Lukas Tichacek: zagrywka może być decydująca
Wtorkowe zwycięstwo nad Arago de Sete było szóstym z rzędu zespołu z Rzeszowa, co oznaczałoby, że forma idzie w górę. Czy zwyżkę przed turniejem finałowym Pucharu Polski, jaki będzie rozgrywany od sobotyw hali na Podpromiu, zauważa rozgrywający Asseco Resovii, Lukas Tichacek.
- Na pewno dążyliśmy do tego, żeby być w optymalnej formie, co było widać po naszych ostatnich treningach i zwycięskich meczach – mówi LUKAS TICHACEK. - W drużynie panuje dobra atmosfera i optymizm. Czujemy się bardzo dobrze i zrobimy wszystko żeby odczuwać radość również po meczach pucharu Polski. Już w sobotę przekonamy się, czy tak rzeczywiście będzie.
- W półfinale zagracie ze Skrą, którą pokonaliście w Rzeszowie na początku rozgrywek. Po ostatniej kolejce dzięki zwycięstwu w Kędzierzynie – Koźlu Skra wróciła na fotel lidera PlusLigi i gra z pewnością lepiej niż na początku sezonu.
- Rzeczywiście. Pojedynek Skry z ZAKSĄ pokazał, że Bełchatów jest w dobrej dyspozycji. Wszyscy wiemy, jak mocny jest to zespół i jak trudne czeka nas zadanie żeby go pokonać w półfinale. My jednak mocno wierzymy w swoją szansę i zrobimy wszystko żeby pokonać Skrę.
- Puchar Polski, to oprócz prestiżu wielka szansa na zapewnienie sobie udziału w przyszłorocznej edycji Champions League i większy spokój do końca sezonu, ponieważ jeden ważny cel zostanie już zrealizowany.
- To świetna sprawa żeby mieć już w styczniu zagwarantowany udział w Lidze Mistrzów na przyszły sezon. Moim zdaniem jednak nie powinniśmy obciążać sobie głowy dodatkową presją i cały czas myśleć o tym, ile korzyści może dać wygranie PP. Lepiej jest podejść do tego turnieju z większym spokojem, jak do każdego innego meczu.
- Czy czujesz się już odpowiednio zgrany z zespołem i masz większą swobodę w grze, ponieważ po pierwszej części sezonu pojawiły się opinie, że nie do końca spełniasz pokładane w tobie nadzieje i nie grasz w Rzeszowie na tak dobrym poziomie, jaki prezentowałeś we Friedrichshafen, czy w reprezentacji Czech
?- Czuję się dobrze w zespole i nie mam problemów z komunikacją. Natomiast ciężko jest grać w taki sam sposób, kiedy się jest w innych realiach. We Friedrichshafen grałem aż pięć lat i to w większości z tymi samymi zawodnikami, jak np. ze środkowym z Portugalii Joao Jose. Od pewnego momentu mogłem z nim już grać praktycznie z zamkniętymi oczami. Każdy środkowy jest inny, ma swoje preferencje i nie jest łatwo powielić pewne schematy gry przy różnych wykonawcach. To jest już inne granie, kiedy jeden zawodnik może zaatakować z krótkiej wrzuconej szybko nawet z trzeciego metra, a inny potrzebuje dokładniejszej i wyższej piłki. We Friedrichshafen mogłem na przykład grać bardzo szybkie piłki ze środkowymi i to nawet przy niedokładnym przyjęciu. W Rzeszowie mamy po prostu innych zawodników i inny styl gry niż to miało miejsce we Friedrichshafen, czy w reprezentacji Czech. Trzeba też wziąć pod uwagę, że kombinacyjna gra jest uzależniona od w miarę poprawnego przyjęcia, które nie zawsze jest naszą mocną stroną.
- Przyjęcie zagrywki typu flot było waszą dużą bolączką choćby w przegranych spotkaniach z ZAKSĄ, Jastrzębskim i AZS-em Częstochowa. Na ile udało wam się poprawić grę w tym elemencie?
- Mamy bardzo intensywne i urozmaicone treningi jeśli chodzi o przyjęcie zagrywki, ale tak na dobrą sprawę, te floty, którymi dysponują zawodnicy poszczególnych drużyn są tak różnorodne, że ciężko jest wyćwiczyć na treningu wszystkie możliwe do przyjęcia zagrywki mając również na uwadze, że mecz to co innego niż trening.
- Grając przeciwko Skrze musicie być przygotowani na cały wachlarz zagrywek, od bomb posyłanych przez Mariusza Wlazłego do trudnych flotów Marcina Możdżonka
- Mecz Skry w Kędzierzynie pokazał, że Bełchatów również sporo ryzykuje zagrywką, ale charakterystyczne było to, że w końcówkach setów ich trener często decydował się na zmiany taktyczne. Na przykład na zagrywkę za Kurka, czy Plińskiego wchodził Paweł Woicki, który ma trudnego do przyjęcia flota. Te zmiany rytmu na zagrywce przyniosły im dużo pożytku, bo ZAKSA miała problemy z dokładnym przyjęciem. My też musimy być na to gotowi, ale to nie taka prosta sprawa, bo co innego, jak na treningu serwisy posyłają nam trener, czy statystyk – nawet z maszyny, a co innego, jak zawodnik drużyny przeciwnej robi to na meczu czując się dobrze w tym elemencie i dając z siebie tzw. maksa. Uważam, że właśnie element zagrywki może być decydujący w naszym pojedynku ze Skrą.
- Nie czujecie jednak zbyt dużego respektu przed siłą rywali i ich trwającą już siedem lat dominacją na polskich parkietach?
- Nie. Zdajemy sobie sprawę z klasy naszych przeciwników, ale z drugiej strony, na tym turnieju nie ma słabych drużyn i łatwiejszych rywali. Jeśli gralibyśmy akurat w półfinale z ZAKSĄ, czy z Jastrzębiem, to byłoby równie ciężko. To nie ma żadnego znaczenia. Każdy z uczestniczących w tym turnieju zespołów będzie chciał zdobyć puchar Polski i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć.
- Ile krajowych Pucharów ma na koncie Lukas Tichacek?
- Trzy – jeden w Czechach zdobyty z Duklą Liberec i dwa w Niemczech z Friedrichshafen. Jednak mam w pamięci, że ten puchar zawsze było ciężko zdobyć. Z VfB pięciokrotnie zdobyliśmy mistrzostwo Niemiec, ale w tym okresie wywalczyliśmy zaledwie dwa puchary.