Ludzie na Kubie lubią sport
Kubańczyk Michael Bozlueva Sanchez ma 24 lata, 206 cm wzrostu i karierę przed sobą, jednak w tegorocznej edycji Ligi Światowej nie zagra. Przyczyna jego absencji nie jest jednoznaczna. Oficjalna wersja jest taka, że poprosił o wolne na czas Ligi Światowej z powodów rodzinnych.
Urodził się w Kijowie, ale jeszcze na terenach ówczesnego Związku Radzieckiego - spędził tam niewiele ponad dwa lata - nigdy więcej na te tereny nie wrócił, ale ma w drużynie narodowej Kuby pseudonim Rusek. Jak sam o sobie mówi, więcej w nim duszy słowiańskiej niż kubańskiej, a to dlatego, że mama jest Ukrainką.
PlusLiga: Jeszcze młody, zdolny i perspektywiczny, ale w tegorocznej edycji Ligi Światowej go nie zobaczymy, a szkoda – konfrontacja Polski i Kuby z tym siatkarzem byłaby jeszcze bardziej pasjonująca.
Michael Bozlueva Sanchez: Urodziłem się w Kijowie, jednak nie mieszkałem tam długo, bo zaledwie rok. Moja mama pochodzi z Sankt Petersburga, po roku przeniosłem się wraz z nią na te tereny, z których pochodziła. Mój tata mieszkał na Kubie, przyjechał do ówczesnego jeszcze wtedy Związku Radzieckiego w interesach i wtedy poznał mamę. Zaraz potem wróciliśmy wszyscy na Kubę. Mama jest ekonomistką. Potem niestety rodzice się rozeszli, tata wyjechał do Angoli, a mnie wychowywał ojczym. Nie pamiętam nic z tego pobytu, spędziłem w Rosji niespełna dwa i pół roku, właściwie niewiele mam wspólnego z miejscem urodzenia – tylko pseudonim – koledzy z reprezentacji i klubu wołają na mnie Rusek.
- Wybrałeś siatkówkę, jak to się stało? Czy ktoś z rodziny uprawiał tę dyscyplinę?
- Tak naprawdę nikt nie uprawiał żadnego sportu. Mój tata grał w koszykówkę, ale na poziomie międzyszkolnym, to nie było nic na poważnie, nie myślał o tym, żeby zostać sportowcem. Natomiast ja, od najmłodszych lat interesowałem się siatkówką. Pamiętam jak oglądałem występy drużyny narodowej w 1998 roku w Lidze Światowej – wtedy Kuba wygrała te rozgrywki. Bardzo mi się to podobało, wtedy wzbudziło to we mnie zapał do uprawiania sportu, ale nie myślałem jeszcze o siatkówce na poważnie. W 2000 roku trafiłem na bardzo fajną panią profesor, która skierowała mnie do szkoły sportowej, zachęciła do gry w siatkówkę, mówiąc o mnie, o jako potencjalnie dobrze zapowiadającym się zawodniku. Od najmłodszych lat przewyższałem swoich rówieśników, już jako dziesięciolatek byłem wysoki, mogłem wybrać koszykówkę, albo siatkówkę. Poza tym miałem podobno także inne predyspozycje, dobrze się ruszałem, byłem zwinny i skoczny. Trafiłem wtedy do Elite Training Centre i rozpocząłem treningi na poważnie. Od razu zostałem zakwalifikowany do drużyny narodowej juniorów.
- Na Kubie sportowiec, a do tego wybitny, to zaszczyt, wyróżnienie i ogromny honor.
- Ludzie na Kubie bardzo interesują się sportem. Każdy stara się coś robić związanego ze sportem, jednak tylko mniejsza część ludzi uprawia go na poważnie, profesjonalnie. Sport jest najchętniej oglądaną dziedziną w telewizji, dlatego sportowcy kubańscy są rozpoznawani na ulicy. Jesteśmy postrzegani jako ludzie, którzy reprezentują nasz kraj na świecie i to jest chlubą.
- Na co dzień grasz w klubie w Hawanie (Ciudad Hawana, red.).
- Liga na Kubie nie jest typową ligą, jak w innych krajach. Nie mamy rozgrywek, raczej większość czasu spędzamy na przygotowaniu się do sezonu reprezentacyjnego. Jesteśmy tylko jakby skoszarowani w różnych miejscach, na tym polega przynależność do danego klubu. Na przykład juniorzy są podzieleni na cztery grupy i grają między sobą, taka jest między nimi rywalizacja, oparta na nauce, przygotowaniu i poznawaniu smaku konkurencji i rywalizacji.
- W tegorocznej Lidze Światowej Kuba gra w jednej grupie z Polską, ale ciebie zabraknie?
- Poprosiłem o miesiąc wolnego, federacja się zgodziła. Mam nadzieję, że wrócę na mistrzostwa świata.
- Znasz polskich siatkarzy?
- Jasne, że znam (śmiech). Wiem, że bardzo dobrym zawodnikiem jest Winiarski, Wlazły, Świderski, Zagumny, tych znam dość dobrze, oczywiście z moich obserwacji.
- Macie obecnie bardzo młodą drużynę, perspektywiczną, jakie cele postawiono przed wami na najbliższe lata?
- Najważniejsze będą mistrzostwa świata. Zależy nam, żeby wypaść lepiej niż na ostatnim światowym czempionacie, tamten turniej kompletnie nam nie wyszedł. Będziemy walczyć w Italii o medal. Wcześniej rozgrywki Ligi Światowej, bardzo byśmy chcieli zakwalifikować się do finału. Ostatnimi laty, albo obijamy się o podium, albo stajemy na najniższym jego stopniu. Chcielibyśmy to poprawić. Liga Światowa będzie zatem dobrym przetarciem i przygotowaniem do mistrzostw świata.