Lukas Divis: Giba też by nie błyszczał
Tylko trzy pojedynki w trwających rozgrywkach PlusLigi siatkarze Jastrzębskiego Węgla wygrali bez straty seta - dwa z Pamapolem Wieluń i jeden z Fartem Kielce. Po sobotnim zwycięstwie 3:0, Lukas Divis spytany kiedy ostatni raz jego drużyna zwyciężyła tak pewnie, szczerze odpowiedział, że nie pamięta.....
- Nie patrzymy co było, zawsze patrzymy tylko naprzód - skwitował.
PlusLiga: Na zakończenie II rundy PlusLigi pokonaliście Pamapol Wielton Wieluń 3:0, ale to nie wy, a rywale z Kielc i Olsztyna będą decydowali o końcowym układzie tabeli.
Lukas Divis: Dla nas nie ma to znaczenia. Chcieliśmy rozegrać spotkanie z Wieluniem wcześniej, bo już we wtorek gramy o wejście do Final Four Ligi Mistrzów. Nie mogliśmy wybrać sobie rywala do gry w play-out, ale możemy awansować do Final Four. Co jest ważniejsze?
- Jest pan zadowolony z dyspozycji, jaką zaprezentowaliście w meczu z Wieluniem - na trzy dni przed decydującym starciem w LM?
- Zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale tak to jest w końcówce sezonu. Zwłaszcza, gdy w głowie ma się już super ważny pojedynek Ligi Mistrzów. Nie każdy dzień stoi się jeden mały kroczek od drzwi z napisem Final Four.
- Właśnie. Przed rozpoczęciem play-out czeka was niezwykle ważne spotkanie - rewanż z belgijskim Noliko Maaseik w LM.
- Po wygranym pierwszym pojedynku z Noliko czujemy się bardzo dobrze. Ale rewanż to będzie mecz sezonu. Jedziemy walczyć i wygrać awans do turnieju finałowego. Nieważne w jakim stylu i w jakich okolicznościach, bylebyśmy wygrali. Ja znam już smak tej rywalizacji na najwyższym poziomie i im bliżej finału, tym większy czuję dreszcz emocji.
- Jakie prognozy?
- To będzie mecz walki, ale to my zdecydujemy kto wygra. Musimy skupić się na dwóch elementach - zagrywce i kontrataku. Pierwszy pojedynek w Jastrzębiu pokazał, że jeśli odrzucimy ich od siatki, w sytuacyjnych, wysokich piłkach mają problemy.
- Jeśli awansujecie do Final Four, to pana zdaniem, słabe wyniki na krajowym podwórku pójdą w zapomnienie?
- Z pewnością, bo dla klubu z Jastrzębia byłby to historyczny moment.
- Swoją drogą, Jastrzębski Węgiel stworzył swoisty paradoks w tym sezonie - w lidze gracie słabiutko, a w elitarnych europejskich pucharach możecie zagrać w turnieju finałowym.
- Myślę, że obraz postrzegania naszej drużyny może zmienić się za kilka dni. Nie mamy takich pieniędzy i tak dobrego zespołu, jak Bełchatów, ale dziś to my jesteśmy bliżej Final Four, niż oni. Bardzo prawdopodobne, że my zagramy w Bolzano, a najlepszej polskiej drużyny tam zabraknie. To dopiero byłby paradoks. Tak to już jest w Lidze Mistrzów, że można mieć największe pieniądze na świecie, zbudować dream team i nic nie zwojować. Na tym polega piękno sportu.
- Spróbujmy jednak dziś, po zakończeniu II rundy PlusLigi podsumować dotychczasowe występy JW na krajowych boiskach.
- II rundę mimo wszystko oceniam pozytywnie. Uważam, że graliśmy lepiej, niż na początku sezonu. Być może patrzę nieco przez pryzmat dobrych występów w Lidze Mistrzów, ale takie są moje odczucia. Uważam, że w grupie zespołów 7-10 to my jesteśmy najsilniejsi i to my zdecydujemy o końcowej kolejności.
- Mówi pan, że jesteście najlepszą drużyną w grupie spadkowej, ale to Fart Kielce stoi wyżej od was.
- Ponieważ jako jedyni w tej grupie gramy w lidze i w pucharach. Po spotkaniu w LM pakujemy walizki i jedziemy na przykład do Olsztyna. Nasi rywale w tym czasie spokojnie trenują. Tu widzę różnicę.
- To jedyny powód słabej postawy w PlusLidze?
- Nie. W drużynie zaszło dużo zmian. Nowy sezon i praktycznie nowy skład. Potem zmiana trenera. Upłynęło dużo czasu zanim zaskoczyliśmy i zaczęliśmy wygrywać. Być może, gdybyśmy na początku fazy zasadniczej wygrali kilka meczów, na przykład z Warszawą czy Częstochową, nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Bylibyśmy w czołowej szóste i z pewnością nasza gra wyglądałaby znacznie lepiej. Brak awansu był szokiem, z którego długo się zbieraliśmy. Zapłaciliśmy wysoką cenę za wprowadzenie nowego systemu rozgrywek.
- Pan osobiście jest zadowolony ze swojej postawy? Moim zdaniem znacznie lepiej prezentował się pan w Turcji i wcześniej, w Niemczech.
- To prawda, ale tam wszyscy zawodnicy grali lepiej, tak samo jak inni gracze Jastrzębia lepiej spisywali się w poprzednich rozgrywkach, niż w bieżących. Na boisku jest siedmiu zawodników, nie gram sam. Drużyna jest w trudnej mentalnie sytuacji i uważam, że nawet gdyby był w niej Giba lub Dante, też by nie błyszczeli. W takiej jesteśmy sytuacji i trzeba ją godnie znieść, pokonać trudności.
- Sezon powoli się kończy. Co będzie w kolejnym?
- Jakieś propozycje na kolejny sezon mam, ale na razie nawet nie chcę o tym myśleć. Rozgrywki trwają, wciąż jest coś do ugrania. Jak zakończy się sezon, podejmę decyzję. Czy chciałbym zostać w Jastrzębiu? Tak, chciałbym.