Łukasz Swodczyk: Cuprum to zespół z tej samej półki co Indykpol AZS
- Rzadko kiedy spoglądam na tabelę. Częściej dowiaduje się od chłopaków w szatni, albo od swojej dziewczyny w domu. Widziałem ich spotkanie z PGE Skrą Bełchatów, który teoretycznie przegrali 3:0, ale wcale nie zagrali złej siatkówki. Uważam, że jest to przeciwnik z tej samej półki co Indykpol. Czeka nas twarda walka w sobotę o punkty – mówi Łukasz Swodczyk, środkowy Aluronu Virtu Warty Zawiercie, przed sobotnim domowym meczem z Cuprum Lubin.
Z ostatniego spotkania z Olsztyna mogliśmy pokusić się o 2 punkty, a wróciliśmy z jednym. Żałujesz tego spotkania, że nie zakończyło się po naszej myśli?
Bardzo żałuję, ponieważ mogliśmy wywieźć stamtąd dwa punkty. Indykpol prowadził 2:0, doprowadziliśmy do wyrównania, a w piątym secie mieliśmy kilka piłek meczowych, gdzie niepotrzebnie popsuliśmy zagrywki. Mogliśmy po prostu przebić piłkę na drugą stronę i czekać na to, co zrobi AZS i udanie zablokować bądź wyprowadzić kontrę. Biorąc pod uwagę to, że po przegranym trzecim secie poczuli się mniej pewniej, po czwartym jeszcze mniej to w tie-breaku byli już wystraszeni. Prowadząc 2:0 mogli ponownie przegrać 3:2, jednak to oni zakończyli to spotkanie na swoją korzyść.
Odnośnie tie-breaka, był to najdłuższy tie-break w Twojej historii?
Dokładnie tak, nigdy wcześniej nie udało mi się zagrać tak długiej piątej partii. Kibicom musiał się podobać ten ostatni set. To był najdłuższy tie-break nie tylko dla mnie, ale również w historii PlusLigi!
Spotkanie z Indykpolem AZS Olsztyn rozpocząłeś na ławce rezerwowej. Mimo tego, że pojawiłeś się w trzecim secie zdobyłeś dla zespołu 14 punktów. Było to spowodowane sportową złością, czy po prostu Tobie dobrze się grało na hali Uranii w Olsztynie?
Może nie złością, ale chęcią pokazania, że mimo wejścia z ławki potrafię zagrać na dobrym poziomie i zasługuję na grę od pierwszej piłki. Rywalizuję z trzema bardzo dobrymi środkowymi w naszej drużynie i każdy chcę grać, jak najdłużej. Rywalizacja działa tylko i wyłącznie na plus. Co do samej hali Uranii przed meczem wydawała mi się ciężką halą, ale podczas grania wszystkie wątpliwości minęły. W tym meczu mieliśmy bardzo dobre przyjęcie i Grzegorz Pająk promował środek siatki i kierował do nas bardzo dużo piłek. Każdy ze środkowych, który się pojawił na parkiecie wniósł swoją cegiełkę do tego punktu.
Cuprum Lubin to teoretycznie najłatwiejszy rywal z pierwszej ósemki PlusLigi, który de facto zajmuje ósme miejsce w tabeli. Spoglądasz przed meczem na tabelę i sprawdzasz pozycję drużyny, z którą się zmierzysz w następnej kolejce?
Rzadko kiedy spoglądam na tabelę. Częściej dowiaduje się od chłopaków w szatni, albo od swojej dziewczyny w domu. Widziałem ich spotkanie z PGE Skrą Bełchatów, który teoretycznie przegrali 3:0, ale wcale nie zagrali złej siatkówki. Uważam, że jest to przeciwnik z tej samej półki co Indykpol. Czeka nas twarda walka w sobotę o punkty.
Pierwsze spotkanie z Miedziowymi przegraliśmy 3:2. Chęć rewanżu z Lubinami jest sprawą jasną. Stricte siatkarsko, który element może zdecydować o zwycięstwie w sobotnim meczu?
Przede wszystkim zagrywka na naszej hali. Przy Blanowskiej ciężko się przyjmuje drużynom, które mają dużo większe halę od naszych. W Lubinie hala jest wyższa i zawodnicy Cuprum są przyzwyczajeni do przyjęcia piłki na luzie. Z kolei na naszej hali będą musieli amortyzować to przyjęcie. Przy naszej mocnej zagrywce i odrzuceniu ich od siatki może to być gwarancja wygranej w tym spotkaniu.
W Cuprum Lubin najlepiej punktującym zawodnikiem jest Łukasz Kaczmarek, który plasuje się na drugiej pozycji w klasyfikacji punktujących oraz atakujących PlusLigi. W meczu przeciwko nam w pierwszej rundzie nie wystąpił z powodu urazu. Analizowałeś ostatniego jego spotkania i wiesz, jak go można powstrzymać?
Obserwujemy zawodników z innych drużyn. Wiemy, że mają oni swoje przyzwyczajenia i można w ich jakiś sposób rozpisać. Trzeba przyznać, że z każdą drużyną gra się inaczej. Zaczniemy mu skakać skos, zacznie grać po prostej. Kaczmarek jest na tyle dobrym technicznie zawodnikiem, że potrafi korygować swoje zagrania. Jednak w ich drużynie jest więcej dobrych zawodników. Mają bardzo dobry środek, na którym gra mój kolega z liceum Piotrek Hain. Przede wszystkim mają dobre rozegranie w postaci Michała Masnego, który potrafi wygrać mecz bez nominalnie swojego pierwszego atakującego. Udowodnił to w pierwszym meczu z nami, gdzie jeszcze kontuzji doznał pierwszy przyjmujący Robert Taht.
Pamiętasz czasy pierwszego sezonu Aluron Virtu w 1 lidze, kiedy graliśmy przy Moniuszki. To już dla Ciebie czwarty sezon w klubie. Co najbardziej utkwiło Tobie w głowie przez te cztery lata?
Moje przyjście do tego klubu i rozpoczęcie przygody z 1.ligą oraz awans z zeszłego roku, który zdobyliśmy przy pełnych trybunach. Niezapomniane uczucie, które będę pamiętał.