Łukasz Szarek: do PlusLigi bardzo chętnie
W minioną środę Jastrzębski Węgiel gościł w ramach LM Olympiakos Pireus, którego zawodnikiem jest urodzony w Polsce, 20-letni Łukasz Szarek. - Ostatni raz byłem w kraju sześć lat temu, ale wtedy właściwie jeszcze nie grałem w siatkówkę - śmieje się atakujący greckiej drużyny.
Tak naprawdę jednak, do śmiechu nie jest mu wcale. Jego klub przeżywa głęboki kryzys finansowy, kolejni zawodnicy rozwiązują umowy i odchodzą, a zaległości płatnicze sięgają już czterech miesięcy. - Najpierw odszedł I rozgrywający Andrej Żekow, a w miniony poniedziałek pożegnał się z nami I szkoleniowiec, Flavio Gulinelli - relacjonuje Łukasz Szarek.
Zespół pracuje obecnie pod okiem drugiego trenera. Do Polski przyjechali w dwunastu, ale skład został uzupełniony juniorami, Raptisem i Markou. Drugi rozgrywający, Dima Filippov nie może grać w Lidze Mistrzów ze względu na niedopełnienie formalności. Dlatego też, w spotkaniu z Jastrzębskim Węglem grą Olympiakosu kierował....libero Pavlos Kouzounis, a rolę libero pełnił przyjmujący Sotirios Sotiriou.
- Założenie było takie, żebyśmy z tego meczu czerpali jak najwięcej radości - tyle. Trudno jest grać z libero w roli rozgrywającego. Brawo dla Pavlosa, że zagrał tak, jak zagrał. Jednak Jastrzębski Węgiel to nie jest byle jaka drużyna, to wicemistrz Polski. Wykorzystali sytuację i wygrali 3:0 - komentuje Szarek przekonując, że choć dla klubu taki wynik jest wygodny, zawodnicy, przynajmniej niektórzy, chcieli "zagrać jak najlepiej i nawet może wygrać”.
Co będzie dalej, po powrocie do Aten? Nie wiadomo. W klubie ciągle trwają indywidualne rozmowy z siatkarzami, ale ci, ich efekty trzymają w tajemnicy, Między sobą na tematy finansowe nie rozmawiają. - Każdy próbuje coś robić na swoją rękę. Włodarze powtarzają cały czas, że sytuacja się zmieni....nic, czekamy - mówi polski siatkarz.
On sam, na razie nie otrzymał alternatywnej propozycji. Gdyby taka się zjawiła? - Jeżeli nadeszłaby z Polski, bardzo chętnie. Zawsze marzyłem o tym, by grać w polskiej lidze - odpowiada bez zastanowienia. - Kiedy kilka miesięcy nie dostaje się wypłaty jest ciężko wchodzić do szatni. Ale siatkówka to nasze życie, nasza praca i nie tylko pieniądze się liczą. Musimy trenować, żeby nie wypaść z rytmu. Najłatwiej byłoby powiedzieć - ok, nie ma kasy, to nic nie robimy. Ale co potem, gdy skończy się sezon?
Jego przyjaciel i opiekun z lat młodzieńczych, człowiek, który z piłkarskiego bramkarza "przerobił” go na siatkarza, Grzegorz Nowak uważa, że Łukasz do końca sezonu powinien zostać w Olympiakosie. - Tutaj ma od kogo się uczyć. Ale jeśli w przyszłym sezonie kłopoty finansowe nie znikną, lepiej będzie znaleźć nowy klub. Zresztą już rozglądają się za nim menadżerowie - zdradza.
Grzegorz Nowak, nauczyciel historii, który dawno temu w Kielcach parał się siatkówką, ma do Łukasza szczególny sentyment. Sześć lat temu zaciągnął go do prowadzonego przez siebie uczniowskiego klubu siatkarskiego w Atenach. - Łukasz to był taki ancymon, który sprawiał problemy wychowawcze w szkole i jego mama bardzo mnie prosiła, żebym wyciągnął go z piłki nożnej. Okazało się, że ma predyspozycje do siatkówki i od razu zaczął grać z zawodnikami o wiele lepszymi od siebie, zrobił spory krok do przodu - wspomina.
Dlatego szybko znalazł się w III lidze mężczyzn. Potem poszło jeszcze szybciej. Kiedy jego trener z III ligi juniorskiej poszedł trenować juniorów Panathinaikosu, zabrał Łukasza ze sobą. Tam zrobił błyskawiczne postępy i awansował do I ligi, gdzie w w Arisie Saloniki był II atakującym i grał w jednej drużynie z Anttim Siltalą, aktualnie przyjmującym bydgoskiej Delecty. Przy okazji zdał grecką maturę (wcześniej, ze względu na nadmiar sportowych obowiązków musiał zrezygnować z polskiej szkoły w Atenach).
Karierę Łukasza zatrzymała jednak grecka biurokracja i wiecznie trwające procedury. Chociaż w słonecznej Helladzie mieszka od siedemnastu lat, wciąż nie ma greckiego obywatelstwa i gra jako obcokrajowiec.
Z Olympiakosem podpisał długoterminowy kontrakt, ale już w pierwszym sezonie, ze względu na zbyt dużą konkurencję w drużynie (Ivan Miljkovic i Mitar Djuric) został wypożyczony do II ligi. W tym roku gra jako II atakujący w pierwszym zespole i zdążył już pokazać się z dobrej strony w turniejach przedsezonowych. Obecnie sporo czasu spędza w kwadracie dla rezerwowych, ale nie ma wątpliwości, że warto było związać się z greckim klubem.
- Chociażby po to, by trenować z takimi zawodnikami jak Ivan Miljković, Andrej Żekow czy Mitar Djuric - podkreśla.