracili cały impet, zaporę nie do przejścia. W starciu numer trzy znów zanosiło się na dominację coraz odważniej grających Rosjan, ale po drugim czasie technicznym Amerykanie złapali drugi oddech. Na krótko – słaba współpraca Thorntona ze skrzydłowymi oraz niemoc a ataku Claytona Stanley'a nie pozwoliły im dogonić Rosjan. W secie czwartym siatkarze z USA znów wrócili do gry i prowadzili 18:15, ale to Rosjanie, głównie dzięki atomowej zagrywce Maksima Michaiłowa wyszli z rywalizacji zwycięsko.
- Rosjanie zagrali świetnie blokiem i zagrywką, my nie - tak najkrócej można scharakteryzować ten mecz. Choć dla mnie to pierwszy tak wielki turniej, jego ranga mnie nie przytłoczyła Po prostu, zagraliśmy słabiej, tyle - skomentował rozgrywający USA Brian Thornton, który najprawdopodobniej zagra w Jastrzębskim Węglu. - Prowadzę rozmowy, ale na razie nic więcej nie mogę powiedzieć - uciął.
Brazylia - Kuba 3: 2 (18:25, 21:25, 25:16, 30:28, 15:12)
W drugim pojedynku dnia na boisku spotkali się mistrzowie i wicemistrzowie świata i, jak na mistrzów przystało, zaprezentowali ciekawą siatkówkę, pełną długich akcji, spektakularnych obron., okraszoną dodatkowo gorącym, południowym temperamentem. Siatkarze z Kuby, z którymi sympatyzowała gdańska publiczność, grali nadzwyczaj rozważnie i konsekwentnie i w sposób przekonywający wygrali dwie pierwsze partie. Brazylijczycy, zgodnie z ich turniejową tradycją rozkręcali się powoli. Po dwóch setach mieli na koncie aż 14 własnych błędów. Bernardo Rezende rotował składem, na rozegraniu zmieniali się Marlon i Bruno, ale dopiero w trzeciej partii (gdy w pole gry za Dantego wszedł Giba, a za Vissotto Theo) udało im się wypracować nad Kubańczykami wyraźną przewagę (8:3, 16:8) i przedłużyć swoje szanse na zwycięstwo w meczu. Kubańczycy mieli wymarzoną okazję by, prowadząc trzema oczkami w decydującej fazie czwartego seta, zakończyć spotkanie zwycięstwem 3:1, ale rutyniarze z Brazylii wydarli im zwycięstwo w ostatniej chwili. W tie breaku Giba i spółka wygrali nieznacznie.
- Jestem zadowolony, bo mój młody zespół zagrał dobre zawody. Jednak z Brazylią wygrać jest bardo trudno. Jeśli w przyszłości będziemy dostawać więcej takich lekcji, to pewnego dnia w końcu ich pokonamy - stwierdził selekcjoner Kuby Samuels Balckwood. - Na początku meczu popełniłem kilka błędów. Na szczęście później miałem czas, żeby kilka rzeczy zmienić i je naprawić – przyznał Bernardo Rezende, szkoleniowiec Brazylii.
Argentyna - Włochy 3:1 (20:25, 25:20, 25:22, 25:22)
Rywalizację w grupie E turnieju finałowego, w której występuje reprezentacja Polski rozpoczęli Włosi i Argentyńczycy. Początkowo zanosiło się na wyrównaną wymianę ciosów - Włosi uwijali się w defensywie, a siatkarze z Ameryki Południowej brylowali na siatce. Tuż po drugim czasie technicznym, gdy w polu serwisowym stanął Cristian Savani i cisnął w pole rywali serię potężnych zagrywek, Italia odskoczyła na dwa oczka, a potem sukcesywnie budowała przewagę. Siatkarze Javiera Webera, dzięki wielkiej woli walki i sprytowi rozgrywającego De Cecco w następnej partii zrewanżowali się Azzurrim, a w trzeciej odsłonie pokazali jak walczy się do końca - choć to Włosi lepiej rozpoczęli (1:4), Argentyńczycy szybko zniwelowali straty i w drugiej części seta sami nadawali ton grze, dominowali na siatce i w kontrataku. Zaskoczony obrotem spraw był Mauro Berruto, a jego podopiecznym coraz bardziej brakowało pomysłów na pokonanie będących na fali zawodników z Ameryki Południowej, tym bardziej, że ci w kolejnej odsłonie grali bez najmniejszej presji i na dużym ryzyku w ataku. Ryzyko się opłaciło, a Argentyna zdobyła komplet punktów w starciu Italią.
- Do tej pory naszą największą siła była zagrywka i blok. W pierwszym secie było ok, ale od drugiego, gdy straciliśmy te atuty, zaczęliśmy grać nerwowo i pogubiliśmy się. Rywale zagrali bardzo dobrze, a my powinniśmy zagrać lepiej - podsumował Michał Łasko, nowy nabytek Jastrzębskiego Węgla.