Lukas Tichacek: Byłem zaskoczony
Asseco Resovia wykorzystała potknięcie PGE Skry w Gdańsku i zrównała się z ekipą z Bełchatowa punktami. Tuż za oboma zespołami jest LOTOS Trefl, który ma dwa punkty straty i mecz zaległy do rozegrania z BBTS Bielsko-Biała.
PLUSLIGA.PL: Asseco Resovia już dawno nie zagrała na wyjeździe tak dobrego meczu…
LUKAS TICHACEK rozgrywajacy Asseco Resovii: Nie wydaje mi się, że to był aż tak dobry mecz. Wyniki setów pokazują, że było bardzo łatwo i szybko. Nasza zagrywka funkcjonowała do początku do końca. W każdym z setów już na początku ustawiliśmy sobie grę budując bezpieczny dystans. Ułatwialiśmy sobie tym drogę do zwycięstwa, bo inaczej gra się mecz, albo set jak już na początku ma się pięć punktów przewagi.
To może chyba też świadczyć o sile zespołu, że już w początkowej fazie setów jest tak skuteczny?
LUKAS TICHACEK: Może to znaczyć o naszej sile albo o słabości rywala. Wynik sugeruj, że to był łatwy mecz, ale nie wiem czy aż tak super wyglądało to z naszej strony, czy po prostu Jastrzębie zagrało bardzo słabo.
Kolejne wyjazdowe zwycięstwo oznacza, że w tym sezonie lepiej gracie na obcych halach niż u siebie…
LUKAS TICHACEK: Nie zgadzam się, że lepiej gramy na wyjeździe. Po prostu Jastrzębie nie stawiało żadnego oporu i łatwiej się nam grało. Jak się rywalizuje np. przeciwko Skrze, która nie robi tylu błędów, lepiej przyjmuje i stawia opór, to jest zdecydowanie trudniej. Trzeba wówczas pokazać kawał umiejętności, a w końcówkach pewność siebie. My tego nie pokazujemy i nie chodzi o to, że gramy u siebie czy na wyjeździe. Po prostu to zależy od naszej gry, jak i od tego, na co przeciwnik nam pozwoli.
W Jastrzębiu dużym atutem była zagrywka, z którą kilka dni temu w meczu ze Skrą nie było najlepiej…
LUKAS TICHACEK: Zagrywka nam funkcjonowała może właśnie przez to zaufanie do tego elementu od samego początku. Jak zaczynamy sety od dobrego serwisu, a tak było w tym meczu, gdzie rywali punktowali Dawid Dryja i Russell Holmes, to zespół zachowuje spokój. Potem gdzieś bez emocji już wszyscy widzą, że może nie jest łatwo, ale wszystko dobrze idzie. Rywal nie stawia oporu, a ta pewność siebie jest większa i gra się łatwiej.
Dostał pan statuetkę MVP meczu, a to wyróżnienie mocno pana chyba zaskoczyło?
LUKAS TICHACEK: Bardzo, bo stawiałem, że tę statuetkę dostanie Thomas Jaeschke. Ja jestem wobec siebie wymagający, a w Jastrzębiu brakowało mi dokładności - dużo piłek było na siatce, nawet do Bartka czy na lewe skrzydło. Uważam, że to nie ja byłem MVP tego meczu i na pewno byłem mocno zaskoczony z tego wyboru.
Po dłuższej przerwie Lukas Tichacek pojawił się w szóstce - to też chyba jakieś zaskoczenie dla pana…
LUKAS TICHACEK: Chorowałem tydzień temu, ale od ub. poniedziałku byłem już w 100 procentach przygotowany do treningów. To że wyszedłem w podstawowym składzie na pewno było dla mnie zaskoczeniem, bo dzień przed meczem nie trenowaliśmy w takiej szóstce jaką zaczęliśmy to spotkanie. Cieszę się jednak, że miałem okazję zagrać.
Czy porażka PGE Skry w Gdańsku jakoś was dodatkowo zmobilizowała, że można już odrobić straty do zespołu Bełchatowa?
LUKAS TICHACEK: Byłem zaskoczony tym rezultatem, ale ucieszyłem się, bo pojawiła się szansa na zrównanie się ze Skrą i ją w pełni wykorzystaliśmy. Gdybyśmy nie wygrali w Jastrzębiu za trzy punkty, to bym powiedział, że nie ma dla nas miejsca wśród drużyn aspirujących do gry w finale.
Rywalizujecie ze PGE Skrą o to drugiej miejsce, ale też Lotos Trefl zgłasza aspiracje. Ma jeszcze do rozegrania zaległy mecz, a i większość spotkań u siebie…
LUKAS TICHACEK: Na pewno musimy uważać na Gdańsk, ale przede wszystkim - i co jest najważniejsze - koncentrować się na swojej grze. Jeżeli będziemy wygrywać te mecze, jakie nam zostały, to nie będzie większego problemu. Znów mamy wszystko w swoich rękach i nie musimy patrzeć czy Gdańsk zabiera punkty czy nie. Na pewno to będzie jakiś plus dla nas jak któryś z tych rywali do drugiego miejsca gdzieś tam przegra czy straci punkty, ale to nie jest najważniejsze. Najistotniejsze jest to jak my będziemy grać następne spotkania.