LŚ: weekend niespodzianek
Na półmetku rozgrywek grupowych Ligi Światowej już tylko jedna drużyna zostaje niepokonana - Stany Zjednoczone. Porażek doznały reprezentacje Polski i Brazylii. Rosjanie, jako jedyny zespół Dywizji I nadal pozostają bez wygranej.
Grupa A
Serbia – Brazylia (3:2, 2:3)
Pierwszej porażki doznali Brazylijczycy, przegrywając w tiebreaku z Serbią 2:3, mimo, iż prowadzili 2:0. Jednak nie potrafili się przeciwstawić gospodarzom, którzy w kolejnych odsłonach nabierali wiatru w żagle. Było to pierwsze zwycięstwo Serbów nad zespołem z Ameryki Południowej od 2008 roku. - Wygranie z Brazylią jest jak cud. Sposób, w jaki grają, ich skład osobowy, wszystko jest perfekcyjne skonstruowane. W pierwszych dwóch setach grali na 90% w ataku. Ale my wróciliśmy do gry i pokazaliśmy nasz prawdziwy potencjał. Czekaliśmy na ten moment i dopięliśmy swego. Ten mecz pokazuje, że możemy walczyć z najlepszymi na świecie - mówił po pierwszym spotkaniu trener Serbii Nikola Grbić.
Mecz rewanżowy w niedzielę również był zacięty i skończył się po pięciu setach. Tym razem jednak triumfowali goście 3:2, choć jak sami przyznali po spotkaniu, Serbowie zmusili ich do walki. - Spotkania pomiędzy obydwoma zespołami zawsze są wielkim wydarzeniem. Dziś zagraliśmy lepiej, szczególnie w polu zagrywki. Cieszę się ze zwycięstwa i formy, w jakiej teraz jesteśmy - mówił po niedzielnym spotkaniu trener Brazylii, Bernardo Rezende
Włochy- Australia (0:3, 3:0)
W drugiej parze grupy A w pierwszym spotkaniu Włochy - Australia doszło do niespodzianki. Goście w trzech setach ograli faworytów 3:0. - Nie ma czego analizować, możemy tylko przeprosić kibiców za naszą grę - krótko skomentował spotkanie trener Włochów Mauro Berruto. - Nigdy nie myślałem, że możemy pokonać drużynę Włoch 3:0. To wspaniały wynik dla mojej młodej drużyny, dla wielu z nich to pierwsze międzynarodowe doświadczenie -nie szczędził słów uznaniaswoim podopiecznym - selekcjoner Australii Roberto Santilli.
Drugie spotkanie miało zupełnie inny przebieg. Tym razem na boisku rządzili gospodarze, popełniali mniej błędów niż dzień wcześniej. - Znaleźliśmy w sobie entuzjazm, głównie dzięki młodym zawodnikom - powiedział po spotkaniu Mauro Berruto. - Kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu była mniejsza ilość błędów, jaka popełniliśmy w porównaniu do wczorajszego meczu. Fizycznie jesteśmy trochę zmęczeni, nadal zbieramy siły po ciężkim sezonie w klubach, ale każdy z nas robi wszystko co może, aby pomóc drużynie - powiedział po niedzielnym meczu kapitan reprezentacji Włoch EmmanueleBirarelli.
Grupa B
Rosja - Iran (1:3, 0:3)
Kolejny słaby weekend zanotowała reprezentacja Rosji, która dwukrotnie przegrała z Iranem 1:3 i 0:3. Gospodarze zdołali ugrać tylko jednego seta i to po ciężkiej walce. Kolejne odsłony to popis gry Irańczyków. - Postawiliśmy na mocną zagrywkę i zmusiliśmy Rosjan do popełniania błędów - powiedział po pierwszym spotkaniu trener Iranu Slobodan Kovac. Niedzielny pojedynek miał zrehabilitować gospodarzy. Ale goście po raz drugi nie dali im żadnych szans. Zawodnicy Iranu ponownie postawili na silną zagrywkę, która utrudniła grę gospodarzom i obnażyła wszystkie ich słabości w przyjęciu, rozegraniu i ataku. Brak formy mistrzów olimpijskich jest zagadką nawet dla nich samych. - Trudno wyjaśnić naszą porażkę. Nie ma zespołu na boisku - mówił po meczach kapitan Sbornej Andriej Aszczew. Szansa Rosjan na awans do turnieju finałowego, który zostanie rozegrany w Brazylii, jest już niewielka.
USA - Polska (3:2, 3:1)
O tych spotkaniach reprezentanci Polski będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. W pierwszym meczu na boisku widać było zaangażowanie po stronie Polaków, walka toczyła się punkt za punkt. Podopieczni Stephana Antigi mieli szansę w czwartym secie wygrać spotkanie, jednak w szeregi biało-czerwonych wkradła się dekoncentracja i o wyniku meczu musiał zadecydować tiebreak. Ten należał do gospodarzy. Amerykanie postawili na mocną zagrywkę i silny atak, z którymi Polacy sobie nie poradzili. - Mieliśmyszansę wygrać czwartego seta, ale nie wykorzystaliśmy sytuacji - mówił po pierwszym meczu kapitan biało-czerwonych Michał Kubiak.
W drugim meczu górą byli gospodarze, którzy dyktowali warunki przeciwnikowi - grali spokojnie i stabilnie w każdym elemencie. Polacy nie radzili sobie ani z ich atakami ani blokiem, słabo przyjmowali. W tym spotkaniu rewelacyjnie zagrał Aaron Russel, który dzień wcześniej miał słaby dzień i został zmieniony. - Utrzymaliśmy pod kontrolą nasze emocje i graliśmy stabilnie. Sztab pomógł nam odzyskać siły fizyczne po wczorajszym spotkaniu i dobrze przygotować się do dzisiejszego pojedynku. Wyszliśmy na boisko pełni energii - mówił po niedzielnym meczu Russel Holmes.