Lucio Oro: to był bardzo ciężki sezon
PLUSLIGA: Mimo zaciętych meczów z Jastrzębskim Węglem Asseco Resovia przegrała rywalizację o piąte miejsce. Pozostał duży niedosyt?
LUCIO ORO (brazylijski drugi trener Asseco Resovii Rzeszów): To naturalne, że jesteśmy rozczarowani, tym bardziej, że nikt nie lubi kończyć sezonu porażką. Chcieliśmy zakończyć rozgrywki w możliwie najlepszy sposób. Zależało nam na wygranej z Jastrzębskiem Węglem, ale tak się niestety nie stało. Musimy pamiętać, że również rywalom przyświecał ten sam cel i po obu zespołach widać było dużą waleczność. Chłopakom trzeba oddać, że walczyli do końca i do nikogo nie można mieć pretensji. Zrobiliśmy co w naszej mocy, mocno walczyliśmy i bardzo nam zależało chociaż na tym piątym miejscu, ale jak się okazało, to było niemożliwe. Nie pozostaje nam nic innego jak patrzeć w przyszłość. Jestem przekonany, że w przyszłym sezonie będziemy mieli możliwości żeby pokusić się o znacznie lepszy wynik.
Jak podsumowałby ten sezon w wykonaniu Asseco Resovii, bo było w nim wiele wzlotów i upadków. Pod względem wyników zespół poniósł aż 11 porażek w rundzie zasadniczej i 4 w play-offach.
LUCIO ORO: To był ogólnie bardzo ciężki sezon. Jeśli popatrzymy na rywalizację w PlusLidze, to była ona bardzo zacięta. Wszystkie drużyny walczyły o zwycięstwo w każdym meczu i były w stanie pokonać inne zespoły. Było bardzo wiele walki i zaciętych spotkań. Poziom był bardzo wyrównany. Natomiast my mieliśmy w trakcie rozgrywek dużo problemów, a właściwie jeszcze przed sezonem, kiedy okazało się, że straciliśmy Gordona Perrina i będziemy musieli sobie radzić bez niego. Potem pojawiła się zmiana na stanowisku trenera. W końcowej części rundy zasadniczej straciliśmy dwóch podstawowych i bardzo ważnych w naszej drużynie środkowych – Bartka Lemańskiego i Marcina Możdżonka. Uważam, że mogliśmy się pokusić o lepszy wynik, ale nie oszczędzały nas różnego rodzaju problemy, też zdrowotne. To był taki sezon, z którego powinniśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby pewne rzeczy zrobić lepiej.
Dla tych młodszych zawodników w zespole, a w szczególności dla Aleksandra Śliwki i Mateusza Masłowskiego, którzy sporo grali, bagaż doświadczeń, jaki zebrali w tym sezonie grając cały czas pod dużą presją, zaprocentuje na przyszłość?
LUCIO ORO: Na pewno to był dla nich bardzo ważny sezon, a zwłaszcza dla Olka Śliwki. Owszem, już w zeszłym sezonie on grał regularnie w podstawowym składzie w zespole z Olsztyna, ale jednak, z całym szacunkiem dla drużyny z Olsztyna, tam nie gra się aż pod taką presją, jak w Rzeszowie. Grając w Asseco Resovii czuje się jednak większą odpowiedzialność na swoich barkach i większe ciśnienie, a Olek rozegrał ten sezon praktycznie od początku do końca w pierwszej szóstce. Myślę, że to było dla niego bardzo dobre i przede wszystkim ważne doświadczenie na przyszłość. Moim zdaniem on w przyszłym sezonie może grać jeszcze lepiej niż w tym.
Czego najbardziej można żałować po tym sezonie, pewnie niewykorzystanej dużej szansy na awans do półfinału zwłaszcza po wygraniu pierwszego meczu ćwierćfinałowego w Olsztynie?
LUCIO ORO: Wszyscy z nas czuli dużą szansę na awans do strefy medalowej biorąc pod uwagę, że graliśmy u siebie i mieliśmy dwa mecze w Rzeszowie, żeby tę okazję wykorzystać. Niestety, tak się nie stało, ale rywalom należą się duże słowa uznania, bo zasłużyli na ten awans grając w przekroju całej tej ćwierćfinałowej rywalizacji lepiej od nas. Nie mam jednak absolutnie żadnych zarzutów pod adresem naszych zawodników. Taki jest sport i jeśli rywal gra lepiej od nas, to musimy to uszanować.
Przed rozpoczęciem sezonu, kiedy było już wiadomo, że będziecie musieli sobie radzić bez Gordona Perrina, jaki był pana zdaniem potencjał sportowy Asseco Resovii? Czy awans do czołowej szóstki, to był w zasadzie ten główny i realny cel, a wymaganie od tej drużyny, że będzie walczyła o medale, to była raczej sfera marzeń i zbyt duże oczekiwania?
LUCIO ORO: To jest groźne pytanie i nie chciałbym mówić o potencjale tej drużyny w tym składzie personalnym. Na pewno trzeba mieć na uwadze, że to był zupełnie inny zespół pod względem kadrowym niż ten w poprzednim sezonie, kiedy w Rzeszowie zbudowano właściwie coś na kształt dream teamu mając na każdej pozycji kilku graczy o sporych możliwościach i dużej jakości gry. To była zupełnie inna sytuacja. Myślę, że w tym sezonie, mając do dyspozycji tych chłopaków, których mieliśmy w drużynie, robiliśmy co było w naszej mocy i graliśmy na miarę naszych możliwości.
Skoro sezon dla Asseco Resovii już się zakończył może pan chyba odpowiedzieć na pytanie odnoszące się do osoby trenera Roberto Serniottiego. Wiadomo, że tworzyliście wspólnie sztab szkoleniowy i mieliście pracować w Rzeszowie razem podobnie jak wcześniej w Berlinie. Czy po zwolnieniu trenera Serniottiego miał pan wątpliwości, czy dalej pracować w Asseco Resovii?
LUCIO ORO: Kiedy Roberto odszedł z klubu czułem się oczywiście dziwnie. Najgorsze były te 2-3 pierwsze dni po ogłoszeniu decyzji o jego zwolnieniu. Spędziliśmy razem mnóstwo czasu w Berlinie i te trzy pierwsze miesiące pracy w Rzeszowie. Spotykaliśmy się codziennie i właściwie cały czas rozmawialiśmy o naszej wspólnej pracy w klubie. Dlatego przez pierwsze dni po jego odejściu czułem się nieswojo i szukałem go gdzieś wzrokiem. Potem stopniowo dochodziło do mnie, jaka jest sytuacja. Kiedy jednak otrzymałem zapytanie ze strony klubu, czy mimo odejścia Roberto zostanę w zespole, odpowiedziałem, że jestem profesjonalistą i jeśli klub chce nadal korzystać z moich usług, to ja również tego chcę, bo w pierwszej kolejności łączy mnie umowa z klubem i pracuję dla klubu. Praca w Asseco Resovii i moje relacje z klubem były dla mnie ważne. Dostałem możliwość pracy w Rzeszowie i jestem za to wdzięczny. Dawałem z siebie wszystko i pracowałem tutaj z dużą przyjemnością. Starałem się jak najbardziej pomagać w pracy trenerowi Kowalowi, tak jak robiłem to wcześniej w stosunku do Roberto.
Jaka będzie pana przyszłość, czy zostaje pan w Rzeszowie również na przyszły sezon? Trener Andrzej Kowal zadeklarował, że chce aby został pan w sztabie szkoleniowym Asseco Resovii.
LUCIO ORO: Zostaję w Rzeszowie i również zależy mi na dalszej współpracy z Asseco Resovią. Myślę, że dobrze współpracowaliśmy ze sobą już w tym sezonie mimo że na początku praktycznie się nie znaliśmy i potrzebowaliśmy też czasu, żeby lepiej się poznać i wypracować pewne schematy. Teraz znamy się już dużo lepiej, więc to również powinno zaprocentować w przyszłym sezonie. Myślę, że zaczynając wspólną pracę w sierpniu będziemy pracowali jeszcze lepiej niż do tej pory. Jestem w Rzeszowie po to, żeby pomóc trenerowi Kowalowi i żeby dać z siebie wszystko co najlepsze dla rozwoju i pracy drużyny. Dla mnie liczy się praca dla klubu i koszulki Asseco Resovia. Razem będziemy dążyć do tego, żeby zespół osiągnął w przyszłości lepsze wyniki niż w tym sezonie.
Jest pan jednak wciąż w stałym kontakcie z trenerem Serniottim, z którym łączyły was też przyjacielskie relacje i który nie zasłużył sobie na zwolnienie z pracy w trakcie sezonu…
LUCIO ORO: Wiele zawdzięczam Roberto. To on dał mi szansę pracy jako asystent trenera w Berlinie i potem sprowadził mnie ze sobą do Rzeszowa. Kiedy rozstawał się z Asseco Resovią powiedział mi jednak szczerze, że nie ma mi niczego do zaoferowania, więc jeśli będzie taka możliwość, żebym został w Rzeszowie, to lepiej żebym został. Nie rozmawiałem z nim więcej o przyszłości i ewentualnej dalszej współpracy także dlatego, że Asseco Resovia dwa miesiące temu poprosiła mnie żebym został też na przyszły sezon. Jestem zadowolony, że dostałem taką szansę również na przyszły sezon. Przykro mi z powodu Roberto. Nie wiem, czy w przyszłości będziemy jeszcze razem pracowali. Na razie o tym nie rozmawialiśmy. Natomiast ja dostałem zapewnienie od Asseco Resovii, że klub nadal chce ze mną współpracować i cieszę się, że będę miał taką możliwość.
W przyszłym sezonie Asseco Resovię czeka kolejny raz w ostatnich latach duże wietrzenie szatni. W Rzeszowie zostanie zbudowana znów nowa drużyna, której wcale nie będzie łatwo szybko zgrać się ze sobą i osiągać zadowalające wszystkich rezultaty…
LUCIO ORO: Myślę, że powinniśmy brać jako przykład ZAKSĘ, która kilka sezonów temu stworzyła bazę pod drużynę i teraz wymienia tylko pojedyncze jednostki z podstawowej szóstki. Nie chcę niczego narzucać naszemu klubowi, ale mogę wyrazić swoją opinię, że ZAKSA jest bardzo dobrym przykładem budowania stabilnego zespołu na lata. Moim zdaniem powinniśmy podążać tą drogą. W przyszłym sezonie w Rzeszowie zobaczymy wielu bardzo dobrych graczy i na ich bazie powinniśmy zacząć budować pewien projekt, nie tylko na jeden sezon, ale przynajmniej 2-3 lata. Po roku można wymienić jakieś pozycje, ale jeśli chcemy stabilnej drużyny, to nie powinny to być liczne zmiany. Wtedy łatwiej będzie o postęp i rozwój zespołu. Myślę, że grupa zawodników, którymi będziemy dysponować w nadchodzących rozgrywkach będzie bardzo dobra, z dużą jakością jeśli chodzi o umiejętności. Prawda jest jednak taka, że to nam nie zagwarantuje od razu sukcesu. Nie da się tak szybko stworzyć bardzo dobrej drużyny nawet mając w składzie świetnych zawodników. Potrzebujemy czasu żeby lepiej się poznać i lepiej funkcjonować jako zespół. Mamy nadzieję, że będziemy wspólnie bardzo dobrze pracować i zobaczymy, jakie będą tego efekty.
Powrót do listy