Lukaš Tichatček: György da radę
W miniony weekend zakończyła się siódma kolejka rozgrywek PlusLigi. Po niej nastąpiła dłuższa przerwa, podczas której część siatkarzy występujących na polskich parkietach będzie walczyła o bilet na olimpiadę – albo w Pucharze Świata, albo w prekwalifikacjach olimpijskich. Przed rozgrywającym Asseco Resovii Rzeszów – Lukašem Tichačkiem – dwa towarzyskie mecze z reprezentacją Polski (11-12 listopada), a później walka w prekwalifikacjach olimpijskich (22-27 listopada).
PlusLiga: Chyba nie był to dla Was łatwy mecz z warszawską drużyną…
Lukaš Tichatček: Patrząc na tablicę wyników, można uznać, że ten mecz do łatwych nie należał. Graliśmy w kratkę. W jednym secie przegrywaliśmy, w kolejnym to my wygrywaliśmy do 17. Naprawdę nie wiem, skąd u nas taka falująca gra. Raz gramy dobrze, za chwilę nie możemy znaleźć rytmu gry. To jakaś katastrofa.
- Czy czymś Was w piątek zaskoczyli gracze Politechniki?
Dla mnie największym zaskoczeniem była zagrywka, jaką prezentowali w tym spotkaniu. Zagrywali naprawdę dobrze. Także w ataku spisywali się na niezłym poziomie. Najgroźniejsza była jednak zagrywka. Nasze przyjęcie nie jest dobre. Mimo że ze strony Politechniki nie była to mocna, agresywna zagrywka, sprawiła ona jednak problemy naszym przyjmującym.
- Po wygranym trzecim secie, mieliście już przysłowiowy nóż na gardle. Gdybyście przegrali kolejnego seta, piątkowe spotkanie mogło zakończyć się tak jak to, z poprzedniej kolejki z Częstochową.
Rzeczywiście, po trzecim secie straciliśmy w Warszawie jeden punkt, ale tak jak zawsze, nie poddaliśmy się i graliśmy dalej. Walczyliśmy o to, by zapisać dwa ważne punkty na naszym koncie.
- Cały czas masz wielkie zaufanie go György Grozera. Wszyscy na hali wiedzieli, że będziesz do niego wystawiał najwięcej piłek. Czy nie miałbyś ochoty sprawić przeciwnikom czasem niespodzianki, rzadziej wystawiając do niego piłkę?
- Zdaję sobie sprawę, że wszyscy wiedzą komu wystawię piłkę. Widzę, że ustawia się naprzeciwko niego nawet podwójny blok, ale ja wiem, jestem o tym przekonany, że György da sobie radę
i zdobędzie punkt. Jeżeli jest to skuteczne i przynosi nam punkt, to czemu tak nie grać? Mogę zmienić rozegranie, posłać piłkę na lewe skrzydło, ale nie mam gwarancji, że wtedy zdobędziemy punkt. Każdy zdobyty punkt, jest w meczu bardzo ważny, a grając do Grozera, wiem, że ten punkt zdobędziemy.
- Czy nie obawiasz się, że w którymś meczu zabraknie mu sił?
- Wiem, że dostaje wiele piłek. Jak spojrzymy na statystyki, György dostaje około 50 piłek. Wiem, że nie jest to dobra statystyka, ale jak w meczu innym zawodnikom gra „nie idzie”, to co mogę zrobić? Gram do Grozera, aby drużyna odniosła zwycięstwo.
- Pod koniec listopada z reprezentacją Czech będziesz walczył w prekwalifikacjach olimpijskich. Wcześniej jednak, bo już 11 i 12 listopada, zagracie towarzyskie mecze z reprezentacją Polski w Legionowie. Czy gra w PlusLidze pomoże Ci w przygotowaniach?
Rozegrałem w PlusLidze 7 meczów. W większości były to dobre zawody – szczególnie ze Skrą Bełchatów i z ZAKSĄ. Na pewno to doświadczenie jest cenne. W reprezentacji są jednak inni zawodnicy, inne granie. Nie mogę pozwolić sobie na takie szybkie granie. Muszę dostosować grę do takich zawodników jak Jan Štokr, Petr Konečny.
- Czy trudno będzie Ci się przestawić na inny sposób prowadzenia gry?
- Nie powinno być większych problemów. Mamy przed sobą te dwa spotkania z Polakami. Potem jeszcze dwa tygodnie. Zrobimy wszystko, co będziemy mogli, by osiągnąć w prekwalifikajach dobry wynik.