Łukasz Perłowski: zakończyć sprawę w czwartek
Środkowy Asseco Resovii, Łukasz Perłowski po trzech latach przerwy ponownie znalazł się w szerokiej kadrze reprezentacji Polski na rozgrywki Ligi Światowej. W 2006 roku pierwsze powołanie otrzymał od Raula Lozano, a teraz innego Argentyńczyka Daniela Castellaniego. 25-letni siatkarz jednak teraz bardziej niż o kadrze myśli o najbliższym pojedynku w Częstochowie.
PlusLiga: Zaskoczony jest pan powołaniem do kadry?
Łukasz Perłowski: Widać, że zespół jest odmłodzony. Podstawowi do tej pory zawodnicy dostali czas na odpoczynek i można było się spodziewać, że istnieje szansa na miejsce w szerokiej kadrze. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdyby znaleźli się tam podstawowi zawodnicy to moje szanse radykalnie zmalałyby i bardzo ciężko byłoby mi się załapać. Zatem trochę dostałem się do kadry drogą kuchenną niż mi to się należało, ale cieszę się, że mimo wszystko zostałem dostrzeżony. Nie myślę teraz o kadrze, skupiam się na najbliższym bardzo ważnym meczu w Częstochowie. Musimy go rozstrzygnąć na swoją korzyść i przypieczętować awans do czwórki. Gram już siedem lat w Resovii i jak do tej pory moim sukcesem był awans do PLS i piąte miejsca. Nie jestem już juniorem i te lokaty mnie już nie satysfakcjonują. Mam ambicje osiągnąć coś więcej i liczę, że teraz wreszcie się uda. Myślę, że jesteśmy na jak najlepszej drodze.
- Nie dopuszczacie zatem myśli, że rywalizacja o półfinał może rozstrzygnąć się w piątym meczu w Rzeszowie?
- Nikomu z nas przez głowę tak myśl nie przechodzi. Nie myślimy nawet o piątku, bowiem chcemy w czwartek zakończyć sprawę i wracać do domu. Koncentrujemy się mocno na tym arcyważnym meczu. Zdajemy sobie sprawę, że będzie ciężko ale jesteśmy przygotowani na twardą walkę. Problemy zdrowotne nas nie omijają, ale stać na pewno na zwycięstwo.
- Czy jest jakiś element w zespole rywala, który budzi największy respekt?
- Trudno tak jednoznacznie powiedzieć, ale wydaje mi się, że chyba ta ich nieobliczalność. Nie grają równo w każdym meczu. Trudno też wskazać jeden charakterystyczny element, którego można się obawiać. Po prostu nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Raz mają dobry atak, raz blok, a raz zagrywkę. Jest to bardzo nieobliczalny i bardzo groźny zespół.
- Prowadzicie w rywalizacji 2-0 i do awansu potrzeba tylko jednej wygranej. Czy nie spowoduje to u was jakiegoś rozluźnienia?
- Na pewno nie, bo jesteśmy wszyscy mocno skoncentrowani, choć może nas trochę usztywnić. Dlatego od początku trzeba na nich naskoczyć i nie dać im się rozegrać. Jak wygramy pierwszego seta to później rywalom będzie naprawdę już ciężko.
- W tym sezonie przełamaliście niemoc w pojedynkach z zespołem z Częstochowy, ale nadal od kiedy Resovia występuje w PLS nie wygraliście jeszcze w hali Polonii…
- Faktycznie nie udało się jeszcze, więc najlepsza okazja nadarza się w czwartek. Najlepiej właśnie to zrobić teraz w tym najważniejszym dla nas momencie.