LŚ: zwycięstwa Brazylii i USA w grupie A
Początek trzeciego weekendu rozgrywek w grupie A nie przyniósł żadnych niespodzianek. Reprezentacje Brazylii i USA zanotowały pewne zwycięstwa. Siatkarze Bułgarii i Polski mieli wolne.
Argentyna- Brazylia
Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia. Brazylijczycy jednak szybko się obudzili i doprowadzili do remisu, a po chwili uzyskali trzypunktowe prowadzenie. Dobra postawa Vissotto w bloku, w końcówce seta, sprawiła że Brazylijczycy skutecznie powiększali swoją przewagę. Kropkę na „i” w pierwszej partii postawił Dante, który zakończył ostatnią akcję.(20:25) Drugi i trzeci set to zdecydowana przewaga Canarinhos od początku do końca. Podopieczni Bernardo Rezende dobrze spisywali się w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i mogli cieszyć się ze zwycięstwa 3:0 odniesionego nad reprezentacją Argentyny.
- Mamy duże oczekiwania co do tegorocznej edycji Ligi Światowej. Odnieśliśmy dwa zwycięstwa w Polsce, a dziś mogliśmy cieszyć się z kolejnego w Argentynie. Dla nas ważne jest to, aby wypróbować nowych zawodników. Naszym celem jest dotarcie do finału tych rozgrywek – mówił po meczu Bernardo Rezende.
0:3 (20:25, 21:25, 15:25)
Argentyna: Castellani, Ramos, Uriarte, Sole, Pereyra, Bengolea, Gonzalez (l)oraz Quiroga, Bruno, De Cecco, Romanutti; Brazylia: Rezende, Santos, Carbonera, Vissotto, Lucarelli, Dante, Mario (l) oraz de Souza, Arjona
USA- Francja
W drugim meczu grupy A zmierzyły się drużyny USA i Francji. Dobre bloki już na początku sprawiły, że na przerwie technicznej gospodarze prowadzili 8:5. Po powrocie na parkiet Francuzi próbowali odrabiać straty. Bloki Andersona okazały się jednak nie do przełamania i trener gości zmuszony był do poproszenia o czas. Francja nie zdołała odrobić strat i to USA prowadziło już 1:0. Druga partia okazała się najbardziej wyrównana. Początkowo powtarzała się historia z pierwszej odsłony, ale w końcówce goście wkroczyli do gry. W drużynie gospodarzy przypomniał o sobie Matt Anderson. Set zakończył się wynikiem 29:27. Trzecia partia bliźniaczo przypomniała pierwszą. Przyjezdni nie włączyli się do walki od początku, a USA pewnie zmierzało po zwycięstwo.
- Tego wieczoru byliśmy zdominowany przez zespół USA. Defensywnie, graliśmy bardzo dobrze. Jeśli chodzi o kontratak to zawiedliśmy - podsumował mecz kapitan Francji Benjamin Toniutti
3:0 (25:15, 29:27, 25:16)
USA: Anderson, Lotman , Shoji K., Holmes, Clark, Holt , Shoji E. (l) oraz Troy; Francja: Hardy-Dessources , Toniutti, Moreau, Lyneel, N'Gapeth , Le Roux , Grebennikov (l) oraz Redwitz, Le Goff , Quesque, Tuia