Łukasz Kozub: w PlusLidze nic nie idzie z górki, na wszystko trzeba ciężko pracować
Jako kadet i junior sięgnął wraz z reprezentacją po medale z najcenniejszego kruszcu. W sezonie 2016/17 rozpoczął profesjonalną karierę w MKS-ie Będzin. O czym marzy tuż na starcie swojej seniorskiej przygody? - O tym, żeby za kilka lat być pierwszym rozgrywającym reprezentacji Polski - mówi bez namysłu.
PLUSLIGA.PL: W rundzie jesiennej MKS Będzin sprawił niespodziankę wygrywając w Jastrzębiu. Przed własną publicznością nie udało się powtórzyć tamtego wyniku, choć było blisko…
ŁUKASZ KOZUB: Kolejny mecz, w którym mieliśmy szansę na trzy punkty, ale ją wypuściliśmy. Tak samo było w starciu z Lubinem. W piątek, w drugim i trzecim secie cały czas byliśmy z przodu, mieliśmy wszystko po swojej stronie…bardzo boli, że ostatecznie nie wygraliśmy. Szczególnie przy własnych kibicach, którzy jak zawsze dopisali i stworzyli świetną atmosferę. To dla nich chcemy wygrywać. Cóż, jest po fakcie, w poniedziałek wróciliśmy na trening i wzięliśmy się do jeszcze cięższej pracy.
Po raz kolejny pokazaliście jednak, że z tymi najlepszymi potraficie walczyć jak równy z równym, a z Jastrzębskim Węglem grało wam się wyjątkowo dobrze.
ŁUKASZ KOZUB: Gdyby udało nam się wygrać chociaż jeden punkt, bo taka szansa była, powiedziałbym, że dobrze nam się z nimi gra. Ale choć na wyjeździe zgarnęliśmy pełną pulę, u nas to rywale okazali się lepsi. Na pewno nie oddaliśmy tego meczu, nie przeszliśmy obok. Ktoś musiał wygrać i tym razem byli to jastrzębianie.
Obserwując rywalizację MKS-u z JW zastanawiałam się jaką macie filozofię gry. Ryzykować ile się da i cały czas iść na całość? Bo tego ryzyka momentami było aż za dużo.
ŁUKASZ KOZUB: Ciężkie pytanie…chyba zależy od tego, który element najbardziej idzie. W piątek faktycznie podjęliśmy spore ryzyko w polu serwisowym, bo wiedzieliśmy, że Lukas Kampa jest w bardzo dobrej formie. A że ma kim grać, tak na skrzydłach jak i na środku, musieliśmy ryzykować. Wydaje mi się, że dobrze serwowaliśmy i to ryzyko się opłaciło, ale przeciwnicy byli w tym elemencie równie skuteczni, a dodatkowo kończyli wszystkie te bardziej ważące piłki - na przełamanie, na zbudowanie dwóch oczek dystansu. W tym byli lepsi.
Nie zabrakło wam trochę spokoju, właśnie w tych newralgicznych momentach? Szczególnie atakującemu Araujo, który moim zdaniem, zbyt wiele energii marnował na nerwy po nieudanych akcjach?
ŁUKASZ KOZUB: Ciężko mi powiedzieć. Pewnie każdy interpretuje boiskowe wydarzenia na swój sposób. Jedni są bardziej ekspresyjni, inni przyjmują wszystko spokojnie, nie pokazują emocji. Ja osobiście nie odniosłem wrażenia, żeby którykolwiek z zawodników działał destrukcyjnie swoimi emocjami.
Przed przyjściem do MKS-u Będzin powiedział pan, że wiele obiecuje sobie po tym transferze. Jesteśmy po dwudziestu kolejkach spotkań. Jak te przedsezonowe oczekiwania wyglądają w zderzeniu z rzeczywistością?
ŁUKASZ KOZUB: Na razie nie mam na co narzekać, jest w porządku. Dużo gram, zespół prezentuje się coraz lepiej, trochę punktów uzbieraliśmy, mamy w miarę ustabilizowaną pozycję w lidze. Oprócz pozycji trzeba jeszcze ustabilizować formę i wtedy wszystko będzie elegancko. Tak to już jest w siatkówce, że czasami o wyniku rywalizacji przesądza dyspozycja dnia. Niekiedy natomiast o tym, że gra zaczyna się kleić decyduje jedna akcja - szaleńczo wybroniona piłka czy skuteczna kontra. Dlatego często podkreślam, że jedna akcja potrafi odwrócić losy seta i to jak drużyna czuje się na boisku.
Kto w waszym zespole jest pierwszym rozgrywającym - pan czy Jonah Seif? Dostaliście jasną informację od trenera w tej kwestii?
ŁUKASZ KOZUB: Trudno powiedzieć. Nigdy nie jest to tak do końca ustalone. Obydwaj jesteśmy młodzi, każdy ma jakieś mocniejsze i słabsze strony. Wydaje mi się, że częstymi zmianami trener stara nam się jakoś pomóc. A tak zupełnie szczerze mówiąc, to nie do mnie pytanie, bo ja tu tylko sprzątam…
Pytam, bo wydaje mi się, że takie ciągłe rotacje odbierają zawodnikom pewność siebie, szczególnie grającym na tak ważnej pozycji, jak rozegranie.
ŁUKASZ KOZUB: Oczywiście, że lepiej mieć komfort w postaci pewności swojego miejsca w zespole, ale uważam, że to przyjdzie z wiekiem. Jesteśmy chyba najmłodsza parą rozgrywających w PlusLidze, a wyniki nie są złe. Jeśli to się sprawdza i potrafimy się uzupełniać, to jestem za. Choć wiadomo, że każdy ma swoje ambicje i każdy chciałby jak najwięcej przebywać na boisku. Ale to nie jest takie proste, zwłaszcza na rozegraniu, gdzie wiek i ogranie są kluczowe.
W tym roku skończy pan dwadzieścia lat. To czas, żeby wciąż spokojnie się uczyć, czy jednak sięgnąć już po coś więcej?
ŁUKASZ KOZUB: Chcę brać wszystko, co się da. Chcę grać jak najwięcej i o jak najwyższe cele. Myśląc o przyszłości, nie zadowoli mnie walka o niższe miejsca, chciałbym bić się o mistrzostwo kraju, może z Będzinem - kto wie? W tej chwili postawiłem na ogrywanie się w PlusLidze i łapanie pewności siebie. Już teraz, po dwudziestu kolejkach spotkań mogę powiedzieć, że inaczej patrzę na siatkówkę, na rozwiązywanie poszczególnych akcji czy sytuacji. Spokojnie, ale cały czas do celu - to moja dewiza.
Jest pan jednym z kilku złotych juniorów, którzy z SMS-u wskoczyli na plusligowe boiska. Porównujecie doświadczenia?
ŁUKASZ KOZUB: Przyszliśmy do PlusLigi z zamiarem walki o miejsce w szóstce, a nie jako zapchajdziury, chcieliśmy stanowić o sile naszych drużyn. O to cały czas się bijemy i na to ciężko pracujemy. Większość z nas jest chyba zadowolona, bo jednak przebijamy się do szóstek, mamy szansę pokazać się w większym wymiarze czasu. Na dziś najmocniejszą pozycję ma chyba Tomek Fornal w Cerradzie Czarni Radom.
Doświadczenie, które zebraliście wygrywając medale jako kadeci i juniorzy, teraz pomaga? Czy PlusLiga to jednak zupełnie inna bajka?
ŁUKASZ KOZUB: Na arenach młodzieżowych odnieśliśmy wielki sukces. Ale to tyle. Moim zdaniem, nie za bardzo pomaga to w rywalizacji na poziomie PlusLigi. Mnie osobiście bardzo dużo dała natomiast pierwsza liga, granie z seniorami, łapanie różnych boiskowych zachowań. Dziś mogę powiedzieć, że zagranie jednego czy dwóch turniejów w reprezentacji juniorów i rywalizacja w PlusLidze na przestrzeni całego sezonu, to jak niebo i ziemia. Doświadczenie ligowe łapie się zupełnie inaczej, bo potrzeba czasu i konkretnej liczby rozegranych spotkań, żeby osiągnąć przede wszystkim stabilizację formy. Na turnieju wiadomo jak jest - może wypalić forma w kilku meczach i potem już idzie z górki. A tutaj nic nie idzie z górki, na wszystko trzeba niezwykle ciężko pracować. Każdy mecz jest inną historią, do każdego trzeba się inaczej przygotować. I to chyba jest największa różnica.
Porównuje się pan czasem ze swoimi starszymi kolegami, jak choćby z Fabianem Drzyzgą, który też bardzo wcześniej wskoczył do PlusLigi?
ŁUKASZ KOZUB: Staram się nie patrzeć na innych. Każdy ma swój cel i każdy podąża do niego własną ścieżką. Ja chciałbym wybrać taką drogę, która zaprowadzi mnie do reprezentacji narodowej i do rywalizacji na tym najwyższym poziomie. Nieważne co będzie w międzyczasie.
Mam pan jakiś siatkarski wzór? Czy chce pan wydeptać swoją ścieżkę?
ŁUKASZ KOZUB: Chciałbym napisać swoją historię, choć oczywiści podpatruję różnych rozgrywających. Style rozegrania ciągle się zmieniają, jest coraz więcej różnorodnych systemów. Staram się za tym podążać i czerpać od tych topowych zawodników.
Najlepsze drużyny grają teraz szybko i bardzo szybko. Odpowiada panu ta tendencja?
ŁUKASZ KOZUB: Tak, ale wydaje mi się, że nie do końca tak jest. Wszystko zależy od tego jacy zawodnicy są w zespole, a przede wszystkim od tego jaki jest wynik. Rozgrywający musi dobrze znać graczy i ich najmocniejsze strony w ataku, czy mówiąc inaczej, upodobania. Gavin Schmitt na przykład nie zbija z tak szybkich piłek, jak Dawid Konarski. Dlatego właśnie rozegranie jest niezwykle trudną pozycją, a bycie dobrym w tym fachu wymaga sporo ogrania i doświadczenia.
Dziś Łukasz Kozub jest zawodnikiem 11. ekipy PlusLigi. Gdzie będzie pan za pięć lat?
ŁUKASZ KOZUB: Mam nadzieje, że w reprezentacji Polski seniorów, jako ten pierwszy.